AktualnościUncategorizedCzy jesteśmy bezpieczni?

Red.2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Wybuch wojny na Ukrainie sprawił, że pytania o bezpieczeństwo Polaków w przypadku rozszerzenia się konfliktu zbrojnego na nasz kraj, stały się jak najbardziej zasadne. Politycy różnych opcji prześcigając się w retoryce antyrosyjskiej oraz deklaracjach pomocy Ukrainie i nie wykluczając udziału Polski w wojnie, zapominają chyba, że działania takie mogłyby zakończyć się zbiorową katastrofą.

Abstrahując już od stanu polskiej armii, nie jesteśmy do wojny przygotowani nawet na poziomie obrony cywilnej. Skoncentrujmy się chociażby na liczbie i stanie schronów oraz podobnych obiektów, służących ochronie ludności podczas działań zbrojnych. Prześledźmy tę kwestię na przykładzie Łodzi, będącej trzecim co do liczby ludności miastem w Polsce. Otóż w Łodzi teoretycznie znajduje się około 600 schronów – teoretycznie, gdyż większość z nich z różnych powodów nie nadaje się do użytku. Prawie wszystkie z tych obiektów powstały w okresie międzywojennym lub w czasach „zimnej wojny” i są w większości zdewastowane, jak również brak w nich wentylacji oraz niezbędnego wyposażenia. Ponadto do niektórych obiektów nie można nawet się dostać. Po nowelizacji prawa budowlanego schrony stały się częścią budynków i nieruchomości, za które odpowiadają ich właściciele oraz zarządcy. Zdaniem Mariusza Wasilewskiego, twórcy strony internetowej „Schrony w Łodzi” – „obecne „schrony” w Łodzi trzeba traktować jako obiekty historyczne. Najczęściej mieszczą się w prywatnych budynkach, lub tych należących do wspólnot mieszkaniowych. Klucze do nich są u gospodarzy lub poszczególnych mieszkańców. Nie są uprzątnięte i wyposażone” [1].

Podkreślić należy, że schrony znajdują się zarówno na osiedlach mieszkaniowych (szczególnie wybudowanych w okresie PRL), w parkach, na dworcach, w elektrociepłowniach, jak również w niektórych obiektach użyteczności publicznej. Większość z nich nadal niszczeje lub ulega dewastacji. Uporządkowaniem i odnowieniem tych obiektów nie są zainteresowane ani władze wojewódzkie, ani władze miejskie. Wspomniany Mariusz Wasilewski bezskutecznie próbował zainteresować sprawą Centrum Zarządzania Kryzysowego i Radę Miejską w Łodzi: „Często kontaktowałem się CZK i przedstawiałem problem jaki jest ze schronami. W roku 2016 kontaktowałem się nawet z przedstawicielem Rady Miejskiej w Łodzi w tej sprawie. Proponowałem, by miejsca takie były w razie pokoju udostępniane mieszkańcom (to w skali miasta wiele tysięcy metrów kwadratowych), a w razie kryzysu szybko adaptowane na pomieszczenia ochronne. Niestety, pomysł nie spotkał się z poważnym potraktowaniem” [2]. Wątpliwe jest również, czy mieszkańcy posiadają wiedzę o lokalizacji tego rodzaju obiektów.

Przykład Łodzi prawdopodobnie nie odbiega od sytuacji w innych większych miastach. Przez wiele lat nikt nie rozważał bowiem ewentualności konfliktu zbrojnego na terenie naszego kraju. Oczywiście jest to wyłącznie jeden z wielu problemów, które mogą pojawić się w sytuacji rzeczywistego zagrożenia. Problem jest jednak istotny, bo chociaż schrony nie stanowią zabezpieczenia w przypadku ataku nuklearnego, to przypadku wojny konwencjonalnej są niezbędne. Od stanu, wyposażenia i dostępności tego typu obiektów zależy życie ludzkie w wymiarze zbiorowym. Czy politycy, którzy na przemian straszą zagrożeniem rosyjskim, bądź też prowokują Rosję – zdają sobie z tego sprawę? Czy prezydent Andrzej Duda ogłaszający triumfalnie, że Polska jest na tyle rozległa, by mieć gdzie pochować najeźdźców – ma tego świadomość? A może znowu bohaterszczyzna i tromtadracja bierze górę nad zdrowym rozsądkiem?

Michał Radzikowski

[1], [2]: Agnieszka Bohdanowicz: „Gdzie w Łodzi znajdziesz SCHRONienie?” 2022-02-25 – lodz.tvp.pl.

Red.