Wydane przez 47. prezydenta USA Donalda Trumpa rozporządzenie ws. dwóch płci oraz wstrzymanie finansowania przez USAID wszelkich działań na rzecz genderyzmu zarówno w obrębie Stanów Zjednoczonych, jak i w całym świecie stało się początkiem walki z trwającą od 1968 roku rewolucją kulturową.
Walkę tę zaostrza negatywna wypowiedź szefa Departamentu Wydajności Rządu – Elona Muska – na temat USAID, określająca tę założoną w 1961 roku przez Johna F. Kennedy’ego instytucję jako „organizację kryminalną”, wymagającą sprawdzenia czy jej miliardowa pomoc dla zagranicy jest „zgodna z amerykańskimi interesami”. To początek amerykańskiej kontrrewolucji, będącej zaskoczeniem dla kolektywnego Zachodu, który zdążył przekształcić swoje oblicze pod dyktando rewolucyjnych ideologii globalistów XXI wieku kontrolowanych przez USA. Rozpoczęta kontrrewolucja jest tym większym zaskoczeniem, że ideologie te były finansowane przez amerykańskich podatników i narzucane światu jako pomoc z funduszy USAID – Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego – największej w świecie instytucji „charytatywnej”. Zawieszenie tej pomocy uderzyło w blisko 130 krajów, co oznacza postawienie znaku zapytania nad dalszym rozwojem rewolucji kulturowej na ich obszarze. Nic w poprzedniej kadencji Trumpa nie zapowiadało jego obecnych działań. Natomiast istotne dla tego przewrotu hasła jego prezydenckiej kampanii wyborczej z roku 2024 odbierane były jako taktyczny element pozyskiwania jak największej ilości konserwatywnych wyborców.
Tymczasem alea iacta est – rewidowane są wszystkie granty przyznane przez USAID, czytane dokładne ich abstracty i słowa-klucze. Odrzucane są wszystkie nastawione na realizację haseł genderyzmu i związanej z nim transpłciowości oraz aborcji, skrajnego feminizmu i ekologizmu. W samych Stanach Zjednoczonych weryfikowane są pod tym samym kątem programy szkolne i podjęte są prace nad reformą oświaty. Również w kulturze i mediach widać zmianę frontu bezwzględnej walki z wartościami konserwatywnymi na płaszczyznę ich uwzględniania. Z tymi wartościami będzie się musiał liczyć również Hollywood, którego demoralizującej roli administracja Trumpa nie toleruje. Jej walka z negatywnymi skutkami rewolucji kulturowej we wszystkich sferach życia społecznego, a co za tym idzie – również indywidualnego – to gigantyczne przedsięwzięcie, na którego realizację może zabraknąć czasu obecnemu prezydentowi.
Rozpoczętą kontrrewolucję trudno będzie jednak zatrzymać. Trudno będzie nie uznać jej pozytywnego wpływu na zachodnią cywilizację, na powrót do jej korzeni – konserwatywnych chrześcijańskich wartości. Dobrym znakiem jest fakt, iż promujące obecny etap rewolucji kulturowej Stany Zjednoczone same podjęły z nią walkę. Amerykańska walka ma wszystkie atrybuty kontrrewolucji, przedstawione przez Plinio Correa de Oliveira w książce Rewolucja i kontrrewolucja. Jest walką o powrót do źródeł cywilizacji zachodniej, utożsamianej jeszcze pod koniec XX wieku z cywilizacją europejską, chrześcijańską/łacińską. Jest walką z antycywilizacją, która stała się istotą rewolucji kulturowej.
Antycywilizacja
Historia cywilizacji dowodzi, iż w wyniku wojen rzadko zmieniają się radykalnie cywilizacje. Wojny raczej otwierają drogę do wpływu silniejszej – na poziomie aksjologicznym – na słabszą, co skutkuje – zdaniem Feliksa Konecznego – powstawaniem zatrutych mieszanek cywilizacyjnych. Radykalne zmiany cywilizacyjne pojawiają się w wyniku rewolucji, przy czym nie każda jest na nie ukierunkowana. Pojęcie rewolucji, zarówno w ujęciu potocznym, jak i naukowym – nade wszystko historiozoficznym i socjologicznym – jest pojęciem wieloznacznym, posiadającym różne konotacje. W obu ujęciach oznacza jakąś fundamentalną przemianę nie tylko społeczną i polityczną, ale również cywilizacyjną. Tę istotę rewolucji trafnie ujął Alexis de Tocqueville w pracy Dawne rządy i rewolucja, zwracając uwagę na świadomość społeczną jako punkt wyjścia wielkich przewrotów. Traktując rewolucję francuską jako archetyp takich nowożytnych przewrotów, Tocqueville zwrócił uwagę na to, że rodziły się one zawsze z buntu jakiejś części społeczeństwa, zrodzonego z przekonania, że przyniesie on oczekiwane przez nią zmiany społeczne, polityczne, kulturowe.
Takie ujęcie jest bardzo ważne, gdyż eksponuje jej intelektualne podłoże, podkreśla fakt, iż rewolucja rodzi się zawsze w umysłach i projektuje jakiś nowy porządek, przedstawiany nie tylko jako lepszy, ale nade wszystko jako idealny. Jak przekonuje rewolucja francuska, a nade wszystko bolszewicka, stojący u ich podstaw nowy model społeczno-polityczny nie mógł być urzeczywistniony w porewolucyjnej epoce, gdyż miał charakter utopii. Rewolucja bolszewicka skutkowała hekatombą ludzkich istnień i największą w dziejach Rosji porażką nie tylko społeczno-polityczną, ale również kulturowo-cywilizacyjną. Nie powstrzymała jednak elit opiniotwórczych – tym razem zachodnich – od pokusy nie tylko kolejnej utopii, ale również radykalnie innej – czysto antropologicznej. Głosi ona ideę nowego człowieka, pozbawionego tożsamości nie tylko osobowej, kulturowej, religijnej i narodowej, ale również płciowej. Ideę człowieka bardziej zdegradowanego od osławionego homo sovieticusa, bo zniewolonego ideologią genderyzmu, która przekształca go w kalekę, istotę niezdolną do przekazywania życia.
Utopia antropologiczna
Taka utopia antropologiczna stała się fundamentem rewolucji kulturowej, zainicjowanej przez filozofów neomarksistowskiej szkoły frankfurckiej w jej amerykańskim okresie, tj. w latach 1939 -1949. To był okres, kiedy najważniejsi jej filozofowie – m.in. Theodor Adorno i Herbert Marcuse – w ucieczce przed potężną falą antysemityzmu III Rzeszy znaleźli schronienie w USA i zatrudnienie na amerykańskich uniwersytetach z Columbia University na czele. Niektórzy z nich – Adorno i Max Horkheimer – zaangażowali się w Hollywood w działalność grupy Aldousa Huxleya, Christophera Isherwooda, Igora Strawińskiego i Aleksandra Kordy (członek bolszewickiego rządu Beli Kuny na Węgrzech, współpracownik György’a Lukácsa) w promowanie kultury masowej jako instrumentu rewolucji kulturowej i towarzyszącego jej „kulturowego pesymizmu”. Warto o tym pamiętać, gdy śledzimy w ostatnich dziesięcioleciach rolę Hollywood w promowaniu ideologii genderyzmu i zastanawiamy się nad ślepym naśladownictwem tego archetypu filmowego na Zachodzie.
Filozofowie szkoły frankfurckiej wywarli również potężny wpływ na reformę edukacji amerykańskiej, otwierając ją na idee marksistowsko-freudowskie oraz eksperymenty psychologiczne z zakresu kontroli umysłów. Ich celem – zarówno w kulturze, jak i edukacji oraz nauce – była dekonstrukcja amerykańskiej mentalności mocno osadzonej na wartościach religii – różnych konfesjach chrześcijańskich – kulcie tradycyjnej rodziny, burżuazyjno-kapitalistycznym ustroju społecznym. Nowy etap rewolucji kulturowej w formie rewolucji wolnościowej i seksualnej lat 50. i 60. był kontynuacją procesu degeneracji cywilizacyjnej Zachodu, rozpoczętego w latach 30. w USA. Ten etap osiągnął apogeum w 1968 roku, obejmując nie tylko Stany Zjednoczone, ale również Meksyk, Japonię i Europę zachodnią.
Jako rewolucja wolnościowa objął również dwa państwa bloku radzieckiego – Polskę i Czechosłowację. W przypadku Warszawy i Pragi była to rewolucja quasi-wolnościowa, gdyż organizowały ją środowiska rewizjonistyczne, zainteresowane jedynie próbą nadania komunizmowi „ludzkiej twarzy”, nie zaś jego odrzucenia. Warto o tym pamiętać, gdyż w środowiskach nawiązujących do tradycji 1968 roku – do polskiego marca i praskiej wiosny – podtrzymywany jest wolnościowy i antykomunistyczny mit tych wydarzeń. Główne hasło rewolucji 1968 roku: „Więcej wolności!” inaczej brzmiało na Zachodzie, inaczej w bloku państw komunistycznych. Wykorzystani przez marksistowskich rewizjonistów studenci polskich uczelni domagali się wprawdzie poszanowania najbardziej podstawowych praw człowieka – wolności słowa i przekonań, nie pokusili się jednak o hasła antykomunistyczne. Natomiast w Ameryce i w Europie zatriumfowała wolność od. Od wszelkich autorytetów i kształtujących je wartości, od tradycji i dotychczasowego modelu życia.
Jej totalny charakter sprawił, że przekształciła się ona w ideologię, która przeniknęła nie tylko naukę i najbardziej spektakularną formę życia społecznego – politykę – ale również wszystkie formy kultury i sposoby jej przekazu – od tradycyjnych do najnowocześniejszych. Od literatury, teatru, muzyki i baletu, sztuk plastycznych, teatru i filmu po najnowocześniejsze formy elektronicznego przekazu z wykorzystaniem AI włącznie – Artificial Intelligence, algorytmu zdolnego do samokorekty i samokształcenia, nazwanego sztuczną inteligencją. Ideologia gender jest nie tylko antymetafizyczna i antyreligijna, ale również antyhumanistyczna, bowiem tworzy człowieka ułomnego, niezdolnego do samookreślenia. Żadna wojna nie uderzyła tak mocno w fundamenty cywilizacji zachodniej, zbudowanej na filozofii antyku i średniowiecza, rzymskim prawie i wartościach chrześcijańskich.
Rewolucja kulturowa w fazie genderowej zanegowała bowiem fundament naszej cywilizacji, ujęty genialnie w średniowiecznej formule transcendentaliów „aksjologicznych” – ujęć odnoszących się do każdego bytu, niezbywalnych, wzajemnie się uzupełniających. Są to: prawda (verum) symbolizująca wartości poznawcze, dobro (bonum) – symbolizujące normy moralne i piękno (pulchrum) reprezentujące estetyczny wymiar naszego istnienia. Na obecnym etapie rewolucji zanegowana została nie tylko sama jedność tych stałych danych odnoszących się do ludzkiego bytu, ale również ich metafizyczny charakter, nie podlegający woli człowieka. Zastąpiono ją substytutami, urojeniami, ubogimi wyobrażeniami o boskości samostwarzającego się człowieka – np. poprzez zmianę płci. Te wyobrażenia utopii genderowej nie zakorzeniają istoty ludzkiej ani w samym człowieku, ani w jakiejkolwiek ludzkiej wspólnocie, ani – tym bardziej – w boskim źródle istnienia. Rzucają go – podobnie jak dwudziestowieczna filozofia egzystencjalizmu – w pustkę quasi-metafizyczną.
Przejawy cywilizacji zachodniej/chrześcijańskiej, pieczołowicie chronione przez środowiska konserwatywne, wciąż jeszcze istnieją. Nie decydują jednak o obliczu cywilizacyjnym Zachodu, o jego normach życia społecznego, polityce i kulturze. Istnieją na zasadzie współistnienia ze zjawiskami i procesami przeciwstawnymi, będącymi rezultatami rewolucji kulturowej. Jest to widoczne zarówno w sferze prywatnej – poprzez wybór jakiejś formy LGBTQ+ – jak i społecznej – na poziomie instytucji małżeństwa i rodziny. Z tradycyjnymi formami tych drugich zrównane zostały genderowe „małżeństwa” i „rodziny” – pełniące rolę buldożerów cywilizacyjnych. Ich istotą i celem jest antycywilizacja osadzająca współczesnego człowieka w pustce nie tylko metafizycznej i religijnej, ale również społecznej i kulturowej. Wyjście z tej matni antycywilizacyjnej może nastąpić obecnie poprzez amerykańską kontrrewolucję, która daje Stanom Zjednoczonym szansę na zdobycie miana moralnego przywództwa Zachodu, o jakim mówi wiceprezydent tego kraju James David Vance. I to właśnie przywództwo mogłoby uczynić realnym dwa promowane przez Muska projekty o znaczeniu nie tylko geopolitycznym, ale również cywilizacyjnym: MAGA – Make America Great Again – oraz MEGA – Make Europe Great Again. Niestety, ani Ameryka, ani Europa nie są gotowe do cywilizacyjnej walki o swoją wielkość.
Antyamerykańska opozycja
Sprzeciw wobec rozpoczętej kontrrewolucji wyrażają nie tylko amerykańskie lewicowo-liberalne elity i ich media, ale również europejskie. Sprzeciw jest butny i głośny, gdyż ma oparcie w siatce powiązań z tajnymi służbami amerykańskiego „głębokiego państwa” – deep state – któremu Trump również wypowiedział wojnę. Niepewność środowisk konserwatywnych na obu półkulach jest ogromna i wciąż rośnie. Amerykańskiej kontrrewolucji towarzyszą bowiem „kowbojskie” działania jej inicjatora w sferze geopolityki. Ich przykładem są budzące kontrowersje plany obecnego prezydenta USA wobec Panamy, Grenlandii, Strefy Gazy, Ukrainy.
Zachodzi obawa, że realizacja tych ostatnich przyćmi znaczenie kontrrewolucji lub wręcz ją zahamuje. Na obecnym etapie działań amerykańskim i europejskim środowiskom konserwatywnym musi wystarczyć sama nadzieja na zwycięstwo. Nie ma ono bowiem żadnych gwarancji. I dopóki ich nie będzie, toksyczna mieszanka tradycji i rewolucji kulturowej trzymać będzie Zachód w okowach chaosu cywilizacyjnego. Zachodzi również obawa, że ten chaos będzie kontrolowany – być może przez nie pokonane deep state – i będzie trwał bezterminowo. Kontrolowany chaos może także usypiać czujność obrońców tradycji i zachodniej/chrześcijańskiej cywilizacji. Ta czujność jest teraz naszym zadaniem, z którego Zachód – również katolicka Polska – łatwo zrezygnował w czasie, gdy w amerykańskich wojnach na Bliskim Wschodzie unicestwiane było chrześcijaństwo, gdy traktat lizboński rugował je na margines Europy, stawiając ponad jego wartości uzurpowane prawa wszystkich mniejszości.
Czy USA kopiują Rosję?
Amerykańską kontrrewolucję Trumpa trudno porównywać z tą kontrrewolucją, która dokonała się w Rosji po rozpadzie Związku Radzieckiego i doczekała pełnego zwycięstwa na wszystkich ważnych poziomach życia społecznego, politycznego, kulturowego Federacji Rosyjskiej. Jest to ewenement w skali światowej, o którym Zachód uczestniczący w amerykańskim projekcie anty-Rosja uparcie milczy. Uparcie milczy także konserwatywna Polska, najmocniej zaangażowana w ten projekt. Zanim Donald Trump zaczął aspirować do moralnego przywódcy Zachodu, Władimir Putin stał się katechonem cywilizacyjnym. Ponadto rosyjski ewenement polega na tym, że ani Michaił Gorbaczow firmujący pieriestrojkę, ani Borys Jelcyn legalizujący rozpad Związku Radzieckiego nie byli konserwatystami z konserwatywnym zapleczem politycznym. Rosyjska kontrrewolucja miała charakter oddolny i w dużej mierze organiczny w ujęciu Konecznego, który jednak takiej możliwości dla Rosji nie przewidywał. Rosja kontrrewolucyjna miała tradycję duchowości i kultury metafizycznej, panujących do rewolucji bolszewickiej. Miała ich archetypy wzmocnione przez archetypy filozofii religijnej: Fiodora Dostojewskiego, Lwa Tołstoja, Włodzimierza Sołowjowa, Mikołaja Bierdiajewa.
Ameryka nie ma takiego fundamentu kulturowego, nie ma takich archetypów wskazujących kierunek metafizyczny, heroizm pokory, celowość duchowości monastycznej. Jej chrześcijaństwo wielu konfesji zdominowane zostało przez antymetafizyczną, „pragmatyczną” moralność protestantyzmu. Tym bardziej więc rozpoczęta amerykańska kontrrewolucja wymaga od samych Amerykanów determinacji, cierpliwości i uniezależnienia od geopolitycznych celów każdej administracji Białego Domu.
Prof. Anna Raźny
fot. wikipedia
Myśl Polska, nr 9-10 (2-9.03.2025)