FelietonyGospodarkaKto wygra wyścig do gospodarki wodorowej?

Redakcja2 tygodnie temu
Wspomoz Fundacje

Wodór, nowy bożek proroków europejskiego Zielonego Ładu, stoi dumnie na pierwszym miejscu tablicy Mendelejewa. To najpowszechniejszy pierwiastek – 89% wszechświata jest zbudowane właśnie z niego.

Czy stanie się też najważniejszym źródłem energii? I jeśli osiągniemy ten Eden gospodarki wodorowej, kogo czeka największa nagroda, a kto będzie obgryzał kości? Aby być konkurencyjnym, trzeba mieć do tego zasoby. W gospodarce są trzy podstawowe – ziemia, praca i kapitał. To klasyka od Adama Smitha, teraz zapomniana, gdyż o rozwoju gospodarczym mają ponoć stanowić jakieś „apetyty inwestorów” czy „nastroje konsumentów” lub inne podobne bzdury. Realnie szanse na rozwój nowej branży gospodarczej są uwarunkowane tymi trzema czynnikami. Przyjrzyjmy się im na przykładzie Norwegii, która jest moim kandydatem do głównej nagrody w unijnym wyścigu do wodorowej przyszłości.

Ziemia, a raczej woda. To zasób, którego Norwegia ma w bród. I to jest ogromna przewaga nad innymi. Z prostego powodu – Bruksela ukochała sobie energię ze słońca, którą dostarcza ono nam na bieżąco, czyli powstające na skutek tego obieg wody w atmosferze czy wiatr oraz promieniowanie słoneczne. Nie lubi zaś i niszczy całe bogactwo źródeł, które powstało na Ziemi dzięki tejże średniej wielkości gwieździe.

A Norwegia energią wodną stoi, hydroenergetyka dostarcza temu krajowi 90% energii elektrycznej – w ubiegłym roku 136 TWh energii elektrycznej, gdy w Polsce – zaledwie 2,4 TWh. Nic dziwnego, wystarczy popatrzeć na mapę fizyczną… Ale woda to przede wszystkim „zielone” magazyny energii. I tutaj naprawdę można spaść z krzesła. Norwedzy mają ich aż 1240, o łącznej pojemności 87 TWh (dla uzmysłowienia skali zjawiska – to jest połowa rocznego zużycia energii w Polsce i 70% zużycia Norwegii). To największe magazyny energii w Europie. Jak widać, Norwedzy mają ogromny potencjał „zielonej”, a na dodatek stabilnej, sterowalnej, nieprzerywanej… energii wodnej.

Praca to drugi zasób, a dokładnie technologie, które są jej efektem. Norwegia jest wodorowym liderem technologicznym już od ponad 100 lat, gdy zbudowano tam system hydroenergetyczny i zainstalowano pierwszy elektrolizer. Ten przemysł już tam od dawna jest, pracuje, rozwija i doskonali technologie. Wiodący globalny producent elektrolizerów, NEL ASA wystartował w 1927, a w 1940 roku, dzięki elektrolizerowi, wytwarzającemu 30 tys. m3 wodoru w godzinę, Norsk Hydro produkowało już „zielony wodór” (a z niego – zielone nawozy) w elektrowni wodnej Rjukan. Dzisiaj NEL ASA ma ponad 3500 pracujących instalacji, dopracowana technologia cieszy się uznaniem ze względu na niezawodność i oszczędność energii.

W Norwegii od lat działa wiele przedsiębiorstw, które operują nowoczesnymi, własnymi technologiami wodorowymi. Jak HydrogenPro, specjalizujący się wysokociśnieniowych elektrolizerach, czy Hexagon Purus, produkujący systemy dystrybucji i układy zasilania wodorem w ciężarówkach i autobusach, lub Umoe Advanced Composites – specjalista od zbiorników czwartej generacji z włókna szklanego wzmocnionego poliamidem lub polietylenem. Są one dużo lżejsze, nie potrzebując metalowej konstrukcji i znakomicie nadają się do magazynowania wodoru.

Przy tym Norwegia ma przemysł, który współpracuje z krajowymi firmami technologicznymi, deklarując oficjalnie: chodzi o „zbudowanie łańcucha wartości zielonego wodoru w Norwegii”. Dzięki temu stworzono tam cały ekosystem dostawców elektrolizerów.

Kapitał – to trzeci niezbędny element, którego Norwegia ma ogromne zasoby. Z prostego powodu – kiedyś ustawiono tam przemysł naftowy tak, żeby pracował na dobrobyt kraju, a nie dla zysków koncernów. Dzięki temu fundusz bogactwa zgromadził 1,6 biliona dolarów. Żeby przybliżyć te nic nie mówiące ilości zer, te pieniądze to 2-krotnie więcej, niż całą gospodarka Polska, czyli wszystkie wydatki na konsumpcję i inwestycje. I to wszystko pracuje na dobrostan zaledwie sześciu milionów Norwegów.

Kapitał, jak to kapitał, pochodzenie ma niezbyt „zielone”. W strukturze eksportu Norwegii w 2024 roku aż 66% jego wartości stanowiły ropa, gaz i paliwa. To właśnie one, te znienawidzone paliwa kopalne, są źródłem inwestycji w wodorową gospodarkę i dają szanse stać się liderem transformacji klimatycznej. (Na marginesie, nie najlepiej wygląda porównanie Norwegii do Rosji, obrzucanej epitetami typu „stacja benzynowa udająca państwo”, w której eksport surowców energetycznych to 48% całego eksportu towarów.)

Trudno się więc dziwić, że dla Norwegów „hydrogen is great!”. Prawda? Same zalety… dla nich – oczywiście. Mają przecież wszystkie karty w ręce. Unijna polityka to wiatr w ich żagle. Za to inni będą mieli pod wiatr i pod górkę.

Andrzej Szczęśniak

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 39-40 (22-29.09.2024)

Redakcja