FelietonyKoniuszewski: „Żniwiarze”

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

To dzisiaj słowo archaiczne, które wychodzi z obiegowego użycia. Nie uświadczymy już żniwiarzy, nie ma też i żniw, pozostało kombajnowanie. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat polska wieś doznała wielkich zmian. Pod tym względem żyjemy w nowej epoce. Pozostali tak zwani producenci rolni i jakieś stare enklawy, które możemy nazwać skansenem. Jednak próżne żale, a i nie o tym zamierzam teraz pisać.

Z własnych obserwacji, a też z biblijnych mądrości wiemy, że wszystko pod słońcem ma swój właściwy czas. Jest zatem czas orania, siania i czas zbierania, czyli żniwowania. Taka jest kolejność narzucona ludziom przez żelazne prawa natury.  Jaki z tej prawidłowości wynika zatem wniosek ogólny. Otóż brzmi on następująco: wszystko co się czyni, co w życiu przeprowadza się musi mieć zachowaną swoją kolejność. Tylko takie działania dają nadzieję na końcowy sukces. Każde pogwałcenie tej uniwersalnej reguły – to pewna klęska. Niekiedy niezwykle dotkliwa.

Te spostrzeżenia możemy, w całości, rekomendować tym wszystkim, którzy już zajmują się – albo mają taki zamiar – polityką; a jest ona dzisiaj walką o zdobycie władzy lub sztuką jej utrzymania. Rzemiosłem – w żadnym przypadku służbą czy misją! Trzeba, przede wszystkim, znakomicie orientować się, w którym momencie znajdują się te zabiegi. Orzemy, siejemy, czy może już zbieramy? O co zatem chodzi? W naszej epoce rozbuchanego parlamentaryzmu, wszędobylskich ochlokratycznych manier jest to zdolność niezmiernie cenna. Zwłaszcza, iż tak zwanym politykiem teoretycznie może zostać każdy. Wystarczy zamarzyć, przynajmniej z pozoru. Współczesne reguły świata publicznego życia przypominają ludowe baśnie o głupich, ale przebiegłych Jasiach, którzy w dużej liczbie przybywają na zawody, na których należy uśmiercić przebrzydłego smoka albo uwolnić od cierpień nieszczęśliwą księżniczkę. Wszystko jest nieco zaczarowane, takie jakby nierealne. Jednak skutki okazują się być bardzo rzeczywiste.

Wejście do kasty polityków wcale nie jest takie proste. Trzeba dobrze rozpoznawać różne reguły, a jedną z ważniejszych jest zdolność odpowiedniej i trafnej oceny momentu zawodów, jak w szachach. Jest debiut, gra środkowa i końcówka. Z tym, że przegrać można zawsze. Są oczywiście i w grze, i w polityce błyskotliwe sukcesy oraz niebotyczne kariery. Jednak taki bieg spraw należy do wyjątków. Normą jest rzemiosło. Twarda praktyka… Całą tę sztukę skutecznego uprawiania politycznego rękodzielnictwa z powodzeniem da się rozciągnąć na umiejętność prowadzenia rozmów i negocjacji. Trzeba wiedzieć w jakim jesteśmy stadium. A każde ma swoiste właściwości. Przyśpieszając czy spowalniając można wszystko zniszczyć. A nie często trafi się kolejna okazja. One, na ogół, bezpowrotnie przemijają.

Żeby jednak to i owo o tych spawach wiedzieć należy mieć dobre rozeznanie, niczym rolnik. On rozumie, że nie da się siać bez wcześniejszego przygotowania gleby pod uprawę, zaś żąć gdy owoc niedojrzały. Wcześniej zgromadzony po prostu zgnije albo spleśnieje. Cały wysiłek pójdzie zatem na marne. Świadczy to między innymi i o tym, że polityka jest też rodzajem sztuki, jak zresztą i uprawa ziemi. Na końcu wszystko sprowadza się do plonu. A wracając na grunt testamentowych pouczeń (zakopane talenty), mogą być one ubogie albo obfite. Gdy są dorodne trzeba je umiejętnie spożywać, by przedwcześnie nie przetrwonić. Nie wolno być utracjuszem, czy synem marnotrawnym. Dobrze jest też – mimo wszystko – widzieć w tym także swoje powołanie i rodzaj służby.

Antoni Koniuszewski

Myśl Polska, nr 25-26 (19-26.06.2022)

Redakcja