OpiniePolskaCzy Polacy w ogóle potrzebują Polski?

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

9 lutego 2022 roku Parlament Europejski opublikował raport z wynikami sondażu przeprowadzonego przez Kantar Public, którego myśl przewodnia na stronie tytułowej to „Obrona demokracji, wzmocnienie pozycji obywateli”. W badaniu brało udział około 27 tysięcy obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej. Oprócz wielu pytań sondażowych dotyczących ochrony demokracji, zadowolenia z obranego przez UE kierunku rozwoju, poruszenia tematu zdrowia „publicznego”, ochrony praw obywatelskich i wielu innych populistycznych „treli-moreli” – uwagę moją przykuł jeden konkretny sondaż z tegoż raportu oraz zajęcie w nim niechlubnego pierwszego miejsca przez uczestniczących w tym badaniu obywateli Rzeczpospolitej Polskiej.

Powyżej przedstawiony sondaż dotyczy poparcia obywateli Unii Europejskiej (z podziałem na poszczególne państwa członkowskie) dla przynależności do UE. Jak wyraźnie widać na załączonym obrazku, aż 82 % spośród badanych Polaków zadeklarowało pełne poparcie dla członkostwa w Unii Europejskiej. Wynik tego sondażu skłonił mnie do bardzo smutnej refleksji i postawienia sobie kluczowego pytania – czy w takim razie Polakom, Polska jest w ogóle do czegokolwiek potrzebna?

Czym jest Unia Europejska?

Byśmy mogli odpowiedzieć na to pytanie, musimy przede wszystkim poznać cele tegoż tworu politycznego, a to przy okazji pozwoli nam, Polakom, zrozumieć zagrożenia związane z członkostwem Rzeczpospolitej w Unii Europejskiej. W tym celu, wypadałoby spojrzeć na sprawę holistycznie nakreślając szerszy kontekst. Historycznie, zaczątkiem projektu, który ideowo pokrywa się z tym, co obecne państwo europejskie realizuje, jest niemiecki projekt Mitteleuropa z 1915 roku autorstwa Friedricha Naumanna.

Projekt ten, pośrednio łączący się z XIX-wieczną ideą poszerzania Lebensraum (przestrzeni życiowej dla Niemiec) zakładał utworzenie na terenach Europy Środkowej i Środkowo-Wschodniej związku państw uzależnionych politycznie, ekonomicznie, a z czasem również i kulturowo od państwa niemieckiego. Kluczowym aspektem miało być sprawienie, by gospodarki tychże państw, stanowiły jedynie uzupełnienie gospodarki niemieckiej, a nie były gospodarkami w pełni samowystarczalnymi i suwerennymi.

Skupiając się jedynie na kwestii Polski, trzeba przyznać, że aspekt ekonomiczny projektu Mitteleuropa realizowany jest po dziś dzień w Dorzeczu Wisły z ogromnym powodzeniem. Dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny za okres styczeń-listopad 2021 roku, dotyczące wymiany handlowej Polski, pokazują jednoznacznie, że gospodarka polska bez gospodarki niemieckiej praktycznie nie istnieje. Polski eksport do Niemiec to aż 28,7 % całego polskiego eksportu (dla porównania do Czech to 5,9 %; Francji 5,7 %; Wielkiej Brytanii 5,1 %; Rosji 2,8 %), natomiast polski import z Niemiec to 26,3 % całego polskiego importu (dla porównania z Czech 3,8 %; Francji 3,9 %; Rosji 5,9 %; Chin 9,8 %) . Nie da się, więc zaprzeczyć, że jeżeli prawie jedna-trzecia polskiego eksportu wędruje do Republiki Federalnej Niemiec, a ponad jedna czwarta polskiego importu pochodzi z RFN, to Polska jest bardzo mocno uzależniona od gospodarki niemieckiej, a z kolei Niemcy są bardzo mocno uzależnione od gospodarki polskiej.

Jeżeli natomiast zwrócimy uwagę na rodzaj produktów jakie Polacy sprzedają do RFN, to oprócz mebli próżno szukać tam gotowych produktów trafiających bezpośrednio na rynek niemiecki pod etykietą Made in Poland. Polacy eksportują do Niemiec głównie części do maszyn, samochodów osobowych i ciężarowych, konstrukcje do produkcji statków i łodzi, wyroby włókiennicze, produkty rolne, artykuły spożywcze, oraz wcześniej wspomniane meble – stając się idealnym (z punktu widzenia interesów niemieckich) uzupełnieniem gospodarki RFN. Co niezwykle istotne, to najlepszym i niestety jednym z najczęściej eksportowanych „towarów” do Niemiec są polscy inżynierowie, informatycy i lekarze. Ciekawe jest również to, że do kluczowych towarów importowanych do Polski z RFN zaliczają się niemieckie auta osobowe, które notabene powstały przecież z części i półproduktów dostarczonych przez polskich przedsiębiorców, ale jako finalny produkt z odpowiednio naliczoną wysoką marżą są sprzedawane jako produkty Made in Germany. Tak wygląda ekonomiczna strona projektu Mitteleuropa.

Uzależnienie polityczne

Oprócz aspektu gospodarczego, Polska jest również mocno zależna od Niemiec politycznie. Co prawda, w Dorzeczu Wisły widać potężne wpływy amerykańskie i brytyjskie (które również są w Niemczech, w konsekwencji porażki Niemiec w II wojnie światowej i stacjonowania tam wojsk amerykańskich po dzień dzisiejszy), ale, tak czy inaczej, istnienia ogromnych niemieckich wpływów politycznych w Polsce zanegować się nie da.

Wyraźnym tego dowodem, są postaci, takie jak Ewa Kopacz czy Donald Tusk, którzy za swoich rządów w Polsce prowadzili politykę wyraźnie proniemiecką, do tego stopnia, że w zamian za to otrzymali wysokie posady w strukturach Unii Europejskiej. O kwestii objęcia funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej przez Donalda Tuska (już na dwa lata przed tym zdarzeniem) informował na swoich łamach dziennik „Fakt”, należący do koncernu medialnego Ringier Axel Springer – pisząc, że Donald Tusk ma „obiecane” przez ówczesną kanclerz Niemiec Angelę Merkel wysokie stanowisko w strukturach unijnych.

Dodatkowo, niezwykle ciekawe są słowa jednego z ojców założycieli Platformy Obywatelskiej, czyli Pawła Piskorskiego, który na antenie TVN24 poinformował, że Donald Tusk w latach dziewięćdziesiątych, jeszcze jako lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego otrzymał pożyczkę w wysokości miliona marek od niemieckiej partii CDU. Niedawno Donald Tusk powrócił do polskiej polityki, zapowiadając koniec rządów Jarosława Kaczyńskiego. Fakt ten, jak również fakt wzmożonej aktywności brytyjskiej w regionie – może oznaczać nieznaczne wyhamowanie rozszerzania się wpływów amerykańskich w Dorzeczu Wisły wobec coraz śmielszych prób podważania obecnego politycznego porządku świata przez Chińską Republikę Ludową i konieczności maksymalnego skupienia swojej uwagi na regionie Pacyfiku.

Stanom Zjednoczonym coraz bardziej zaczyna doskwierać syndrom „krótkiej kołdry”, gdzie całkowite zabezpieczenie Europy Środkowo-Wschodniej przed rozszerzaniem się wpływów rosyjskich lub właśnie niemieckich musiałoby się spotkać z jednoczesnymi brakami w zabezpieczeniu regionu Pacyfiku – i na odwrót, pełne zaangażowanie na Pacyfiku, rodzi możliwości dla, np. Republiki Federalnej Niemiec, by na nowo podjąć próbę zainstalowania Donalda Tuska na stanowisku Prezesa Rady Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej i zakończyć wyraźnie proamerykańskie rządy Prawa i Sprawiedliwości. Co prawda Amerykanie próbują swoje braki rekompensować poprzez zezwolenie Wielkiej Brytanii na powrót do aktywnej gry w Europie Środkowo-Wschodniej, ale jednak Brytyjczycy to nie tak wymagający rywal dla Niemiec jak oni, w kontekście rywalizacji o wpływy na terytorium Polski.

Niemcy a kwestia Polska

O ile Polska jest wyraźnie uzależniona od Niemiec od strony gospodarczej oraz politycznej (tu akurat do podziału z Brytyjczykami i Amerykanami), o tyle pozostaje aspekt kulturowy i mentalny ekspansji niemieckiej w Polsce.

„(…) W Prusach skutkiem procesu odrodzenia narodowego, postępującego szybko wśród ludności polskiej w ostatnich kilku dziesięcioleciach, polityka germanizacyjna napotkała na niesłychanie silny, żywiołowy i zorganizowany opór (…) Miasta w Poznańskiem w znacznej mierze niewątpliwie się spolszczyły, a jednocześnie z emigracją żywiołu żydowskiego do Niemiec wytworzył się wcale silny stan średni polski — warstwa kupiecka i rzemieślnicza, która wyparła znaczną część kupców i rzemieślników niemieckich, pomimo stosowanego przez Niemców bojkotu ekonomicznego. (…) Germanizacja, jako naturalny proces asymilacji ludu z niższą kulturą przez kulturę wyższą, ustała: kulturze niemieckiej Polacy przeciwstawili własną, żywotną i zdolną do współzawodnictwa. W tych warunkach rządowi pruskiemu pozostała tylko droga wynaradawiania przez użycie fizycznej przemocy (…) ”

Przytoczony cytat to fragmenty książki pod tytułem Niemcy, Rosja i kwestia Polska autorstwa Romana Dmowskiego dotyczące sytuacji Polski w zaborze niemieckim. Choć nie sposób ww. cytatu przełożyć w skali jeden do jednego na czasy obecne, to jednak daje on do myślenia i pozwala nakreślić kierunek, w którym powinno zmierzać myślenie Polek i Polaków. Solidarność, wspólne wartości, świadomość celu w jakim zmierza Naród Polski, siła kulturowa i mentalna oraz zjednoczenie wobec wspólnej idei jaką jest Rzeczpospolita Polska to niewątpliwa siła dzięki której nasi przodkowie potrafili przetrwać 123 lata okupacji i próby germanizacji, rusyfikacji oraz używania nas do realizacji interesów obcych mocarstw.

Niestety, w nawiązaniu do sondażu, który przytoczyłem na początku tegoż felietonu, tak naiwne i ochocze popieranie Unii Europejskiej będącej projektem wyraźnie niemieckim, utwierdza w przekonaniu jaki ogrom pracy przed nami, jeżeli w ogóle interesuje nas Polska jako podmiotowy byt polityczny z własnymi niezależnymi elitami i posiadającym własną, wyraźną tożsamość narodem, w którym ludzie nie są nowoczesnymi „obywatelami świata”, trzymającymi w dłoni tęczową flagę i celebrującymi swoje najważniejsze święta państwowe przy aprobacie dla „orła z czekolady”. I choć pracy, jak już wspomniałem, przed nami bardzo dużo, to jednak pocieszający jest fakt, że, idąc za słowami Richarda M. Weavera, „idee mają konsekwencję”, i jakakolwiek zmiana najpierw musi zajść w naszych głowach, na co nigdy nie jest za późno.

Karol Sikorski

Redakcja