OpinieO Paradzie Równości w Warszawie krótka opinia

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Wczoraj, w Warszawie, odbyła się Parada Równości. Pod patronatem Rafała Trzaskowskiego oczywiście.

Od zawsze byłem przeciwny takim paradom. Pierwszy raz w roku 2003, kiedy byłem radnym miejskim w Poznaniu. Podpisałem wtedy z kilkoma radnymi, także Platformy Obywatelskiej – niektórzy pewnie dziś już nie pamiętają, albo nie chcą tego pamiętać – wniosek do prezydenta Ryszarda Grobelnego, aby takiej parady zakazał. Prezydent się wtedy do wniosku nie przychylił. Zrobił to rok później – ze względów bezpieczeństwa – i miał rację. Sąd wtedy tę jego odmowę uchylił. Dlaczego byłem i jestem przeciw? Z dwóch powodów.

Pierwszy to taki, że sposób w jaki ludzie realizują swoją seksualność jest kwestią prywatną. Intymną. A sprawy intymne, dotyczące ludzkiej seksualności, nie powinny być przedmiotem manifestacji ulicznych. I to niezależnie od tego, kto jak tę seksualność realizuje. Gdyby osoby heteroseksualne chciały manifestować publicznie kwestie związane z tym, jak swoją heteroseksualność realizują, też byłbym przeciw. I po drugie. Te manifestacje to tylko początek stawianych publicznie postulatów. Co będzie dalej? To jasne. Klarownie określił to Paweł Rabiej w wywiadzie dla Roberta Mazurka, w kampanii europejskiej 2019 roku. Że najpierw związki partnerskie, potem małżeństwa homoseksualne, a potem adopcja dzieci przez te pary.

Rabiej nie powiedział wtedy nic odkrywczego. Tak to po prostu działa. Na marginesie: tą wypowiedzią przesądził wówczas o przegranej Koalicji Europejskiej w najłatwiejszych dla niej wyborach. Tak uważam.

A więc – w interesie tych potencjalnie adoptowanych dzieci – nie wolno się godzić na pierwsze kroki na drodze, której metą jest to właśnie.

Co innego dyskryminacja. Jeśli ktoś, z powodu realizacji swojej seksualności jest prześladowany w pracy, doprowadzony do samobójstwa, lub w inny sposób nękany, to tu interwencja państwa powinna być oczywista. Oczywista i stanowcza. Najklarowniej – tak uważam – przedstawił to moje stanowisko Katechizm Kościoła Katolickiego, gdzie czytamy:

„Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, że „akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”. Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

Znaczna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej; dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować je z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji” (§ 2357, 2358).

To jest moje stanowisko w tej sprawie. Jasna opinia na temat aktów, gdy ktoś się ich dopuszcza i na prawne postulaty tych środowisk, ale też sprzeciw, gdy ktoś osoby, które je realizują dyskryminuje.

 

Jan Filip Libicki

Tekst ukazał się pierwotnie 20.06.2021r. na portalu salon24.pl

Redakcja