Zapomniane słowo „pokój”.
– „Emerytury i świadczenia w razie wojny”
– „Poradnik na czas kryzysu i wojny”
– „Plecak ewakuacyjny. Sprawdź listę rzeczy potrzebnych podczas wojny”
– „Co należy mieć w domu w razie wojny”
– „Czy jesteśmy przygotowani do wojny?”
– „Polska wysyła 40 000 żołnierzy na granice, gdy Europa zbliża się do wojny”
– „Będzie wojna z Rosją. Polscy generałowie już wiedzą”
– „Jak i kiedy naprawdę zaczyna się wojna?”
– „Po nalocie rosyjskich dronów uczą się szukać jadalnych żab. Tak przygotowują się na wojnę”
– „Wojna nadchodzi”
– „Co zrobić z oszczędnościami na wypadek wojny? Prosty poradnik dla każdego”
– „Najbardziej zagrożone miejsca w Polsce w razie wojny. Aktualna lista miast i województw”
– „Czy Polska jest gotowa na wojnę? Co myślą Polacy o armii, NATO i rosyjskim zagrożeniu”
– „Tak będzie wyglądać wojna jutra”
– „Ile mamy czasu, jak długo będziemy się bronić?
To tylko kilka nagłówków z popularnych portali. Rzygać się chce. A ta propaganda jest sączona, nie tylko drogą internetową. Podobnie wygląda to w radiu, telewizji, gazetach tradycyjnych. Ludzie w pewnej części przyjmują taka narrację i powtarzają ją również w prywatnych rozmowach. Obserwujemy coś co w strategii socjotechnicznej nazywamy „zarządzaniem strachem”. Prawie nikt nie mówi o pokoju, za to praktycznie wszyscy o wojnie. Jestem zaskoczony, że urabiane na wszystkie modele przez dziesięciolecia społeczeństwo zachowała i tak pewien sceptycyzm wobec informacji serwowanych przez przekaziory. To widzimy w kolejnych badaniach opinii społecznej.
Dla establishmentu w Polsce „wojna stała sie oczywistością”. Z czego to wynika? W mojej ocenie, w znacznej części oni spłacają długi. Zachodnie stypendia, szkolenia, granty i znajomości umożliwiły im robienie karier w III RP. Nic nie ma za darmo – jak mówi Janusz Gajos w „Egzekutorze”. Powielanie zachodniej narracji i wykonywanie ich zaleceń jest spłatą długów. By uwiarygodnić taką politykę wobec wyborców używają romantycznych bajdurzeń i mesjanistycznych ramot w rodzaju “za wolność naszą i waszą”. To zawsze działało. W interesie obcych nie jeden wywoływano powstania, ruchawki i daremno przelewano krew. Życie Polaków może stać się po raz kolejny odsetkami spłacanymi za kariery różnorakich sorosowców.
Niewielu ma odwagę powiedzieć, że wojna na ternie Ukrainy nie jest naszą polską wojną. Niewielu ma odwagę powiedzieć, że Ukraińcy nie giną za Polską czy Europę. Na to mogą sobie pozwolić tylko polityczni ekscentrycy, tacy jak Janusz Korwin-Mikke czy Grzegorz Braun, lub emerytowani politycy, którzy nie przewidują powrotu jak były premier Polski Leszek Miller. Scena polityczna i medialna w Polsce jest silnie zabetonowana kompozytem produkcji zachodnich fundacji i ting-tanków. Wielu z nas zna prywatnie polityków tej czy innej opcji. Ja również znam wielu z prawej i lewej strony. Zawsze mnie zaskakuje, jak bardzo różnią się ich prywatne poglądy od tego co wygadują w mediach.
Niewiele lepiej jest na wspomnianej scenie medialnej. W 2022 roku z pism papierowych tylko niewielka „Myśl Polska” pozostała osamotniona w swojej ocenie sytuacji. Praktycznie wszystkie media elektroniczne i papierowe z prawej i lewej strony politycznej podporządkowały się narracji „sług Ukrainy”. Nie był to łatwy dla nas okres. Aparat państwa zablokował na nam na długi czas naszą stronę internetową. Walono w licznych publikacjach w nas jak w bęben. Nieliczni odeszli nie wytrzymując presji, nie mam do nich o to pretensji. Z biegiem czasu część mediów postanowiła pisać prawdę, czyli robić to co od początku robiła „Myśl Polska”. Dziś już można. Piszą prawdę o kosztach jakie ponosimy jako Polacy i celach jakie przyświecają klasie politycznej na Ukrainie. Możemy o tym czytać w prawicowych i lewicowych portalach. Jednak temat pokoju pozostaje dalej tabu.
Nie ma w Europie kraju, który powinien być bardziej zainteresowany zakończeniem wojny, jak Polska, która w razie zaostrzenia sytuacji militarnej będzie jako pierwsza narażona na konsekwencje. To my Polscy powinniśmy lobbować w całej Europie wraz z Węgrami i Słowakami za pokojem. Niestety nie ma w Polsce siły politycznej po prawej i lewej stronie, która miałaby odwagę powiedzieć jasno: „Nie będziemy umierać za Ukrainie”. I nie idzie w tym o samą Ukrainę – bo w interesie jej mieszkańców jest jak najbardziej pokój – tylko o zasadę patrzenia na politykę poprzez pryzmat korzyści dla naszego narodu. Idzie o kierowanie się zdrowo pojętym egoizmem narodowym.
Dzisiejszy czas znów przypomina mi ten rok 2022. Tylko „Myśl Polska” samotnie stoi na stanowisku, że chcemy zmiany polityki Polski i szerzej Europy wobec Rosji *. Piszemy o tym otwarcie. Nie chcemy wojny – chcemy szybkiego pokoju. Chcemy dla dobra Polaków dialogu i stworzenia nowego systemu bezpieczeństwa, w którym zarówno kraje Unii Europejskiej, jak i Federacja Rosyjska będą czuć się bezpiecznie. Chcemy końca obłędnej polityki przesuwania granic NATO na Wschód. Chcemy neutralnej i demokratycznej Ukrainy. Chcemy zakończenia obłędnej polityki sankcji wobec Białorusi i Rosji. Chcemy dialogu z Federacją Rosyjską na szczeblu międzypaństwowym. Chcemy dobrobytu dla Polaków. Dobrobyt Polski zależy w dużej mierze od dobrych relacji z naszymi sąsiadami.
Łukasz Jastrzębski