Historia„Ojczyzna” w służbie Ojczyzny

Redakcja1 miesiąc temu
Wspomoz Fundacje

31 marca 1990 roku wyszedł pierwszy numer „Tygodnika Ojczyzna”. Ojczyzna „urodziła” się dokładnie w tym dniu co ja – tyle, ze 10 lat później. Było to pierwsze pismo orientacji narodowo-lewicowej w III RP. Pismo moim zdaniem ważne dla naszego środowiska. Dzięki niemu wielu młodych ludzi dowiedziało się czym jest Obóz Narodowy.

Skończył się PRL. Odradzał się Ruch Narodowy po wielu dziesiątkach lat nieobecności na scenie politycznej. W styczniu 1990 roku podjęto decyzje o konieczności powstania pisma narodowo-demokratycznego pod tytułem „Ojczyzna”. Zanim wyszedł pierwszy numer, trzeba było poczekać jeszcze dwa miesiące. Tytuł nie był przypadkowy, sięgał czasów okupacji niemieckiej i podziemnego pisma Jana Jaceka Nikischa (1910-1996). Sam Nikisch to człowiek niezwykle zasłużony dla Polski. Endek, działacz Polskiego Związku Zachodniego i członek Rady Jedności Narodowej. Ważna postać w przedwojennej Młodzieży Wszechpolskiej i Stronnictwie Narodowym. Pismo miało być kontynuatorem tej linii politycznej, chociaż związków bezpośrednich z samym wydawcą nie było. Jak później wspominał kol. Bogusław Jeznach (1948), prof. Maciej Giertych (1936) nalegał by poinformować o tym wydawcę z czasów wojny. Wysłano jakiś list, ale chyba nie czekano nawet na odpowiedź z Poznania.

„Ojczyzna” została zarejestrowana w 1990 roku przez kol. Bogusława Rybickiego (1940). Nikt w tamtym czasie nie nadawał się lepiej na wydawcę, niż były działacz „Grunwaldu”. Rybicki już w Polsce Ludowej wydał ok. 200 książek – w znacznej części reprintów o różnej wartości historycznej – w nieoficjalnym obiegu. Nad całością czuwał senior prof. Stefan Jarzębski (1917-2008), minister w rządach Jaruzelskiego i Messnera. Całość strony organizacyjnej i finansowej (oprócz 4000 złotych od seniorów Obozu Narodowego) wziął na siebie właśnie Bogusław Rybicki.

Ojczyzna miała w swojej historii trzy etapy. Pierwszym naczelnym był kol. Jan Marszałek (1942), poeta i dokumentalista zbrodni bermanowszczyzny. Sprawami technicznymi zajmował się z kolei pisarz i późniejszy polityk Przymierza Samoobrona Jan Tetter (1935). Na jej łamach pojawiły się nazwiska autorów związanych z ówczesnymi władzami Stronnictwa Narodowego. Najczęściej ludzi o pięknych ale tragicznych życiorysach. Żołnierzy września, polskiej konspiracji i długoletnich więźniów okresu stalinowskiego. Na organizacyjnym spotkaniu zebrali 4000 ówczesnych złotych – co wspomina Marszałek. To był pierwszy kapitał „Ojczyzny”. Dołożono to do pieniędzy Rybickiego. W nocy poprzedzającej druk „nieznani sprawcy” włamali się i ukradli tekstu Na szczęście Marszałek miał kopie. Pierwszy numer był drukowany w Wydawnictwie Wojskowym, bo było najtańsze. Solidarnościowcy wietrzyli oczywiście spisek. Marszałek wspomina „Pamiętam jak pieszo wracałem do domu na Pradze z torbą świeżych gazet. Był wtedy jeszcze taki zwyczaj, że pierwszy numer dawaliśmy za darmo pierwszemu napotkanemu człowiekowi. Spotkałem patrol milicji. Oni byli pierwszymi czytelnikami”. Jan Marszałek był redaktorem do marca 1992 roku. W latach 1990-1992 pismo było ściśle związane z Stronnictwem Narodowym. Lata te nacechowane były rosnącymi różnicami między zachowawczym skrzydłem endecji (SN „senioralne”), a innymi nurtami. Koledzy z późniejszego SN „Ojczyzna” tak to komentowali: „Ważnym promotorem rozłamu był prof. Maciej Giertych, który nie tylko lepiej czuł się wśród czysto prawicowej starszyzny SN, ale już wtedy nie ukrywał, że było ono wygodniejszym gwarantem dla powodzenia jego planów, bowiem przyszedł do ruchu, aby utorować drogę dla swojego syna Romana”. To spowodowało odejścia i rozłamy. Najpierw grupy Jacniackiego-Masteja (do SND) w 1991, Rybickiego-Jeznacha (SN Ojczyzna) w 1992, a wreszcie nawet najwierniejszego z wiernych czyli Piotra Piesiewicza w 1993. Tym samym „Ojczyzna” przestała być organem Stronnictwa Narodowego. Pismo zachowało lokal.

Drugi etap. Naczelnym został kol. Bogusław Rybicki pismo stało się bardziej niezależne i prezentowało linię narodowo-populistyczną. Zauważalne były coraz częstsze odwołania do hasła „Nie lewica, nie prawica – tylko Obóz Narodowy”. Wiele tekstów było nacechowanych radykalizmem, podobnym do tego z pism endeckich lat 30-stych. Coraz częściej jednak osoby piszące, nie były ściśle związane z klasyczną linią endecką i ogólnie endecką. Kolega Jeznach w tym czasie pisał „Myślę że klasyczna endecja to już rozdział zamknięty, a jaj rola już historycznie skończona – chociaż trudno powiedzieć że historycznie się spełniła. I to se ne vrati. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: tyle było endecji, ile było Dmowskiego, potem przyszła wojna i następcy już dalej nie ponieśli. Zginęliśmy pod kołami historii. Ja wiem że jest to wniosek emocjonalnie trudny dla zaakceptowania, także dla mnie, bo z tego ruchu wychodzę, ale przecież tak samo było z PAX-em: cenna i pożyteczna dla Polski inicjatywa, a istniała niewiele dłużej niż Piasecki”. Sam Rybicki miał pewien autorytarny sposób zarządzania pismem, był również moim zdaniem uzależniony od kolejnych wyborów. Koniecznie chciał startować we wszystkich, widząc w tym sposób na reklamowanie pisma i programu politycznego.
Wśród autorów w tym czasie znajdowaliśmy między innymi takie osoby jak: pułk. Tadeusz Bednarczyk, kap. Jan Witkowski, Bogusław Jeznach, Paweł Siergiejczyk, Grzegorz Wasiluk, Janusz Sperka, Krzysztof Gutorski, Rudolf Jaworek, Beata Całka, Kazimierz Murasiewicz, Marian Kubicki, Danuta Wierzbicka, Tadeusz Radwan, Tadeusz Brzeziński, Bolesław Grabowski, Zbigniew Lipiński, Jędrzej Dmowski, Tadeusz Kacuga czy Ryszard Gontarz. Wiele osób pisało pod pseudonimami – Pawłowski, Połajewska, Szczepanik. Ojczyzna nabrała swojego unikatowego i bezkompromisowego charakteru. Rozwijały się kolejne koła czytelnicze. Nakład wolno, ale systematycznie wzrastał. Załamanie przyszło wraz z rokiem 1996 i było to spowodowane oczywiście wyborami. Znaczna część zespołu redakcyjnego nie popierała chęci startu Rybickiego w wyborach. Rozluźniły się więzi, a z biegiem czasu zespół rozpadł. Pismo wychodziło nieregularnie. W 1997 roku znaczna część redakcji doszła jednak do porozumienia i rozpoczęła wydawanie pisma cyklicznie. Ówczesna „Ojczyzna” sprzedawała się w nakładzie ok. 4000 egzemplarzy. Pismo współorganizowało manifestacje antyNATOwskie. Włączyło się w organizację pomocy dla atakowanych przez NATO Serbów. W wyborach prezydenckich w 2000 roku pismo poparło prawicowego kandydata Jana Łopuszańskiego, co było pewnym zaskoczeniem w środowisku. Powodem był jego stosunek kandydata do NATO. Oczywiście negatywny. Pismo w tej formie wychodziło do 2002 roku. Kłopoty techniczne przerwały na kilka miesięcy wydawanie.

Trzeci etap. W 2003 zostało reaktywowane przez kol. Bogusława Jeznacha, który był naczelnym „Ojczyzny” do jej końca. Wywodził się z PAX-u, i właśnie ten kierunek myślenia był mu bliski. W tym czasie pismo oficjalnie się określało się jako lewicowo-narodowe. Nie mieliśmy siedziby redakcji. Swoje małe mieszkanie darmowo udostępnił nam lider Polskiej Wspólnoty Narodowej Bolesław Tejkowski (1933-2022). Nigdy nie chciał za to nawet złotówki. W piśmie ukazały się dwa ważne teksty będące zapowiedzą umocnienia prosocjalnej linii pisma: pierwszy pod prowokacyjnym tytułem „Manifest komunistyczny jest OK”, drugi zaś „Rozliczyć kapitalizm”. Ukazały się również teksty radykalnych ale ideowych ludzi lewicy Kazimierza Mijala (1910-2010) i Mariana Indelaka (1927-1917). W tym czasie w skład redakcji wchodził między innymi: Paweł Siergiejczyk, Wojciech Mazur, Seweryn Bosek, Adam Lubski i Piotr Kozik. Sekretarzem redakcji w tym czasie był piszący te słowa czyli Łukasz Jastrzębski. Byliśmy zaangażowani w kampanię antyunijną w ramach Stow. „Nie dla UE”. To było znaczące i ważne wydarzenie. Podjęliśmy również próbę działalności partyjnej, rejestrując Polskie Stronnictwo Narodowego (PSN). Okazało się to kompletną klapą. Mieliśmy partię, ale nie za bardzo wiedzieliśmy co z nią zrobić. Krytykowaliśmy działania nie tylko Jarosława Kaczyńskiego ale również Romana Giertycha. Delikatnie wspieraliśmy Samoobronę, a przede wszystkim Andrzeja Leppera. Uważam, że było to jak najbardziej słuszne.

Bardziej lub mniej stałymi współpracownikami byli Bohdan Poręba, Ryszard Gontarz, Marek Głogoczowski, Tadeusz Sikorski, Tadeusz Mazanek i Zdzisław Ciesiołkiewicz. Nie potrafiliśmy dogadać się z doc. Józefem Kosseckim (1936-2015), który miał inną wizję działalności. W piśmie mieliśmy stałe działy – krajowy, wschodni i słowiański, zachodni (głównie niemiecko-francuski), azjatycki, afrykański, militarny, ekonomiczny, żydowski czy kościelny. W każdym numerze zamieszczaliśmy listy do redakcji, analizy krajowe i zagraniczne, obserwatorium absurdów, klasykę myśli narodowej, spis zmarłych i kronikę Obozu Narodowego. Ostatnia strona była poświęcona satyrze – prawdę mówiąc nie najwyższego latu. Pismo było dosyć grube i liczyło w szczytowym momencie 52 strony.

Moim zdaniem najmocniejszą stroną pisma były wywiady. Udało nam się przez te kilka lat przeprowadzić rozmowy między innymi z: Andrzejem Lepperem (szefem Samoobrony), Amelią Boynton Robinson (ikoną walki o prawa murzynów), Lyndonem LaRouchem (szefem Instytutu Schillera), Hélène Langevin-Joliot (wnuczką Marii Skłodowskiej), Bandarem Hussainem (ambasadorem Iraku) Carlem Bededermanem (wysokim urzędnikiem UE ostrzegającym przed nią Polskę), Stefanem Kurowskim (ekonomistą), Wiktorem Poliszczukiem (znawcą banderowskich zbrodni), Marianem Barańskim, Tadeuszem Mazankiem, Bohdanem Porębą, Marianem Jurczykiem (Solidarność 80), Witoldem Grucą (tancerz), Edwardem Moskalem, Edwardem Prusem, Przemysławem Górnym czy sekowanym w innych mediach Bolesławem Tejkowskim. Istotną częścią pisma były rozmowy z naszymi weteranami – gen. Antonim Hedą „Szarym” (1916-2008), gen. Stanisławem Skalskim (1915-2004), płk. Tadeuszem Bednarczykiem (1913-2002), płk. Władysławem Wójcikiem (1914-2004), płk. Marianem Pietrzakiem (1922 -2005) czy płk. Janem Witkowskim (1911-2003).

Ostatni numer wyszedł w wrześniu 2006 roku. Nakład przekroczył niewiele ponad 1000 egzemplarzy. Głównym tematem numeru były stosunki rosyjsko-izraelskie. Nie daliśmy rady dalej utrzymywać pisma i go samodzielnie kolportować. Nie było już możliwości by kolportażem zajmował się Ruch czy Empiki. Oddaliśmy pieniądze prenumeratorom. Pozostawiając furtkę do ewentualnej reaktywacji. Tak się nie stało. Misję pisma uznaliśmy po roku za zakończoną.

Spora część osób piszących w różnych okresach pod nazwiskami lub pseudonimami w „Ojczyźnie” dzisiaj się do tego nie przyznaje. Znajdujemy ich w różnych redakcjach od lewa do prawa. Dwóch piszących zostało posłami. Kolega Paweł Siergiejczyk pisze dzisiaj w „Przeglądzie”, ja zaś w „Myśli Polskiej”. Do niedawna pisał u nas kol. Zbigniew Lipiński (1943-2023). Czasami pisuje Krzysztof Gutorski (1929). Niektórych można spotkać w Klubach Myśli Polskiej – np. Stanisława Bulzę czy Adelajdę Wons. Bardzo wielu niestety już nie żyje. Nie wiem co dzieje się z Janem Marszałkiem. Wiem, że kiedyś chorował. Bogusław Rybicki ciągle ma chęć działania, przeszedł na pozycje moim zdaniem ostrożnie propisowskie. Wspiera on antyniemiecką retorykę PiS-u. Udzielił wywiadu youtubowego wywiadu kol. Arkadiuszowi Miksie. Bogusław Jeznach stracił wzrok, utrzymuje z nami stały kontakt i żywo interesuje się sprawami dotyczącymi naszego ruchu. Mocno kibicuje Klubom Myśli Polskiej.

Nie pod wszystkim dzisiaj bym się podpisał co pisałem lub umieszczałem. Zbyt wiele było w piśmie radykalizmu podobnego do tego z lat 30-stych. Ale myślę że „Ojczyzna” dobrze, chociaż w niewielkim stopniu przyczyniła się naszej Ojczyźnie. Jak pokazał czas, tylko „Myśl Polska” przetrzymała wszystkie zmiany i zawirowania. W czasach gdy w redakcji „Myśli Polskiej” zasiadali między innymi Jędrzej Dmowski, Jacek Cezary Kamiński czy Rafał Wiechecki krytykowaliśmy ówczesną linię pisma. Szczególnie obrywało się kol. Kamińskiemu. Zarówno kol. Jeznach jak i ja pisaliśmy w tamtym czasie, że pismo popełnia błąd natury geopolitycznej i oczekiwaliśmy radykalnych deklaracji antyamerykańskich. My czasem przesadzaliśmy w drugą stronę. Ale co do polityki USA, rację miała „Ojczyzna”, a nie „Myśl”. O wiele bardziej doświadczona i ostrożniejsza „Myśl Polska” jednak się zreflektowała i potrafiła dużo lepiej od nas docierać do czytelników. Ona przetrwała, my nie.

Główne cele „Ojczyzny” spełnia dzisiaj „Myśl Polska”. To ona jest pismem idei i formacji. Robi to lepiej i mądrzej niż my, przed ponad dwoma dekadami. Sztafeta trwa.

Łukasz Jastrzębski

 

Redakcja