Świat stoi na ostrym zakręcie swojej historii. Trzecia wojna światowa staje sie coraz bardziej realna. Obserwuję z ogromnym niepokojem to co się dzieje na terenie Ukrainy, Afryki Zachodniej, Palestyny. Patrzę z ogromnym niepokojem na kolejne prowokacyjne ruchy względem Chin. Zasięg, skala i wyniki takiego konfliktu zaważyłyby na losach całej ludzkości na pokolenia.
Z ogromnym smutkiem oglądam zdjęcia z Gazy. Nie wiem czy decyzja o operacji Hamasu była przemyślana. Nie wiem, czy nie była to prowokacja. Nie wiem, czy organizatorzy przewidzieli konsekwencje. Wiem, że trudno panować nad emocjami narodu, który jest niszczony przez dziesięciolecia na własnej ziemi. Trudno racjonalnie myśleć stojąc na rampie. Widzę, że państwo które opiera się na rozpamiętywaniu holokaustu sprzed 80 lat, zgotowało piekło na ziemi Palestyńczykom. Okoliczności akcji Hamasu przypominają mi atak w USA 11 września 2001 roku. Wtedy też przeplatała sie prawda z dezinformacją. Oba wydarzenia budzą u mnie wątpliwości. W jednym i drugim wypadku kołacze mi w głowie stwierdzenie – winny ten co odnosi korzyści. Miałem w momencie podania informacji o ataku Hamasu w Izraelu wątpliwości – czy naprawdę najlepszy wywiad świata Mossad, nic nie wiedział. I nic do tej pory nie rozwiewa moich wątpliwości.
Ze strategicznego punktu widzenia Stany Zjednoczone toczą globalną wojnę, aby utrzymać hegemonistyczną rolę w jednobiegunowym świecie. Do niedawana konkurenci milczeli. Dzisiaj wydaje się to już nierealne, bo na horyzoncie widzą Chiny, Indie, Brazylię, Rosję. Państwa te już na wielu poziomach współpracują i chcą świata wielobiegunowego. Stany Zjednoczone się temu muszą sprzeciwiać, bo podważa to ich role jako mocarstwa globalnego. To zapewne sprawi, że świat zapłonie jeszcze w wielu miejscach. Interes narodu polskiego jest taki, by się temu sprzeciwiać, i nie przykładać ręki do żadnych wojen w interesie USA lub ich państw-lotniskowców.
Z całą pewnością nie idzie tylko i wyłącznie o zemstę na Hamasie, a co za tym idzie depalestynizację Gazy. Chociaż tak to nam próbują przedstawić liczne media. Idzie o coś znacznie większego i tragiczniejszego w konsekwencji. Oczekiwana izraelska akcja lądowa może spowodować liczne napięcia ze strony wszystkich zaangażowanych państw. I uruchomić lawinę niepokojów w całym świecie islamskim. Być może czeka nas wieloletnia wojna między Izraelem (Zachodem), a Iranem. Decydenci Izraela dawno o niej mówią i oczekują takiego rozwoju sytuacji. Stany Zjednoczone i Izrael za wszelką cenę będą próbowały wepchnąć świat postchrześcijański w ich wojnę. Były ambasador Polski w Iraku i Arabii Saudyjskiej Krzysztof Płomiński napisał na swoim profilu fb; „Skala ryzyka wymaga jednak zaangażowania USA, do którego Waszyngton – pomny fiaska w Iraku – nie był dotąd przekonany. Obecnie podejście to może ulec zmianie. Amerykanie od miesięcy rozbudowują obecność wojskową w rejonie Zatoki i Morza Arabskiego, gdzie coraz częściej dochodzi do incydentów z Irańczykami (…) Eskalacja konfliktu (…) zagroziła [by] żegludze w Cieśninie Ormuz i na M. Czerwonym, szlakach krytycznych dla bezpieczeństwa energetycznego UE. Należałoby się też liczyć z nową falą migracji”. I trudno się z tą oceną nie zgodzić. Przecież osłabianie Europy jest również wpisane w strategię USA.
Mój rozum i serce są po stronie Palestyny. Nie mogę się zgodzić z tezą kolegi Przemysława Piasty, że to nie jest nasza wojna. A przynajmniej nie do końca mogę się z nim zgodzić. Naród polski nie ma żadnego interesu w tym by umacniać atlantyzm na Bliskim Wschodzie. Obłędne mesjanistyczne ambicje szerzenia różnorakich wynaturzonych ideologii stwarzanych w Stanach Zjednoczonych prowadzą do globalnej agresji i zmierzają do wybuchu trzeciej wojny światowej. W naszym interesie jest wszystko to co hamuje agresywną politykę szeroko pojętego ruchu stworzonego w przeszłości przez neokonserwatystów z Waszyngtonu. Świat musi zacząć traktować Palestyńczyków i ich postulaty uczciwie. Tylko uwzględnienie racji Palestyny i niepodległe ich państwo, może doprowadzić w przyszłości do pokoju.
Oczywiście nie wzywam do tego by Polacy walczyli zbrojnie ramię w ramię z Palestyńczykami. Nie oczekuje również medialnych akcji ogólnopolskiego współczucia jakie organizowano z powodu konfliktu na Ukrainie. Wystarczy, by potępić zbrodnicze praktyki jak prowadzą w Strefie Gazy – np. operację „Żelazne Miecze”, która równa z ziemią wszystkie budynki i zabija wszystkich ludzi. I zorganizować na miarę możliwości pomoc humanitarną, dla rzeczywistych ofiar okrutnej wojny. Gdyby Polską rządzili roztropni ludzie, to promowaliby na arenie międzynarodowej idee pokojowych rozmów między Izraelem a Palestyną. Bliskim mi w obecnej sytuacji hasłem jest – „żadnych wojen za Izrael”. To w przyszłości również, może mieć znaczenie.
Czego bym oczekiwał w aktualnej sytuacji? Niewiele. Wszystko to co obserwujemy pokazuje kompletne skompromitowanie zbrodniczych ideologii imperializmu (w tym syjonizmu), rasistowskich teorii o rzekomo wybranych narodach i państwach, chorych doktryn postmodernizmu, międzynarodowego systemu pseudoprawia i ślepego bankierskiego kultu bożka Mamony. Ten świat, który znamy jest w końcowej fazie, on umiera i właśnie dlatego jest tak agresywny. Kąsa wszystkich tych, których nie udało mu się przez dziesięciolecia skolonizować. Chciałbym, by te straszne wydarzenia w Palestynie uświadomiły większej ilości ludzi plany jawnej i niejawnej metawładzy. Chciałbym by Polacy byli bardziej wyczuleni i odczytywali sygnały mówiące co nam wszystkim szykują. I wreszcie chciałbym byśmy pamiętali, że każdym podmuchu historii pojawia sie nowa nadzieja. Czekamy na alternatywę dla Polski.
Łukasz Jastrzębski
fot. public domain
Myśl Polska, nr 43-44 (22-29.10.2023)