OpinieSzlęzak: Może nie być dobrych rozwiązań

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Dzisiaj obudził mnie sms od kolegi o treści: a jednak wojna. Włączyłem telewizor i jak nigdy przeglądnąłem wszystkie kanały informacyjne oraz kanał telewizji ukraińskiej. Rzeczywiście wojna. Moje przewidywania, ze wojny nie będzie okazały się gówno warte. Niestety nie pierwszy raz. Mam osobistą pretensję do Włodzimierza Putina, że nie zapoznał się z moimi przewidywaniami i się nie zastosował.

Pretensję ma również moja mama i to nie tylko do Putina, ale i do mnie, ale w tych pretensjach nie ma żadnej ironii. Przecież zapewniałem mamę, ze wojny nie będzie. Mama jako dziecko przeżyła wojnę i przypomniała mi swoje tragiczne przeżycia. Strach, głód i okrucieństwo. Spytała czy giną ludzie? Odpowiedziałem, że jak to na wojnie – giną. Spytała czy zabijane są dzieci. Drętwo powiedziałem, że tak. Ze łzami w oczach spytała mnie czy tam nie ma policji, żeby zrobiła z tym wszystkim porządek. Ze smutnym uśmiechem odpowiedziałem, że policja nic na to nie poradzi.

Jeszcze wczoraj chciałem coś jeszcze raz napisać o konieczności budowania i utrzymywania dobrych relacji z Rosją. Miało to brzmieć mniej więcej tak, że im bardziej łatwo stać się wrogiem Rosji Putina i im trudniej zbudować z nią dobre relacje, tym bardziej państwo w położeniu Polski powinno o to zabiegać, ponieważ liczenie na sojusze mające zabezpieczyć przed agresywną polityką Rosji jest ryzykowne. Rano uważałem, że ta myśl straciła jakąkolwiek zasadność. Teraz, wieczorem z powrotem do niej wracam, ponieważ nie mam dobrych przeczuć. Życzę Putinowi by tę wojnę przegrał, ale obecnie więcej jest przesłanek wskazujących, że ją wygra. Nie wierzę, że Zachód zdobędzie się na działania, które rzucą Rosję na kolana. Bardziej wierzę, że po opanowaniu Ukrainy i stworzeniu jakichś marionetkowych rządów, zachód Ukrainy, graniczący z województwami podkarpackim i lubelskim, stanie się tyle biednym, co i szowinistycznym banderlandem, wściekle napuszczanym na Polskę. Syndromy tego już są. Obawiam się, że banderyzm już jest i niedługo będzie jeszcze w większych rozmiarach jednym z głównych narzędzi rosyjskiej polityki wobec Polski.

Nie jestem w stanie przewidzieć wszystkich rozstrzygnięć, którymi skończy się wojna Rosji z Ukrainą. Jednak już widać, że z niezależności Białorusi nie zostało nic poza pokrzykiwaniem Aleksandra Łukaszenki, a Ukraina, jak już napisałem, stanie się państwem wasalnym. I co? I już teraz trzeba się zastanawiać jak ułożyć sobie relacje z Rosją, którą nadal będzie rządził Putin. Jeśli nie dojdzie do wojny Zachodu z Rosją, a sądzę, że raczej nie dojdzie, to nikt nie będzie bojkotował Putina ani go ignorował, a tym bardziej nie będzie go traktował jak przestępcę w myśl prawa międzynarodowego. Jeśli nie będzie wojny z Rosją, to wcześniej czy później Zachód – a Niemcy najwcześniej – zaczną z Rosją robić interesy, o ile w ogóle teraz je robić przestaną.

W tej sytuacji dla Polski może nie być dobrych rozwiązań. Jesteśmy coraz bliżej sytuacji, w której na nie wiadomo jak długo nie będzie miejsca ani szans na politykę względem Rosji zgodną z polskim interesem narodowym. Polska polityka w tym względzie stanie się funkcją polityki amerykańskiej ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.

Od lat twierdzę, że Polska nie jest państwem niepodległym. Jesteśmy w momencie, w którym sny o niepodległości mogą skończyć się na dziesięciolecia. By tak nie było już teraz trzeba się zastanowić nad polityką Polski wobec Rosji (w tym zależnymi Ukrainą i Białorusią) po ustaniu obecnego konfliktu. Polityką zgodną z polskim interesem narodowym, co nie musi być tożsame z interesem USA czy Unii Europejskiej, czyli Niemiec i może Francji. Na razie nastawienie do Rosji głównych sił politycznych w Polsce, kształtuje się tak, jakby strach przed i wrogość wobec niej miały być aksjomatem polityki zagranicznej, niemal wykluczającej możliwość normalizowania relacji.

Można uważać Rosję Putina za immanentne zło, które ocenia się głównie w kategoriach moralnych. Tylko trzeba pamiętać, że są państwa i rządy, które takich ocen nie uznają albo traktują je instrumentalnie. Polska póki co nie potrafiła narzucić swojej wizji Rosji największym i najsilniejszym państwom w UE i NATO. Za złudzenie uważam, że uda się to nawet teraz. Dobrym przykładem niech będzie Wielka Brytania. Przez kilka lat rosyjskie tajne służby bezkarnie mordowały na terenie tego państwa przeciwników Putina, o czym brytyjskie służby wiedziały. Kolejne brytyjskie rządy zamiatały te morderstwa pod dywan w imię ogromnych interesów gospodarczych robionych z Rosją. Mocarstwowa duma Brytyjczyków bardzo na tym cierpiała, ale ważniejsze były miliardowe kontrakty z rosyjskimi firmami. Nie sądzę, żeby w tym podejściu Zachodu do Rosji coś się zmieniło. Niestety również nie sądzę, żeby w Polsce coś z tego rozumiano.

A Państwo uważacie, że po tej wojnie trzeba mieć relacje z Rosją zabezpieczające nasze interesy?

Andrzej Szlęzak

Redakcja