W klasycznych wojnach celami były zdobycze terytorialne i eliminacja lub podporządkowanie mieszkańców tych terytoriów. Historia starożytna jednak uczy, że wojna wcale nie musi mieć celu merkantylnego.
Można było prowadzić wojnę o kobietę, patrz wojna trojańska, której przyczyną była piękna Helena porwana królowi Sparty Menelaosowi przez trojańskiego księcia Parysa. Uroda jak wiemy z doświadczenia ma walor przemijania, więc gdyby wojna trojańska przeciągnęła się znacząco pierwotny motyw wojny straciłby na znaczeniu, a być może Parys nawet odczułby ulgę zwracając Menelaosowi Helę z nadwątloną urodą. Wojna, toczona klasycznie na polu bitwy, jednak się nie przeciągnęła z powodu wprowadzenia przez Greków elementu wojny hybrydowej w postaci przysłowiowego konia trojańskiego.
Od czasów starożytnych metoda na konia trojańskiego bardzo się upowszechniła a nawet udoskonaliła i święci triumfy na różnych odcinkach. Stworzenie przekonywującego wrażenia, że ktoś pełni rolę konia trojańskiego w jakimś ugrupowaniu pozwala wyeliminować go jako rywala do stanowisk i zaszczytów. Takie działania to jednak margines wobec możliwości jakie metoda na „konia trojańskiego” daje służbom. Mówi się z wielkim uznaniem, że jedną ze służb niezwykle kreatywnie eksploatujących metodę na konia trojańskiego jest Mossad. Mówi się, że Mossad nie byłby Mossadem, gdyby wrogie organizacje zostawił same sobie dając im wolne pole do działania. To co się mówi jest dla mnie przekonywujące.
Dzisiaj bezpośrednim wrogiem Izraela, z którym toczny jest bój, jest Hamas. Jednak prawdziwym zagrożeniem dla Izraela jest zjednoczenie świata arabskiego, a patrząc szerzej świata islamskiego. Problemem Palestyńczyków jest niechęć państw arabskich do przyjmowania uchodźców ze Strefy Gazy i z Zachodniego Brzegu. Źle skończyło się wyciągnięcie ręki do palestyńskich uchodźców w końcu lat sześćdziesiątych ub.w. przez króla Jordanii Husajna i krwawej próbie zajęcia gościnnej Jordanii w 1970 r. przez oddziały Al Fatah Jasera Arafata. Po wypędzeniu Palestyńczyków z Jordanii przyjął ich Liban, gdzie zajęli południowe rejony graniczące z Izraelem. Napływ uzbrojonych Palestyńczyków do Libanu zakłócił równowagę sił między chrześcijanami i muzułmanami, doprowadzając ten kwitnący kraj, zwany niegdyś Szwajcarią Bliskiego Wschodu, do ruiny gospodarczej i politycznej.
Kontynuowanie przez Hamas awanturniczych działań podtrzymujących niechęć państw arabskich wobec mieszkańców palestyńskich enklaw, jest na rękę Izraelowi, więc Mosad, jeden z najsprawniej funkcjonujących w świecie wywiadów, ma pole do popisu. Zagadką dla wielu komentatorów jest bezproblemowe sforsowanie najlepiej strzeżonych granic, jakimi są granice Izraela, przez bojowników Hamasu w ataku dokonanym na terytorium Izraela 7 października. Dr Jaśkowski w rozmowie z Andy Choińskim zwrócił uwagę na bardzo istotny szczegół. Otóż, nikt z wysokich dygnitarzy i funkcjonariuszy wywiadu odpowiedzialnych za bezpieczeństwo granic i państwa nie poniósł konsekwencji za dopuszczenie do ataku z lądu, morza i z powietrza i bezkarnego operowania na terytorium Izraela. Czyżby hamasowcy działali na swoiste „zaproszenie” służb izraelskich? Takie wyjaśnienie swobody działania agresorów pojawia się często w komentarzach mediów lewicowych i liberalnych.
Co zyskiwałby Izrael prowokując inwazję Hamasu? Osobistym zyskiem premiera Netanjahu jest odwrócenie uwagi opinii publicznej od jego prawnych problemów z zarzutami o nepotyzm i korupcję. Atak Hamasu zjednoczył polityków i wojskowych podzielnych kwestią odniesienia do kontrowersyjnych prób forsowania przez Netanjahu reform wymiaru sprawiedliwości. Mając pretekst do ataku na Strefę Gazy i plany wysiedlenia zamieszkujących Gazę Palestyńczyków, Netanjahu uzyskuje dostęp do przynależnych Strefie Gazy złóż gazu zlokalizowanych w szelfie Południowego Morza Śródziemnego. Jest o co się bić. No i niebagatelna kwestia rozbijania jedności świata arabskiego podzielonego oceną awanturniczych poczynań Hamasu. Czy Hamas jest koniem trojańskim Mossadu w świecie islamu, czy tylko rozbrykanym źrebakiem popędzanym przez Hezbollach, przekonamy się wkrótce.
Jacek Frankowski
fot. Wikipedia, rys. autor
Myśl Polska, nr 49-50 (3-10.12.2023)