FelietonyAlgorytmy FB mają poglądy

Redakcja4 lata temu
Wspomoz Fundacje

Media społecznościowe wydawały się być, na początku, rozwiązaniem idealnym. Na FB, na swojej tablicy, każdy mógł zintegrować przekaz ze źródeł, które go interesowały. Im bardziej wchodził w interakcje, czytał, komentował, lajkował, tym częściej, i na pierwszych miejscach, informacje z tego źródła pojawiły się na jego tablicy.

Tak było chyba gdzieś do 2015 roku. Wtedy wybory w USA wygrał Donald Trump i lewicowo-liberalne elity dość zgodnie stwierdziły, że odpowiedzialność za to ponosi właśnie Facebook i Twitter, ponieważ umożliwiły one niekontrolowane szerzenie się informacji przedstawiającej w niekorzystnym świetle Hillary Clinton. Wyjściem, z punktu widzenia tych elit, było wprowadzenie takich zmian, by coś podobnego się już nie powtórzyło i by sieci zadziałały tak, by umożliwiły im wygranie wyborów, kontrolowały przepływ informacji.

Tak też się stało. FB i Twitter zaczęły na masową skalę wprowadzać moderowanie treści. Polegało to na wielostopniowym działaniu, które zaczynało się od usuwania wpisów, czasowego blokowania dostępu, uniemożliwiania publikacji, a kończyło likwidowaniem kont. Czyli była to zwyczajna cenzura. Te praktyki odbywają się zgodnie z widzimisię, jakiegoś anonimowego moderatora, bądź na podstawie szczegółowych zapisów, jednak bez żadnego odniesienia do obowiązującego prawa i regulacji.

Tego rodzaju działania dotykają co bardziej aktywnych i mniej pokornych użytkowników kont. Jak wiadomo, uderzyły nawet prezydenta USA. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że jak zachowuje się w zgodzie z zasadami politycznej poprawności i unika bardziej kontrowersyjnych tematów, to oko Cerbera na nim nie spocznie i jest on poza jego zainteresowaniem. Tak oczywiście nie jest i właśnie ten bierny i spolegliwy użytkownik sieci jeszcze bardziej jest przedmiotem zabiegów.

Obok moderowania treści jeszcze bardziej widoczne i dotykające wszystkich jest sterowanie pozycjonowaniem informacji, co polega na tym, że na swojej tablicy nie mamy treści wyświetlanych w porządku chronologicznym i przez siebie zamawianych, ale widzimy tam takie jakie podsuwa nam  odpowiedni algorytm, który określi jakie źródła i treści trzeba promować i pokazywać najpierw, a jakie spychać na koniec, albo i zupełnie ukrywać. Oczywiście dla twojego dobra.

Wydawać by się mogło, że te algorytmy sieci społecznościowych nie powinny mieć poglądów, jednak w praktyce okazuje się, że jak kapitał ma narodowość, tak i te algorytmy mają poglądy. I są to, jak tego doświadczyłem, poglądy lewicowo-liberalne. Jeszcze daleko przed wyborami w USA zacząłem obserwować publikacje na FB prawicowego amerykańskiego portalu Breitbart, i co dzień przeglądałem ich wpisy, które pojawiały się na mojej tablicy. Zauważyłem jednak, że gdzieś tak na miesiąc przed ostatnimi wyborami w USA, te wpisy przestały się pojawiać, mimo że nadałem im  status: „wyświetlaj najpierw”.

Jak widać, odpowiedni algorytm zadbał o to, by one przestały być widoczne u  mnie na tablicy, mimo że sam chcę je czytać. FB uznał, że one nie są dla mnie odpowiednie. To było z ich strony ograniczanie zasięgów publikacji Breitbart i podobnym, cenzorskim zabiegom, poddano bardzo wiele kont. Ta sytuacja mnie zirytowała, bo nie chcę być traktowany przez FB jak dziecko w przedszkolu, któremu pani coś pokaże, albo nie, i doprowadziło tylko do tego, że sam wchodziłem na portal Breitbart i czytałem co tam jest publikowane.

Ale nie tylko tego rodzaju manipulacji z pozycjonowaniem treści dopuszcza się FB. Coraz częściej, tak od pół roku, pojawiają się treści, które są oznaczone jako: „Propozycje dla Ciebie”. To jest najczęściej agresywna lewacko-liberalna propaganda, serwowana przez politruków nowego agitpropu. I tak, od października tamtego roku moja tablica jest zalewana przez takie, „Propozycje dla Ciebie”, posty o przebiegu „strajku kobiet” w Polsce. Ani ja tego rodzaju postów nie zamawiałem, ani nie chcę ich oglądać, ani tym bardziej czytać. To bezczelnie wpychanie mi tego propagandowego  chłamu traktuję jako agresję i bardzo prymitywną próbę indoktrynacji.

Na każdego normalnego człowieka takie coś musi działać odrzucająco.  Moja reakcja była taka, że od kilku miesięcy już nawet nie przeglądam tego co tam umieszcza FB na mojej tablicy. Skoro zawładnął tą przestrzenią, to ja nie chcę już na to tracić czasu. Na dodatek do tego wszystkiego okazuje się, że FB stosuje także ideologiczne kryteria przy przyjmowaniu zamówień reklam. Stosują oni tzw. „względy społeczne”, i ostatnio, na przykład, nie przyjęli do realizacji zlecenia reklamy na promocję Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia od franciszkańskiego zakonnika.

Jak wielu sądzi, chodzić może o to, że chcą oni ograniczyć informację, że takie hospicja istnieją, co może przeszkadzać popierającym aborcję, bo zaprzecza ich przekazowi, że kobieta, która urodzi śmiertelnie chore dziecko, jest pozbawiona jakiejkolwiek pomocy. Wszystkie te kwestie, które wymieniłem powodują, że z coraz większą niechęcią patrzę na FB i jego monopolistyczne, propagandowe, cenzorskie, motywowane ideologicznie, praktyki.

Takich jak ja jest pewnie wielu i wszyscy czekają na powstanie niezależnych i nie uprawiających podobnie bezczelnej propagandy, sieci społecznościowych. Potrzebujemy tego coraz bardziej, a tam gdzie jest popyt, pojawi się podaż. Wkrótce ma  powrócić Parler, warto też przetestować Telegram i VK.com. Nie uda się tu ustanowić monopolu, zaś wysiłki pana Zukerberga, czy Dorseya, będą bezowocne i przeciwskuteczne.

Stanisław Lewicki

Redakcja