Jan Kaczmarek z kabaretu „Elita” cudownie nam kiedyś wyśpiewał:
„Warto było czekać na te piękne czasy
I na własne oczy cuda te zobaczyć
Aż z uciechy westchnął osłupiały świat
Warto było czekać klepiąc biedę tyle lat”
Oczywistością było, ze pokoju nie da sie wykuć na jednym spotkaniu. Faktem natomiast jest, że musi się odbyć pierwsze realne spotkanie przywódców mocarstw, by rozpocząć drogę ku pokojowi. Ale słowa takie jak „rozmowy pokojowe”, „zakończenie wojny”, „normalizacja stosunków międzypaństwowych” budzą w elitach w Polsce niespotykaną histerię.
Oglądałem wczoraj TVN24 i naprawdę wszystkim polecam. Niezapomniane wrażenia. Wyli jak bezdomne psy, jęczeli jak aktorki w trzeciorzędnych pornolach z lat 80-tych, lamentowali jak zawodowe włoskie płaczki pogrzebowe i syczeli jak kodowcy na widok składającego kwiaty na Placu Piłsudskiego Jarosława Kaczyńskiego.
Piotr Kraśko dał niespotykany popis histerii komentatorskiej. Dziennikarz ten był targany emocjami, niczym nastolatka na obozie letnim w Mikołajkach. Nie umiał zamaskować swoich prywatnych poglądów i ewidentnej niechęci do Rosji. Nie wdał się w swojego dziadka Wincentego, ważnej postaci w obozie w partyjnej frakcji puławian, który słynął z opanowania i umiejętności dyplomatycznych. Potwierdzało to wielu działaczy Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, do którego również dziadek uprzedzonego do Rosji dziennikarza należał. Podejrzewam, że również jego ojciec Tadeusz będący autorem wielu reportaży z Związku Radzieckiego nie podzielałby opinii syna. (Czy ktoś wie, gdzie można zobaczyć – „Moskwę” z 1987 roku i „Leningrad z Afganistanem” z 1988 roku?)
Poziom tego co zaprezentował nie nadawał się nawet do osiedlowej telewizji kablowej. Jego histeryczne poglądy polityczne zupełnie zaćmiły mu mózg, powodując nieprzerwane wypowiadanie inwektyw. Z programu informacyjnego wyszedł przydługawy skecz z rodem z Latającego Cyrku Monty Pythona.
Sytuacja ta pokazuje kompletne nieprzygotowanie elit politycznych i dziennikarskich w Polsce do nieuchronnie nadchodzących zmian politycznych. Ich widzenia świata jest stałe, niezmienne, wręcz talmudyczne. To spowodowało u nich autentyczny strach przed ewentualnym pokojem. Wiedzą, że wszystko co wygadywali przez trzy lata, uniemożliwia im normalną pracę po ewentualnym pokoju. Bo jak będą komentować na przykład przyszłościową wizytę prezydenta Federacji Rosyjskiej w Polsce?
Elity współczesnej Polski były przygotowane na opis wszelkich wariantów zaostrzenia się sporu, ale nie do relacjonowania normalizacji stosunków dyplomatycznych. To jak z tą hrabiną w co miała trzy nocniki. Pierwszy złoty zdobiony srebrem. Drugi srebrny, ale ozdobiony platyną. Trzeci zaś kryształowy z przepięknymi kamieniami szlachetnymi. A jak przyszli bolszewicy, to się zesrała na schodach. Nie dziwię się wiec ich histerycznemu zachowaniu. Tyle przygotowań do opisów konfrontacji, konfliktów, niezgody, wojny i mogą z tym zostać z swoją narracją tak, jak zostać mógł Jan Himilsbach z angielskim.
Każda wojna kiedyś się kończy. Miejmy nadzieję, ze ta trwająca jak najszybciej. Wtedy tak po barejowsku … komentarz pana Kraśki o pokoju na Ukrainie, bym chciał najbardziej usłyszeć. A wtedy prowadzący stwierdzi: „Tak się szczęśliwie składa, że mamy pana Kraśkę na sali!”
Łukasz Jastrzębski