Jurij Czerniczuk pracuje w Energodarze od początku swojej kariery zawodowej, czyli od 1993 roku, ponad 30 lat. Po przejęciu elektrowni przez Rosjan pozostał w niej jako główny inżynier, a następnie objął stanowisko dyrektora całego obiektu.
Spotkała go za to oczywiście fala krytyki, przede wszystkim ze strony mediów i władz ukraińskich. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie on gwarantuje relatywnie wysoki poziom bezpieczeństwa całego obiektu w warunkach wojennych.
Za mało źródeł zewnętrznych
W wywiadzie udzielonym portalowi General News, Czerniczuk wskazuje na główne problemy dla funkcjonowania ZEA. „Powtarzam i konstatuję fakt: największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa naszej elektrowni jest prowadzenie działań zbrojnych w jej okolicach. Jeśli chodzi o ryzyka technologiczne, które przecież też dostrzegamy i które wciąż pozostają te same (wskazywaliśmy na nie Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, mediom rosyjskim, Organizacji Narodów Zjednoczonych, to jest to przede wszystkim to, że mamy wciąż tylko jedną linię zaopatrującą nas z zewnątrz w energię elektryczną, a to zdecydowanie za mało i nie do zaakceptowania” – mówi dyrektor zaporoskiej elektrowni.
Plany rozbudowy? Po wojnie
W październiku 2022 roku elektrownia przeszła wszystkie procedury niezbędne do włączenia jej w rosyjski system energetyczny. Czerniczuk podkreśla, że Zaporoska Elektrownia Atomowa ma plany nie tylko utrzymania generacji energii na obecnym poziomie, ale także rozwoju i wzrostu mocy. Docelowo działać ma wszystkie sześć jej bloków. W efekcie stanie się ona jednym z największych pracodawców w regionie. Obecnie pracuje w niej około 5 tys. osób; docelowo liczba ta ma wzrosnąć do 7,5 tys. Do pracy zgłaszają się młodzi ludzie (obecnie staż studencki odbywa aż 200 osób). Spółka ściśle współpracuje w dziedzinie kształcenia kadr z Sewastopolskim Uniwersytetem Państwowym. Problem jednak w tym, że również pracownicy poddawani są nieustannym atakom – pod koniec czerwca na grupę wykonującą prace remontowe przeprowadzono atak za pomocą dronów. Na szczęście obyło się bez ofiar.
MAEA monitoruje
Dyrektor ZEA pozytywnie ocenia współpracę z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. Wspomina, że inspektorzy agencji będącej strukturą ONZ mają pełny dostęp do obiektów elektrowni. Przeprowadzają zarówno osobiste inspekcje, jak i analizują dokumentację techniczną Ich działania Czerniczuk uznaje za „niezależne i obiektywne”. MAEA wydała już ponad 300 różnych opinii i raportów na temat Zaporoskiej Elektrowni Atomowej.
Miasto zależne od elektrowni
Energodar, czyli miasto w pobliżu elektrowni, to przykład miejscowości, której powstanie i istnienie determinuje działalność energetyki jądrowej. Zbudowane jeszcze w czasach radzieckich i mające stać się miejscem zamieszkania dla energetyków, stało się ono także ośrodkiem decydującym o tym, czy uda się przyciągnąć atrakcyjnymi warunkami do życia specjalistów najwyższej klasy. Elektrownia (obecnie kontrolująca ją rosyjska spółka Rosatom) realizuje cały szereg programów wspierających rozwój miasta i rozbudowę jego ifrestruktzury, również społecznej. ZEA finansuje rozbudowę przedszkoli, szkół i obiektów sportowych. O zdrowie nie tylko pracownika, lecz wszystkich mieszkańców miasta dbają placówki specjalnej Federalnej Agencji Medyczno-Biologicznej.
Wszystko to dzieje się jakby niezależnie od realnej sytuacji, w której znalazła się elektrownia i jej pracownicy. To im najbardziej zależy na zakończeniu działań wojennych, bo dopiero wtedy można będzie mówić nie tylko o bezpieczeństwie całego regionu, lecz także o rozwoju zakładu, w którym pracują, niektórzy jak Czerniczuk przez całe swoje dorosłe życie. „Jesteśmy w tri che trudniejszej sytuacji niż mieszkańcy wszystkich innych miast czy krajów znajdujących się daleko od linii frontu” – przypomina dyrektor zaporoskiej elektrowni.
AD