ŚwiatVaclav Klaus o Vrbeticach

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Vrbetice, to nieduża miejscowość w Zlinskym Kraju, między Slavcinem a Vlachovicami, położona blisko granicy ze Słowacją, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Polską a Austrią, trafiła na czołówki gazet światowych 18 kwietnia br., kiedy zupełnie niespodziewanie czeski rząd ogłosił, że Rosjanie wysadzili skład amunicji w owych Vrbeticach w 2014 r.

W związku z tym wyrzuca z Czech 18 dyplomatów rosyjskich zamieszanych w sprawę. W myśl wyżej opisanych zasad propagandy zachodniej, natychmiast stwierdzono bez wątpliwości winę rosyjską, a odpowiednie oświadczenia potępiające Rosję złożyli wszyscy, co trzeba.

W Czechach zapanowała medialna histeria antyrosyjska, a były ambasador w Moskwie Petr Kolar powiedział, że „do mojego kraju przyjechali żołnierze. Za ich działania odpowiedzialny jest rosyjski minister obrony. A on odpowiada bezpośrednio przed Władimirem Putinem. W Czechach nie zjawili się terroryści, czy też przestępcy, tylko po prostu wojskowi. Dlatego mówimy tu o terroryzmie państwowym, o ataku Rosji na państwo NATO”. Cóż się zatem stało? Potencjalne wyjaśnienia są trzy – operacja wspomagająca nakręcany przez USA konflikt na Ukrainie, wyeliminowanie Rosatomu z przetargu na budowę nowego bloku czeskiej elektrowni atomowej, i zapewne, i sprawa szczepionki, która ma przecież poważny wymiar finansowy i prestiżowy. Koincydencja czasowa z Ukrainą i przetargiem na blok atomowy jest potężnym argumentem świadczącym przeciwko ustawce czeskiej służby wywiadu BIS i mediów.

Prezydent Czech Milosz Zeman stwierdził w przemowie 25 kwietnia, że „w ciągu sześciu lat od wybuchu, w żadnym z dorocznych raportów Informacyjnej Służby Bezpieczeństwa (BIS) nie znalazły się żadne dowody ani zeznania potwierdzające, że rosyjscy agenci byli w magazynach w Vrbeticach”. Wezwał do spokoju i oczekiwania na wyniki uczciwego śledztwa bez popadania w histerię i zapowiedział zastosowanie odpowiednich środków bez względu na wynik śledztwa (czyli nie wykluczając w ten sposób potencjalnej winy Rosji). Następnie ogłoszono, że zamachu dokonali ci sami (!) dwaj agenci, którzy mieli otruć Skripala.

Program telewizji publicznej nt. Vrbetic, wielu Czechów w komentarzach uznało za skrajnie stronniczy i histeryczny. Jirzi Pehe, były doradca Vaclava Havla opowiedział z kolei w polskiej edycji „Newsweeka”, jak to Rosja wszystko kontroluje w Czechach, a prezydent jest rosyjskim agentem i zdrajcą, wyniesionym do władzy przez rosyjskich trolli. Idąc tym tropem senat czeski rozważa oskarżenie prezydenta o zdradę stanu. Trudno nie zauważyć, że Pehe prezentuje zestaw znanych w Polsce haseł głoszonych przez rusofobów różnej maści, stosowanych także do oskarżania się nawzajem obu polskich stron rusofobicznych – obozu władzy i opozycji.

Z naszego punktu widzenia trzeba stwierdzić, że nie doceniliśmy pracy propagandy medialnej i wpływu amerykańskiego na Czechy. Patrzymy na Czechy wciąż przez pryzmat ich historii pozbawionej patosu, szaleństwa, demonstracyjnych samobójstw politycznych i rzezi na pokaz dla świata. Polacy lubią – jak mówią pogardliwie niektórzy – Pepiczków traktować z góry, z poczuciem moralnej wyższości, wykpiwać ich kapitulację w 1938, zarzucać brak honoru i przeciwstawiać rzekomo wyższą moralnie, polską chwałę ofiar, nieszczęść milionów i morza ruin. Dzielny wojak Szwejk kształtuje wciąż nasze wyobrażenie o Czechach i ich zdroworozsądkowym podejściu do życia. Nie można powiedzieć, że to już wszystko nieaktualne, ale w każdym razie wahadło, może na skutek zapatrzenia w polskiego sąsiada, a może z powodu rosnących wpływów ośrodków politycznych sterowanych przez Waszyngton, wychyliło się niebezpiecznie w stronę szaleństwa.

Są jednak wyjątki. Takim wyjątkiem jest były prezydent Czech Vaclav Klaus, który swoją postawą przywraca wiarę w czeski rozsądek, w politykę i w człowieka w ogóle. Zaraz po nagłośnieniu sprawy Vrbetic i rozpoczęciu histerycznej kampanii antyrosyjskiej, Vaclav Klaus złożył 19 kwietnia oświadczenie następującej treści:

„W sytuacji bardzo niejasnych i nieprzekonujących danych i informacji, przedstawianych w mroku covidovej histerii, w której wszelkiego rodzaju dezinformacje i fake newsy rozprzestrzeniają się aż nazbyt łatwo, oraz w nerwowej atmosferze zbliżających się październikowych wyborów parlamentarnych, nie chcę konkurować z innymi politykami i komentatorami na najbardziej oryginalne oświadczenie w sprawie Vrbětic siedem lat później.

Dlatego tylko trzy krótkie uwagi:

  1. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek powrócę do lat pięćdziesiątych, nawet z przeciwnym znakiem. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek będę bezradnie walić w stół, słuchając reżimowego radia i oświadczeń naszych czołowych przywódców politycznych;
  2. Uważam, że gdyby Trump ponownie wygrał wybory prezydenckie w USA i był dziś prezydentem, wyciągnięty z rękawa przypadek Vrbětic nie miałby miejsca;
  3. Nasz rząd i związana z nim pseudo-opozycja zdają sobie sprawę, że Covidem nie może straszyć ludzi w nieskończoność, dlatego desperacko poszukują kolejnego sfabrykowanego stracha na wróble, aby ludzie żyli w strachu. Doskonale wiedzą, że przestraszonymi ludźmi łatwiej jest rządzić. Proszę przestańcie. Powinniście bardziej troszczyć się o nasz kraj niż o siebie”.

Kolejne dni przyniosły szereg wypowiedzi Klausa, a z którymi warto zapoznać się choćby dla samej higieny psychicznej żyjąc w świecie ordynarnej propagandy.

23 kwietnia Klaus dla Blesk.cz powiedział:Istotą problemu jest brak polityki zagranicznej naszego kraju, że w ogóle nie potrafimy prowadzić sensownej polityki zagranicznej, że nie mamy jej koncepcji, że panuje w tej dziedzinie niesamowity bałagan. Szczekanie na jedną z największych potęg świata, to coś, czego się wstydzę i co przygnębia mnie, kiedy próbuję jeszcze robić coś innego w tym kraju. Szczekamy, bo wydaje się nam, że możemy tak robić. To jak z ratlerkiem, który szczeka na dużego psa albo z małym chłopcem, który prowokuje dużego, bo idzie z ojcem i wie, że ten w razie czego mu pomoże. My, ratlerek, szczekamy na Rosję, bo wydaje nam się, że stoi za nami potężne USA i NATO. To trochę głupia polityka. Stawianie Rosji ultimatum to nie jest polityka zagraniczna poważnego kraju. To brak polityki zagranicznej, brak pewności siebie i takie sobie ratlerkowe szczekanie. Czeska polityka zagraniczna powinna jasno określić, co chce osiągnąć w stosunkach z Rosją. A tego nie robi się poprzez ultimatum. Czeska polityka zagraniczna od dawna nie istnieje. Zajmują się nią drugorzędni politycy, nie interesuje ona politycznych liderów, którzy są skupieni na polityce wewnętrznej”.

Także 23 kwietnia dla „Parlamentarni Listy” Klaus powiedział: „[w sprawie Vrbetic] z poczuciem bezradności „walę w stół”. Po raz pierwszy doznałem tego absolutnie nieszczęśliwego i beznadziejnego odczucia podczas radiowego przemówienia Chruszczowa na początku lat 60-tych. Jeśli się nie mylę, chodziło o stworzenie „nowego komunisty”. Wersja mówiąca o ataku terrorystycznym obcego państwa na naszym terytorium nie wydaje się wiarygodna. Nie przedstawiono żadnych dowodów, ale mamy ślepo wierzyć, że ci, którzy wymyślili tę sprawę, są gwarancją i ucieleśnieniem wiarygodności. Nie mam tej wiary. Wszyscy wiemy, ile razy nasi politycy próbowali nas ostatnio oszukać i zmanipulować. Sprawa Vrbetic to porażka naszych służb bezpieczeństwa, które zamiast ponosić odpowiedzialność za niezapobieżenie domniemanemu zamachowi i niezbadanie niczego w ciągu siedmiu lat, prowokują międzynarodowy skandal i próbują pozować na bohaterów. W czeskiej polityce nie widzę sensownej strategii wobec Rosji, tylko dziecinną, nieodpowiedzialną nienawiść. A to jest żenujące i niedojrzałe. Rosja nie zniknie, będzie nadal istnieć w Europie i na świecie jako znacząca siła i musimy mieć z nią jakieś stosunki. Nie mamy jednak strategii, ponieważ już dawno przestaliśmy poważnie traktować politykę zagraniczną. Rosja jako odwieczny strach na wróble i wróg, nie jest dobrym wzorem ani dla nas, ani dla Europy. To nasi – całkowicie nieudani politycy i politycy na całym świecie – próbują skorzystać na podtrzymywaniu tego stereotypu krótkowzroczności i samolubstwa. Wszyscy przez to przegrywamy. Mocarstwa europejskie nadal mają swoją politykę zagraniczną (także Austria), ale małe kraje postkomunistyczne wciąż żyją w uścisku traum historycznych. To nie jest dla nich droga do pomyślnej przyszłości. Izolowana i wroga Rosja to porażka dla wszystkich. Niestety, politykę nowej administracji amerykańskiej kształtują ci sami ludzie, którzy firmowali kryzysy ukraiński i syryjski – koresponduje z tym nowa eskalacja dawnych konfliktów”.

Wreszcie 27 kwietnia Vaclav Klaus w wystąpieniu dla Klubu Prasowego Frekvence 1 stwierdził:

„1. Cały przypadek Vrbetic to czesko-czeski problem przedwyborczy, zaostrzony przez fakt, że możliwości nadużywania Covidu, aby przytłoczyć opinię publiczną wiadomościami o niesamowitych politycznych krokach rządu w celu powstrzymania epidemii Covid, są znacznie ograniczone. Czeska polityka przegrała w oczach opinii publicznej wojnę z Covidem, dlatego ucieka w wojnę z Rosją. Dotyczy to zarówno koalicji rządowej, jak i opozycji. Zarówno my, jak i oni czujemy, że przegrywają przed wyborami, więc podnieśli tę sprawę.

Wszyscy zajmują się teraz Rosją, tajnymi służbami,  wszyscy nagle stali się ekspertami od nowiczoka i zagranicznego handlu bronią Republiki Czeskiej. Zrujnowaliśmy nasze stosunki z Rosją. Musimy być przygotowani na takie starcie z wielką potęgą, musimy mieć atuty w ręku, nie może to być zadanie dla ministra, który pełni urząd od trzech godzin. Nasza bezradność przejawia się także w tym, jak świat na to reaguje. Prawdopodobnie podejrzewa, że jest to problem czesko-czeski i dowód nieodpowiedzialności czeskiej polityki zagranicznej.

Mieliśmy czas po naszej stronie, chyba że zrozumiemy sobotnią konferencję prasową premiera Babisza i wicepremiera Hamáczka jako próbę zapobieżenia ujawnieniu raportu BIS przez tygodnik Respekt, co byłoby przykładem niekompetencji rządu. To my wybraliśmy przypadek sprzed siedmiu lat, którego fiasko na dzień dzisiejszy jest symbolem nieudolności naszego rządu i jego składowych.

  1. Powtarzam ciągle, że nie jest to przede wszystkim problem czesko-rosyjski. Nasze długie, trudne stosunki z Rosją służą jedynie jako pretekst do obrony nastawienia części naszej sceny politycznej do sprawy Vrbetic. Dla czeskiej opinii publicznej nie jest zbyt zrozumiałe, co było w magazynach w Vrbeticach, jaką broń tam przechowywano, jakie dziwne transakcje zbrojeniowe w naszym kraju mogą prowadzić osoby prywatne (nasi lub obcokrajowcy), jakie gry w polityce zagranicznej toczą się z lub bez wiedzy państwa czeskiego. Zupełnie brakuje nam elementarnej dyskusji o tym, w jaki sposób Rosja – jako światowe mocarstwo – może być w ogóle zainteresowana angażowaniem się w Vrbeticach.
  2. Rozmawiałem z prezydentem Zemanem tydzień temu, ale tego czym się ta cała sprawa stała, nie rozumiem. Nie mam choćby elementarnych informacji o tym, czy Babisz i Hamáczek mieli poparcie [prezydenta Zemana], o którym mówi się w mediach. Gdyby je mieli, to nie rozumiem wypowiedzi prezydenta Zemana w niedzielę [25 kwietnia – chodzi o wystąpienie Zemana, o którym wspominałem wyżej – AŚ]. Gdyby go nie mieli, to chyba prezydent nie chce po prostu kwestionować działań podjętych wobec Rosji i dalej komplikować całej sytuacji wobec społeczności międzynarodowej”.

Lektura wypowiedzi Klausa sprawia, że podobieństwa między Polską a Czechami wydają się być daleko większe niż mogło nam się wydawać. Wszak wszystko, co powiedział Klaus pasuje jak ulał do naszej „polityki zagranicznej”, do naszego rządu i opozycji, w ogóle do sytuacji w Polsce. Są to słowa mądre i ważne. Świadczą nie tylko o przenikliwości Vaclava Klausa, ale i o Jego osobistej odwadze. W końcu niewielu jest dzisiaj polityków zdolnych do przeciwstawienia się ustalonym, jedynie słusznym i wiecznym „prawdom”.

Polska w tym wszystkim znalazła się w sytuacji niekomfortowej. Przecież u nas nie ma wątpliwości, że za wszystkim stoi Rosja, że Rosja cały czas knuje przeciwko wolnemu światu, i my z  entuzjazmem stajemy bez zastanowienia po stronie amerykańskich sojuszników, a tu potraktowano nas, jak jakiś margines. Trzeba było chociaż przebić Czechów i wyrzucić 19 dyplomatów rosyjskich, ogłaszając – popuśćmy wodzę fantazji – że np. widziano ich koło więzienia w Piotrkowie w 2014 r., gdzie zamierzali odbić siedzącego tam serbskiego gen. Krsticia w podzięce za trotyl użyty wiadomo gdzie w 2010. W końcu papier i człowiek wszystko przyjmą. Ale pomimo ewidentnej marginalizacji medialnej wiernego sojusznika USA, polska polityka osiągnęła sukces. Oto, trafiliśmy na rosyjską listę „krajów nieprzyjaznych”, obok m.in. USA, Wlk. Brytanii, Ukrainy i Czech. Więc jednak i wyróżnienie, i sukces. I co za towarzystwo! Zatem, gdy się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.

Adam Śmiech

fot. Wikipedia Commons

Myśl Polska, nr 19-20 (9-16.05.2021)

Redakcja