Zastępca szefa Administracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej, odpowiedzialny za relacje z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw i Ukrainą, Dmitrij Kozak uznał zachowanie władz w Kijowie za nieodpowiedzialne i groźne, choć jednocześnie zaznaczył, że nie spodziewa się przekształcenia obecnej eskalacji konfliktu na Donbasie w otwartą konfrontację zbrojną.
Kozak wystąpił na konferencji organizowanej przez agencję Interfaks wraz z Narodowym Instytutem Badawczym Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk im. Jewgienija Primakowa (IMEMO RAN).
Spektakl wizerunkowy Kijowa
Według niego, działania władz ukraińskich „to prawdopodobnie akcja PR-owa, która polega na symulowaniu zagrożenia wojennego; nie ma raczej jakichś realnych planów rozpoczęcia starcia na większą skalę”. Głównym powodem prowokacyjnego zachowania Kijowa ma być fakt, że „nowa ekipa polityczna znalazła się w trudnej sytuacji wewnętrznej – katastrofalnego spadku notowań, rozpadu klubu parlamentarnego partii ‘Sługa Narodu’, sprzeczności w łonie elit biznesowych i politycznych. Do tego jeszcze pandemia i mnóstwo innych problemów politycznych, które mogą zostać rozwiązane wyłącznie na drodze konsekwentnej, ciężkiej i rutynowej pracy na rzecz normalizacji sytuacji w kraju”.
To byłoby samobójstwo Kijowa
Jednocześnie taktyka podnoszenia napięcia stosowana przez Kijów jest, zdaniem rosyjskiego urzędnika, skrajnie nieodpowiedzialna i groźna. „Nie ukrywam i zawsze mówię, że oni są jak dzieci z zapałkami. Trudno przewidzieć, kiedy coś przypadkowo podpalą” – stwierdził. „Podzielam te opinie, które pojawiają się także na Ukrainie, że rozpoczęcie jakichkolwiek działań zbrojnych byłoby początkiem końca Ukrainy. To byłby wystrzał do samego siebie – nawet nie w kolano, a raczej w skroń”.
Odnosząc się do ewentualnej interwencji rosyjskiej, oświadczył: „Wszystko dziś zależy od tego, jaki będzie zasięg pożaru. Jeśli tam się wydarzy, jak mówi nasz prezydent, druga Srebrenica, zapewne będziemy zmuszeni do obrony ludności”. Podkreślił jednak przy tym, że siły zbrojne republik donbaskich „są już wystarczająco doświadczone w bojach, by móc odeprzeć atak”.
Potrzeba jawności
Uczestniczący w negocjacjach tzw. czwórki normandzkiej (Ukraina, Rosja, Niemcy, Francja) Dmitrij Kozak, zwrócił uwagę na konieczność jawności i udostępnienia opinii publicznej całości przebiegu rozmów. „Jeżeli nie upublicznimy przebiegu naszych negocjacji, nigdy się w żadnej sprawie nie dogadamy. Na utajnienie rozmów nalega przede wszystkim Ukraina, choć Niemcy i Francja konsekwentnie ją w tym popierają” – mówił. „Poufny charakter rozmów jest iluzją i teorią. Próbowaliśmy go przestrzegać, lecz wykorzystywany jest on wyłącznie do tego, by Ukraina mogła – Niemcy i Francja przekazują niewiele informacji z rozmów – dominować w przestrzeni informacyjnej i kontynuować swoją politykę dezinformowania własnych obywateli” – dodał.
Dmitrij Kozak, urodzony w 1958 roku w Bandurowie, w obwodzie kirowogradzkim na obecnej Ukrainie, jest jednym z najbliższych współpracowników prezydenta Władimira Putina. 24 stycznia 2020 roku przejął kompetencje odpowiedzialnego wcześniej w prezydenckiej administracji za sprawy ukraińskie Władisława Surkowa.