Kilka krajowych i międzynarodowych lewicowych mediów poinformowało, że strzały oddane w zaporoską elektrownię jądrową były wynikiem rosyjskiego ataku. Informacje te pochodzą głównie od ukraińskich urzędników.
Natknęliśmy się również na artykuł, z którego nie było nawet jasne, że w tej chwili terytorium elektrowni jądrowej jest kontrolowane przez wojska rosyjskie. Prawdopodobnie nie przez przypadek, więc trudno byłoby wyjaśnić, dlaczego Rosjanie ostrzeliwują obiekt, który kontrolują i zajmują.
Jeśli spojrzymy na tę kwestię z nieco szerszej perspektywy, można powiedzieć wprost, że o ile żadna ze stron nie jest zainteresowana bombardowaniem elektrowni, o tyle Rosjanie mogą być szczególnie narażeni na ewentualną awarią jądrową. Obiekt znajduje się nad brzegiem Dniepru, na południe od którego znajduje się Kanał Północnokrymski. Świeża woda jest dostarczana na okupowany przez Rosję Krym kanałem założonym w 1971 roku. Po zajęciu i aneksji terenu w 2014 roku władze ukraińskie zamknęły kanał, co doprowadziło do poważnego niedoboru wody, ale w następstwie rosyjskiego ataku w lutym 2022 roku, 26 marca, w pobliżu Chersonia, Rosjanie wysadzili tamę blokującą wodę, co ponownie zapewniło jej dostawy na Krym. Po ewentualnej awarii jądrowej w Zaporożu Dniepr miałby ze sobą dużo promieniującego materiału, który dostałby się również do systemu wodnego półwyspu przez Kanał Północny Krym, czyniąc go potencjalnie bezużytecznym.
Tak więc ktokolwiek strzela do elektrowni jądrowej, Rosjanie mają bardzo mały interes w katastrofie, która ma się wydarzyć. Oczywiście, w morzu wszechogarniającej rosyjskiej i ukraińskiej propagandy trudno jest oddać sprawiedliwość. Ale ważne jest, aby pamiętać o faktach.
Za: Magyar Nemzet, 17.08.2022
Fot. wikipedia commons