Mija właśnie 20 lat od rozpoczęcia jednej z krwawych, amerykańskich Wojen kolonialnych, II wojny irackiej w Zatoce Perskiej.
Dziś za naszą wschodnią granicą trwa kolejna amerykańska wojna, w którą chce nas uwikłać «rządząca» w Warszawie proamerykańska Partia Wojny, będąca w roku 2003 za zniszczeniem Iraku. Dziś Partia Wojny chce nas, w interesie Ameryki uwikłać w wojnę na Ukrainie, stając jednocześnie rzekomo w obronie Papieża Pokoju, zaatakowanego tak bluźnierczo przez amerykańsko-ubecką stację telewizyjną, Papieża, który w momencie amerykańskiej agresji na Irak zwyczajnie po ludzku płakał.
W nocy z 19 na 20 marca 2003 roku amerykańskie wojska „wielkiego szatana”, wsparte przez Brytyjczyków i Polaków zaatakowały Bagdad i obaliły rządy dyktatora Saddama Husajna, niszcząc trwale, praktycznie na zawsze, podstawy państwa irackiego. W wyniku amerykańskiej wojny w Iraku poniosło śmierć 655.000 cywilnych Irakijczyków – ocenili naukowcy z Bloomberg School of Public Health Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
Wojna amerykańska w Iraku z roku 2003 przyniosła śmierć i zniszczenia, otworzyła okres prawdziwego chaosu i upadku na Bliskim Wschodzie. Amerykanie nie poradzili sobie z powstającymi błyskawicznie grupami terrorystycznymi, o ile ich sami, dla politycznego chaosu, nie tworzyli. Nowe irackie władze nie były w stanie podnieść kraju z upadku gospodarczego, który trwa do dzisiaj.
Gdy Aleksander Kwaśniewski i Jarosław Kaczyński deklarowali, że „to jest nasza Wojna”, Jan Paweł II potępiał tę wojnę i publicznie płakał nad Irakiem. Powodowany jakimś profetycznym przeczuciem, Papież nazwał ten konflikt mianem „koszmarnego i nieodwracalnego w skutkach przedsięwzięcia”. Raport sir Johna Chilcota (sporządzony przez specjalną komisję śledczą brytyjskiego rządu) ukazał bezsensowny i absurdalny charakter konfliktu zbrojnego, rozpętanego w nocy 19 na 20 marcu 2003 roku przez siły międzynarodowej koalicji w celu usunięcia Saddama Husseina. Dyktatora wprawdzie obalono, ale jednocześnie zamieniono Irak w siedlisko terroryzmu i przestępczości zorganizowanej, grunt dla powstania kalifatu Państwa islamskiego.
Będący u schyłku życia, walczący z chorobą, zdradzony przez Polaków Papież Jan Paweł II do ostatniej chwili zabiegał wówczas o rozwiązanie narastającego konfliktu na drodze dyplomatycznej. Niestety zabiegał na próżno. Tak w świecie jak i w Polsce rządziła zbrodnicza Partia Wojny… Na konferencji prasowej, roboczym śniadaniu z udziałem zaproszonych watykanistów w styczniu 2003, ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Angelo Sodano odpowiadał pytania dotyczące prawdopodobnej interwencji zbrojnej, którą Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, przy wsparciu Polski planowały podjąć przeciwko Irakowi.
Angelo Sodano w imieniu Jana Pawła II przemówił do Amerykanów: „Zwracamy się do naszych amerykańskich przyjaciół z apelem o rozsądek: zróbcie rachunek sumienia i zastanówcie się przede wszystkim, czy z waszego punktu widzenia ma w ogóle jakikolwiek sens rozdrażnianie liczącej miliard wyznawców społeczności muzułmanów i ściąganie na siebie wrogości całego świata islamskiego na być może wiele dziesięcioleci? Czy tego właśnie chcecie?”.
Mając świadomość katastrofy humanitarnej, grożącej mieszkańcom regionu Bliskiego Wschodu Jan Paweł II, wykorzystując w pełni swój charyzmat osobisty, do ostatniej chwili nie ustawał w wysiłkach dyplomatycznych na rzecz zażegnania niebezpieczeństwa wybuchu wojny. Jak się później okazało, powodowany jakimś profetycznym przeczuciem, papież słusznie określił ten konflikt mianem „koszmarnego i nieodwracalnego w skutkach przedsięwzięcia”.
W ramach podejmowanych przez siebie działań dyplomatycznych mających na celu uchronienie świata przed wojną, Jan Paweł II nie tylko osobiście spotykał się z wieloma przywódcami i głowami państw, które pragnął zjednać dla idei znalezienia pokojowego rozwiązania impasu, ale niejednokrotnie korzystał też z pomocy swych specjalnych wysłanników. Należeli do nich kard. Roger Etchegaray, którego Papież skierował do Iraku w celu przeprowadzenia rozmowy z Saddamem Husseinem, oraz kard. Pio Laghi, który udał się do Waszyngtonu na rozmowę z Georgem Bushem.
Niestety przyjęta wówczas przez USA i koalicję amerykańskich wasali antysaddamowska doktryna „uderzenia wyprzedzającego” z góry przekreślała jakiekolwiek szanse na wypracowanie kompromisu mogącego ocalić pokój. Potrzeba Wojny, chęć mordowania, rządza krwi i pragnienie wojennych łupów były większe niż to, do czego apelował Papieski rozsądek. W świetle ujawnionych kilka lat potem faktów o szokujących kłamstwach, nieprawdziwych informacjach wywiadowczych na temat rzekomych składów broni masowego rażenia, mających jakoby znajdować się w kontrolowanym przez reżim Iraku, jeszcze bardziej napełnia wszystkich ludzi dobrej woli graniczącym z niedowierzaniem uczuciem głębokiego rozgoryczenia, żalu i smutku, obnażając zarazem absurdalny i haniebny charakter tej wojny – informował Watykan.
W raporcie Chilcota stwierdza się, że ówczesny premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, podobnie jak George Bush junior byli zwolennikami opcji wojny za wszelką cenę i nie dopuszczali nawet najmniejszej myśli o szukaniu alternatywnych możliwości rozwiązania konfliktu. Polska Kwaśniewskiego i Polska Kaczyńskiego wiernopoddańczo poszła drogą kłamstwa, drogą cywilizacji śmierci, wbrew stanowisku świętego, polskiego Papieża.
Prawda jest zawsze pierwszą ofiarą wojny. To, co zastanawia najbardziej to fakt, że aż tak bardzo, że może najbardziej propagandzie kłamstwa ulegają Polacy, Naród św. Jana Pawła II.
Szatan wygrywa swoje wojny najpierw w wymiarze propagandowym. Tak było z wojną w Iraku i tak jest z wojną na Ukrainie. Czymże innym, jak nie brutalną i wyrachowaną propagandą, obliczoną na ogłupienie i zmanipulowanie światowej opinii publicznej, były rozpowszechniane drogą medialną kłamstwa wojennego lobby o rzekomo ukrywanych na terenie Iraku składach broni masowego rażenia i arsenałach broni zakazanej przez międzynarodowe konwencje, budzącej powszechne przerażenie broni chemicznej.
Jednocześnie ignorowano i nie dopuszczano do medialnego przekazu nawoływań i ostrzeżeń Kościoła oraz innych środowisk przeciwnych wojnie na temat konsekwencji, jakie musiała ona nieuchronnie za sobą pociągnąć. W szczególności na temat groźby wszechogarniającego kraj i region chaosu oraz postępującego w ślad za nim rozkwitu islamskiego terroryzmu.
W efekcie rozpętanej przez administrację George’a Busha i rząd Tony’ego Blaira wojennej pożogi, określanej mianem II wojny w Zatoce Perskiej, śmierć na irackiej ziemi zebrała niezwykle krwawe i obfite żniwo w postaci kilkuset tysięcy ofiar cywilnych unicestwionych przez, jak się okazało, niestety wcale nie aż tak inteligentne bomby, jak to deklarowali koalicyjni agresorzy. Pozostałe skutki tego absurdalnego konfliktu zarówno kraje Bliskiego Wschodu, jak i kraje innych części świata odczuwają w większym lub mniejszym stopniu jeszcze po dzień dzisiejszy.
Gdy z czasem okazało się, że wojna jest nieunikniona, Jan Paweł II ogłosił dzień 5 marca 2003 dniem modlitwy i postu w intencji pokoju w Iraku i Ziemi Świętej, a na jego zaproszenie do wzięcia w nim udziału odpowiedzieli masowo ludzie z całego świata, przynależący do różnych religii. W niedzielę 16 marca 2003 r., w swym przemówieniu wygłoszonym przed modlitwą Anioł Pański na placu św. Piotra w Rzymie, Jan Paweł II zwrócił się do słuchających go wiernych i całej społeczności międzynarodowej tymi oto słowami:
„W obliczu straszliwych konsekwencji, jakie międzynarodowa operacja zbrojna niosłaby dla ludności Iraku i równowagi całego, i tak już mocno doświadczonego, regionu Bliskiego Wschodu oraz mając na uwadze niebezpieczeństwo uaktywnienia się ekstremizmów, wołam do wszystkich: wciąż jeszcze jest czas na negocjacje; wciąż jeszcze jest szansa na pokój; nigdy nie jest za późno na to, aby się porozumieć i kontynuować rozmowy pokojowe”.
Chwilę później do milionów ludzi na całym świecie z głębi serca popłynęło pamiętne papieskie przesłanie: „Ja należę do tego pokolenia, które doświadczyło koszmaru II wojny światowej i któremu udało się przeżyć. Wszystkim młodym ludziom oraz wszystkim, którzy są ode mnie młodsi i którzy w związku z tym sami tego nie doświadczyli, mam dziś obowiązek powiedzieć: Nigdy więcej wojny!”.
Znany już dziś wszystkim przebieg późniejszych wydarzeń nie pozostawia cienia wątpliwości co do tego, że należało dać dużo większy posłuchać proroczym i pełnym dalekowzrocznej mądrości słowom Jana Pawła II, sędziwego świadka historii, pamiętającego czasy największych okropieństw XX wieku, jakie dane było mu przeżyć w sponiewieranej przez los ojczyźnie, zamiast rozpętywać jakże bezsensowną i absurdalną wojnę.
Z dużo większą atencją i powagą należało również wsłuchiwać się w głos mieszkających w Iraku chrześcijan, których apele i nawoływania o nieuleganie szkodzącym sprawie pokoju manipulacjom zachodniej machiny propagandowej skwapliwie bagatelizowano, czyniąc przedmiotem zadziwiająco niewybrednych kpin, a w najlepszym wypadku zbywano bezpodstawnymi oskarżeniami o nieobiektywność i niewiarygodność, które jakoby miały mieć swe źródło w rzekomej zależności finansowej tamtejszych środowisk pacyfistycznych od irackiego dyktatora.
Wymownym potwierdzeniem opisanego wyżej klimatu są wypowiedziane jeszcze przed zbrojną fazą konfliktu słowa biskupa Babilonu, Shlemona Warduniego: „Staramy się uświadomić środowiskom politycznym i dyplomatycznym, że Zachód tak naprawdę wie bardzo niewiele na temat Iraku oraz na temat mechanizmów i zasad, na jakich opiera się funkcjonowanie i życie tego kraju. Podejmowanie jakiejkolwiek interwencji w oparciu o tak skąpe i powierzchowne informacje, czy wręcz na podstawie błędnych przekonań, może jedynie pogorszyć i tak już niesamowicie trudną sytuację, doprowadzając do katastrofy humanitarnej o kolosalnych rozmiarach”.
Tymczasem, jak pokazał późniejszy rozwój wydarzeń, iraccy chrześcijanie będący zadeklarowanymi przeciwnikami koalicyjnych planów interwencji zbrojnej w Iraku, nie byli „wspólnikami Saddama”, lecz najzwyczajniej w świecie trzeźwo patrzącymi na życie realistami, którzy – w odróżnieniu od entuzjastów opcji prowojennej – potrafili zachować zdrowy rozsądek i jakże pożądany w tak dalece kryzysowej sytuacji kręgosłup moralny.
Krwawe i bezwzględne żniwo terroryzmu, którego wciąż jesteśmy świadkami, zatacza coraz szersze kręgi. Działa na tak dużą skalę, że środki masowego przekazu ledwo nadążają z relacjonowaniem wydarzeń. Najwyższy czas spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że wciąż jeszcze niezamknięty bilans rozpętanej 20 lat temu wojny prezentuje się nie tylko tragicznie, ale i wyjątkowo cynicznie. Ile jeszcze tych będziemy musieli przeżyć tych kolorowych rewolucji, ile wojennych interwencji rzekomo w obronie demokracji i praw człowieka? Ile kłamstw przyjdzie nam jeszcze wysłuchać? Kiedy wreszcie Polacy odkryją Nauczanie swojego Wielkiego Świętego Papieża?
Bogdan Kulas
fot. public domain
Na podst. www.lastampa.it/vatican-insider/it/