HistoriaGolla: NRD  i PRL – dwie strony tego samego systemu

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Oficjalnie NRD i Polska (PRL) były „bratnimi krajami socjalistycznymi”. W rzeczywistości jednak służby specjalne obu krajów szpiegowały się nawzajem, a Berlin Wschodni uważał swojego sąsiada ze wschodu za „wrogie terytorium”.

Brak zaufania

Polscy publicyści nazywają stosunki między PRL a NRD do końca dyktatury komunistycznej w 1989 roku „wymuszoną przyjaźnią”: podczas gdy zarówno przywódcy państwowi, jak i partyjni świętowali harmonię, Berlin Wschodni i Warszawa głęboko nie ufały sobie za kulisami.

Wielu Polaków postrzegało swoich sąsiadów po zachodniej stronie Odry jako potencjalnie niebezpiecznych „czerwonych Prusaków”. Z kolei wielu Niemców Wschodnich uważało polskich towarzyszy za niewiarygodnych sojuszników, którzy swoimi liberalnymi reformami zagrażali istnieniu obozu komunistycznego.

Służby też nie były wyjątkiem

Przez długi czas kontakty między służbami bezpieczeństwa obu krajów były uważane za wyjątek od tej reguły. Według wcześniejszych badań, wspólny wróg na Zachodzie sprawił, że ścisła współpraca służb specjalnych była konieczna.

Nowe badania archiwalne ukazują jednak inny obraz: nieufność i rywalizacja, które zawsze były wyczuwalne między NRD a Polską na płaszczyźnie politycznej i społecznej, jeszcze wyraźniej ujawniały się w rozpoznaniu i szpiegostwie.

Strach przed „Solidarnością”

„NRD-owska Stasi była postrzegana jako potężna instytucja o ogromnych możliwościach wywiadu operacyjnego, zdolna do infiltracji i wpływania na ważne obszary polskiego życia. Z kolei polskie MSW uważano za słabe i niemogące się równać z NRD-owskim Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego (MfS). Mimo to, współpraca obu instytucji była uważana za stosunkowo harmonijną” – wyjaśnia w rozmowie z Deutsche Welle Tytus Jaskułowski, pracownik naukowy IPN w Szczecinie i profesor Uniwersytetu w Zielonej Górze. „Ale to jest mit, który jest obalany przez nowe znaleziska w archiwach” – dodaje.

Punktem zwrotnym w relacjach między wschodnioniemiecką Stasi a polskim MSW była fala strajków na wybrzeżu Bałtyku latem 1980 roku, która doprowadziła do powstania związku zawodowego „Solidarność”. Przywódcy w Berlinie Wschodnim postrzegali wydarzenia w sąsiednim kraju na wschodzie jako egzystencjalne zagrożenie dla ich władzy – i zagrożenie dla całego bloku wschodniego.

Próby znalezienia przez polskie kierownictwo komunistyczne kompromisu z „Solidarnością” wywołały panikę ministra bezpieczeństwa państwowego NRD Ericha Mielke i jego ludzi. Politycy NRD otwarcie oskarżali polskich towarzyszy o słabe przywództwo i uleganie „wrogom antysocjalistycznym”.

Jeszcze nie zdążył wyschnąć atrament na umowie, gdy na posiedzeniu Biura Politycznego SED padło słowo „kontrrewolucja”. Fakt, że polskie kierownictwo komunistyczne poddało się presji ogólnopolskiego ruchu strajkowego i podpisało 31 sierpnia 1980 roku porozumienie z przywódcą „Solidarności” Lechem Wałęsą, spowodował ogromne nabrzmienie żył szyjnych nie tylko Ericha Honeckera. Niemieccy komuniści próbują przeciwdziałać temu „upadkowi” socjalistycznego przywództwa obok z radykalną surowością. Wewnętrznie i zewnętrznie.

Z punktu widzenia Biura Politycznego SED kompromitacja jest trudna do przełknięcia. To, że komunistyczne kierownictwo miało ugiąć się pod presją społeczeństwa i przekazać władzę niekomunistycznemu ruchowi – cóż innego miałoby to oznaczać, jak nie wielką porażkę? Zaledwie trzy dni przed podpisaniem porozumienia gdańskiego Markus Wolf osobiście zwrócił się do polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i otrzymał odpowiedź: „Główne żądanie polityczne strajkujących dotyczące wolnych i niezależnych związków zawodowych jest postrzegane jako żądanie legalnej opozycji w państwie i nie może być i nie będzie spełnione”.

Kwarantanna

Podczas gdy kierownictwo MfS i SED składa zapytania wszystkimi kanałami, wydział propagandy już układa linie dla przyszłego argumentacyjnego obchodzenia się z „kryzysem” w Polsce. Sąsiadów opanowała „polska gorączka”. Przynajmniej tak gazeta „Neues Deutschland” i inne organy SED interpretują zjawisko, które przeczy wszelkim prawom naukowego marksizmu. I szybko też zgadzają się co do strategii obrony przed dalszym rozprzestrzenianiem się tego antysocjalistycznego bakcyla: jedyne, co może tu pomóc, to najsurowsza izolacja. Kwarantanna.

Ale jak sprzedać i wdrożyć kwarantannę? Nic prostszego: za „tymczasowymi zmianami w podróżach prywatnych”, jak to się nazywa wewnętrznie w Komitecie Centralnym, przemawia aż nadto. Dlaczego nie zawiesić ruchu bezwizowego, który rozpoczął się w 1972 roku?

W rzeczywistości 30 października 1980 roku nie tylko jednostronnie zawieszono ruch bezwizowy i paszportowy między NRD a Polską Rzeczpospolitą Ludową, ale także masowo ograniczono od tego momentu wszelkie kontakty instytucjonalne i społeczne z Polską. Te kroki były uzasadnione zupełnie innymi „ustaleniami”.

Nastroje antypolskie

„W celu ochrony interesów obywateli NRD” – informuje nas Rada Ministrów NRD, granica została ponownie zamknięta, ponieważ „masowe zakupy towarów, w części związane z transakcjami spekulacyjnymi, osiągnęły niedopuszczalny poziom i coraz częściej spotykają się z odrzuceniem ze strony obywateli NRD”.

Antypolskie resentymenty są celowo podsycane od września 1980 roku. Organy SED nie stroniły nawet od używania odwiecznych nacjonalistycznych toposów, takich jak ten o „polskiej gospodarce” (niem. polnische Wirtschaft). Celowo propagują i wzmacniają wrażenie, które część społeczeństwa już ma: „Polacy strajkują tylko dlatego, że nie chcą pracować”. A wiadomość, jak się wydaje, dociera błyskawicznie, o czym świadczy tekst „Der Spiegel” z października 1980 roku.

„Zbyt leniwy, by pracować”. „Wciągną nas w ten bałagan razem z nimi”. „Pieprzone Polaczki”. Wybór cytatów – nawet jeśli autentycznych – jest dość arbitralny i niereprezentatywny. Ale antypolskie nastroje istnieją. Przede wszystkim ludzie boją się, że może ucierpieć poziom życia, który osiągnęli we własnym kraju. Właśnie ten podstawowy nastrój, jak się wydaje, wywołał bardziej mimowolną solidarność na rzecz rządu NRD.

Mimo zastraszania i antypolskiej propagandy MfS z ekscytacją zarejestrowało wzrost publicznych wyrazów sympatii dla „Solidarności” już w latach 1980-1982 i sukcesywnie zwiększało nacisk operacyjny na politykę zagraniczną.

To, co można było odczuć u zwykłych ludzi w zakresie uprzedzeń, niechęci, było odpowiednio przygotowane i podsycane przez propagandę, po części bardzo prymitywnie. Zazdrość, że Polacy kupują, że Polacy są inni, że Polacy pozwalają sobie na coś, czego samemu nie ma się odwagi zrobić, czyli na otwarty protest.

Kolektywna pomoc

Jak można zatrzymać kontrrewolucję obok? – pytanie to chodziło po głowie Biura Politycznego przez całą jesień 1980 roku, podczas gdy monopol polskich komunistów na użycie siły stopniowo się załamywał. Pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego SED uważał, że tylko wspólna demonstracja siły przez bratnie państwa może uratować kraj. 26 listopada Erich Honecker przygotował więc projekt listu, w którym prosił Leonida Breżniewa o zwołanie spotkania wszystkich przywódców Układu Warszawskiego.

W liście wyrażał swoje oczekiwanie, że układ powinen zdecydowanie rozważyć militarne rozwiązanie konfliktu.  Im szybsza wspólna reakcja, tym lepiej: „Wczoraj nasze wspólne działania mogły być przedwczesne, dziś są konieczne, ale jutro mogą być już spóźnione”.

Rzeczywiście, niecałe 14 dni później spotykają się w Moskwie, w dużej grupie. Erich Honecker jest dobrze przygotowany na wszystkie ewentualności. W bagażu podręcznym ma pełnomocnictwo ogólne od własnego kierownictwa partyjnego i wojskowego, które każe mu bez zastrzeżeń opowiadać się za interwencją wojskową w Polsce. Za tym wariantem „rozwiązania” opowiada się zwłaszcza sam Honecker. Tak, jak zrobił to Walter Ulbricht w Pradze w 1968 roku:„Mamy również obowiązek wobec naszych narodów, wobec naszych przyjaciół na całym świecie. Liczą na to, że pomożemy polskim komunistom zatriumfować nad kontrrewolucją. (…) Kiedy władza robotników i chłopów, władza ludu, jest zagrożona, kiedy trzeba ją chronić przed siłami kontrrewolucyjnymi, które są zdecydowane pójść na całość, wtedy nie ma innego wyjścia, jak tylko użyć organów władzy państwa robotników i chłopów. Oto nasze doświadczenia z 1953 roku”  oświadczył Erich Honecker 5 grudnia 1980 roku w Moskwie.

Moskiewski „okrągły stół” decyduje inaczej. Z góry bowiem są widoczne ostrzeżenia. Przyszły też z Waszyngtonu. Amerykanie sygnalizują, że ponowna interwencja wojskowa spotkałaby się z ostrymi sankcjami ekonomicznymi. Nawet blokada Kuby jest przedmiotem dyskusji. Ale i wewnętrznie, dla Węgrów (Janos Kadar) i Rumunów (Nicolae Ceaucescu); czerwona kartka Honeckera – wspólne rozmieszczenie wojsk, to droga, która spotyka się z twardym odrzuceniem.

W Berlinie Wschodnim ludzie zwracają uwagę na powściągliwość z zaciśniętymi ustami. Jednocześnie w kraju wzmaga się presja. Dowództwo NVA otrzymuje zadanie przygotowania planów interwencji. MfS również zostaje postawione w stan gotowości. Znacznie zwiększa się budżet dla IM (tajnych współpracowników) na infiltrację „Solidarności”. Rozbudowano zapytania i wskazówki w aparacie polskiej PZPR.

17 lutego 1981 roku, kiedy nowy przywódca partii, Stanisław Kania, składał hołd NRD, Erich Honecker po raz kolejny przywołał narzędzia „tortur” Międzynarodówki Komunistycznej. I czyniąc to przywołuje swój własny moment bezsilności SED z 17 czerwca 1953 roku jako wzorcowy sposób radzenia sobie z sytuacją kryzysową.

W 1953 roku konieczne było użycie siły, ponieważ elementy kontrrewolucyjne były na ulicach. Użyto jednostek sowieckich i oddziałów skoszarowanej policji ludowej […] Szereg z nich rozstrzelano na miejscu. To skłoniło wielu ludzi do refleksji” – czytamy w notatce ze spotkania z Kanią.

Zmiana kierunku – bez czołgów

Skutki dla jego odpowiednika: niewymierne. Ale poddanie się nie jest rozwiązaniem. I tak w maju Honecker ponownie prosi Leonida Breżniewa i sekretarza generalnego czechosłowackiego KC Gustava Husaka o spotkanie. Poza protokołem. W Moskwie bowiem lider SED chce omówić z nimi swoją najnowszą strategię: Za kulisami powinni działać na rzecz zmiany przywództwa w Polsce. Tylko zmiana kierownictwa mogłaby jeszcze przynieść zwrot i odejście od modelu interwencyjnego.

„Nie jestem zwolennikiem interwencji wojskowej, choć zgodnie z traktatem warszawskim sojusznicy mieliby do tego prawo. Właściwą rzeczą byłoby stworzenie przywództwa, które jest gotowe wprowadzić stan wyjątkowy i podjąć zdecydowane działania przeciwko kontrrewolucji” – mówi Honecker 16 maja 2981 roku.

Tłem dla tej strategicznej reorientacji były analizy MfS, z których wynika, że PZPR czeka ogromny przewrót kadrowy. W rzeczywistości ponad 80% starych kadr przepadło w tajnych wyborach do nowego Komitetu Centralnego w lipcu 1981 roku. Warszawski rezydent KGB donosi następnie na Kreml, że systemowi socjalistycznemu w Polsce grozi upadek, jeśli ten nowo wybrany Komitet Centralny nie zostanie szybko wymieniony.

Wszystkie nadzieje zarówno w Berlinie, jak i w Moskwie, skupiają się teraz na jednym człowieku: generale Wojciechu Jaruzelskim. Jako nowy premier urzędował od lutego 1981 roku. W październiku, jak informują źródła w MfS, będzie próbował przejąć także kierownictwo KC. I to jest właśnie to, co się dzieje. A dla towarzyszy w Berlinie wkrótce sprawy mają się jeszcze lepiej. Wysłannik SED donosi do centrali, że generał ma daleko idące uprawnienia do przywrócenia spokoju i porządku w kraju. Ponadto cieszy się pełnym poparciem wojska i policji, na których szczeblach kierowniczych „Solidarność” nie ma prawie żadnych zwolenników. Wiatr zmienia kierunek…

Według źródeł MfS, Biuro Polityczne Jaruzelskiego reaguje na strajk generalny zapowiedziany przez „Solidarność” na 28 października, przygotowując się do ogłoszenia stanu wojennego. Po roku porażek szef ministerstwa bezpieczeństwa NRD Mielke wyczuwa nowy etap. W sprawozdaniu sytuacyjnym stwierdzono, że wzrósł opór Polnische Vereinigte Arbeiterpartei (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, PZPR) wobec „kapitulanckiej polityki odwrotu kierownictwa partii i państwa od kontrrewolucji”.

Niespełna sześć tygodni później nowe kierownictwo PZPR skupione wokół generała Jaruzelskiego wykorzystuje te plany i ogłasza stan wojenny. Kilka dni później prasa NRD zaprzestała wszelkich ataków słownych na sąsiada i bez dalszych ceregieli powróciła do socjalistycznej retoryki „bratniego kraju” i „bratniego narodu”.

Podobnie jak sam towarzysz Erich Honecker, który 16 grudnia 1981 roku o godz. 20.49 czasu berlińskiego zatelefonował do generała nie tylko po to, by przekazać „braterskie pozdrowienia bojowe”; „Jesteśmy również przygotowani do udzielenia pomocy w zakresie niektórych technologii potrzebnych do walki ulicznej, budowy barykad itp. (…) Możecie być pewni, że pod każdym względem możecie polegać na Niemieckiej Republice Demokratycznej i jej Narodowej Armii Ludowej”.

Gdy przyjaciel staje się wrogiem

Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 roku zostało w Berlinie Wschodnim powitane z ulgą. Ale towarzysze wschodnioniemieccy nie uważali kryzysu w sąsiednim kraju za rozwiązany. Już dzień później szef Ministerium für Staatssicherheit, Mielke wydał szereg rozkazów zawierających kroki ofensywne wobec Polski.

Rozkaz pod kryptonimem Besinnung stawiał Polskę na równi z Republiką Federalną, którą w NRD nazywano „FRG”, i innymi państwami zachodnimi. PRL został uznany za „obszar operacyjny” – pisze Jaskułowski – a więc za wroga.

Donosiciel potrzebny

W ambasadzie NRD w stolicy Polski powstała już Warszawska Grupa Operacyjna (OGW). Organ ten, obsadzony przez członków Stasi, miał za zadanie nie tylko uniemożliwienie ucieczki obywatelom NRD, ale także szpiegowanie Polski.

Od czasu strajków sierpniowych w Polsce w 1980 roku Stasi rozpaczliwie poszukiwała informatorów którzy mogliby donosić o wydarzeniach na wschód od Odry. Bezpośrednio po upadku komunizmu badacze zakładali, że wschodnioniemieckie służby specjalne miały w Polsce co najmniej 1500 „nieoficjalnych współpracowników” (IM).

W międzyczasie liczba ta została skorygowana w dół do 200. Znawcy tematu mówią o około stu, przy czym tylko kilkanaście NRD-owskich IM mogło wykonywać skomplikowane misje, takie jak infiltracja środowisk „Solidarności”.

Eksperci wskazują na rosnącą arogancję, z jaką Mielke i jego ludzie działali w kontaktach z polskimi partnerami po 1980 roku. Wzmocnili oni siły konserwatywne w aparacie rządzącej partii komunistycznej i nie kryli swojej niechęci do liberalnych towarzyszy we wschodnim „bratnim” państwie.

Strona polska, która często musiała występować w roli petentów z powodu głębokiego kryzysu gospodarczego w kraju, niewiele mogła temu przeciwdziałać.

Przedstawiciele polskiego MSW prosili swoich wschodnioniemieckich kolegów nie tylko o zapasy pałek, gumowych pałek i tarcz, ale także o buty, skarpety i ciepłe spodnie. W polskich sklepach brakowało wówczas wszystkiego.

Odwet

Czas zemsty za upokorzenia ze strony Stasi przyszedł wraz z przemianami demokratycznymi. Uchodźcy z NRD, którzy latem 1989 roku przekroczyli polską granicę, aby dostać się do ambasady Republiki Federalnej Niemiec, a stamtąd do Niemiec Zachodnich, zostali przepuszczeni przez polską straż graniczną, mimo ważnych umów deportacyjnych z NRD.

Protesty z Berlina Wschodniego kwitowano w Warszawie milczeniem. Na początku 1990 roku, kiedy Mielke był już za kratami oczekując na proces, generał Czesław Kiszczak, który był jeszcze polskim ministrem spraw wewnętrznych, napisał telegram gratulacyjny do nowego ministra spraw wewnętrznych NRD, Michaela Diestela, który wywodził się z poprzedniej opozycji i kierował nowo powstałą instytucją będącą następcą Stasi – Urzędem Bezpieczeństwa Narodowego.

Przyjaciel szpiegowany

Teraz Stasi, która zawsze była znacznie lepiej wyposażona od polskich służb specjalnych pod względem personalnym, logistycznym i finansowym, „straciła wszystko, co było do stracenia”. „Z powodu ideologicznej ograniczoności ludzie z MfS byli teraz – w przeciwieństwie do swoich polskich kolegów – niezdolni do zrozumienia świata takim, jakim był”.

Choć stosunki polsko-niemieckie rozkwitły po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku, służby specjalne obu krajów pozostały na dystans. W 1993 roku polski oficer został nawet skazany na więzienie – za szpiegostwo na rzecz Niemiec. Podobno doszło też do wydalenia niemieckich dyplomatów za działalność wywiadowczą.

Polska – stan wojenny – Honecker

W grudniu 1981 roku generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny dla Polski. NRD zachowało się zaskakująco, kierownictwo było zdecydowanie za tą akcją.

Niedocenianie swojego odpowiednika nigdy nie jest dobrą rzeczą. „Aktorski talent Ericha Honeckera jest niewielki, nie jest dobry w udawaniu” – powiedział Klaus Bölling, rzecznik rządu i powiernik Helmuta Schmidta, po państwowej wizycie kanclerza w NRD, na dziesięć dni przed Bożym Narodzeniem 1981 roku.

Dokładnie 13 grudnia komunistyczny reżim w Warszawie wstrząsnął wolnym światem: w Polsce wprowadzono stan wojenny, aby opanować ruch wolnościowy „Solidarności”.

Czy SED wiedziała? Czy Honecker oszukał kanclerza?

Helmut Schmidt, przebywający z delikatną wizytą w drugim niemieckim państwie od piątku 11 grudnia 1981 roku, zapewniał na konferencji prasowej w niedzielę rano: „Pan Honecker był tak samo przerażony jak ja”. Bezradny socjaldemokrata dodał: „Mam wielką nadzieję, że narodowi polskiemu uda się rozwiązać swoje problemy”.

W rzeczywistości przywódca NRD najzwyczajniej oszukał swojego zachodnioniemieckiego gościa. Podobnie jak całe kierownictwo SED, Honecker był dokładnie poinformowany o planach generała Wojciecha Jaruzelskiego, łącznie z dokładną datą. Tak, był nawet wśród tych mocarstw bloku wschodniego, które wzywały do zdecydowanych działań.

To było już znane w zarysie. Wkrótce jednak po polsku ukaże się praca doktorska warszawskiego historyka Filipa Gańczaka, Polen geben wir nich Preis, która dogłębnie analizuje polską politykę kierownictwa SED w latach 1980-1981, opierając się w równym stopniu na aktach niemieckich i polskich.

Państwo tranzytowe dla NRD

W sierpniu 1980 roku, z punktu widzenia niemieckich komunistów, sytuacja u wschodniego sąsiada nabrała dramatycznego obrotu. Porozumienia między rządzącymi polskimi komunistami a strajkującymi robotnikami, a także oficjalne uznanie „Solidarności” za niezależny związek zawodowy, zakwestionowały monopol władzy marksizmu-leninizmu.

Z punktu widzenia Honeckera było nawet gorzej: liberalizacja w Warszawie zagrażałaby bezpośrednio liniom dostaw do NRD. Bez stałej obecności Armii Czerwonej, której szlaki zaopatrzeniowe biegły przez Polskę, koniec reżimu SED był tylko kwestią czasu. To samo dotyczyło przerwania dostaw energii ze Związku Radzieckiego, której spora część przechodziła przez Polskę rurociągami.

Był to „najgorszy scenariusz”, ale jednak dotkliwie odczuwane zagrożenie dla Honeckera. NRD była niestabilna. Głównym powodem zachowania reżimu SED było to, że KPZR pilnie potrzebowała drugiego państwa niemieckiego jako kamienia węgielnego swojej strategii europejskiej.

Erich Honecker nie był jednak zainteresowany „rozwiązaniem” problemu, jak w sierpniu 1968 roku w CSRS, kiedy to wojska Układu Warszawskiego brutalnie zakończyły praską wiosnę. Takie działanie bowiem w sposób przewidywalny przerwałoby détente między Wschodem a Zachodem, którego NRD była najważniejszym beneficjentem.

Cztery etapy

Polską politykę kierownictwa SED przed wprowadzeniem stanu wojennego Gańczak, który oprócz pracy naukowej jest także dziennikarzem specjalizującym się w tematyce niemieckiej, dzieli na cztery kluczowe decyzje. Jego praca pozwala więc po raz pierwszy przyjrzeć się z bliska prehistorii stanu wojennego.

Pierwszym krokiem było ustanowienie „kordonu sanitarnego” na wschodniej granicy NRD z Polską. Zawieszono podróże bezwizowe, maksymalnie ograniczono inne możliwości kontaktu – należało unikać przeskoczenia wirusa wolności.

Drugi krok nastąpił dopiero w wyniku nacisku sowieckiego: NRD zgodziła się udzielić pomocy żywnościowej, a nawet pożyczek głodującej Polsce, choć sam reżim SED pozostał wypłacalny tylko dzięki pieniądzom zachodnioniemieckim.

Gańczak ocenia odręczne notatki o rozmowie telefonicznej sekretarza generalnego KPZR z Honeckerem: „Leonid Breżniew dyktował warunki, a Biuro Polityczne wykonywało polecenia” – pisze polski historyk.

Trzecim krokiem było zbudowanie groźnego tła. Honecker sam został formalnie upoważniony przez Biuro Polityczne do przygotowania „niezbędnych środków”. Efektem było planowanie „wspólnych ćwiczeń” wojsk bloku wschodniego z wojskami polskimi. Biorąc pod uwagę świeżą pamięć o roku 1968, było jasne, co oznaczałyby takie ćwiczenia: inwazję na Polskę w przypadku zachwiania się reżimu w Warszawie.

Ale ani Berlin Wschodni, ani Moskwa nie miały w tym szczególnego interesu. Dlatego Honecker wymusił wymianę dotychczasowego sekretarza generalnego polskich komunistów na konserwatywnego wojskowego Jaruzelskiego i przesłał mu jasne instrukcje, jak rozwiązać kryzys: nieugięcie, a w razie potrzeby – siłą.

W listopadzie 1981 roku Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Warszawie zawarły umowę o dostarczeniu do Polski sprzętu do tłumienia demonstracji. Był to jednocześnie wyraźny sygnał, że Jaruzelski może liczyć na polityczne wsparcie SED.

Honecker jednak złamał słowo z powodu wizyty Helmuta Schmidta. Udawał przed swoim gościem, że jest całkowicie zaskoczony. W rzeczywistości SED od miesięcy dyskretnie sondowała, jak rząd zachodnioniemiecki zareaguje na „zdecydowane działania” w Polsce.

Helmut Schmidt nie był tak nieprzygotowany, jak wyjaśnił prasie: „Bonn zasygnalizowało Berlinowi Wschodniemu, że czerwoną linią polityki niemiecko-niemieckiej będzie inwazja NVA na Polskę”. Honecker zastosował się do tego, a kanclerz postanowił nie skracać wizyty, lecz ją kontynuować.

Paczki świąteczne od dzieci z NRD

Gdy w grudniu 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny, NRD nie tylko politycznie stała po stronie socjalistycznego „bratniego kraju”. Już 17 grudnia wyruszyły pierwsze transporty z dostawami pomocy dla ciężko doświadczonego gospodarczo sąsiada. We wszystkich szkołach w Republice pakowane są paczki świąteczne dla „Dzieci Polski Ludowej”, a kolektywy pracownicze zbierają datki pieniężne. Akcja jest inicjowana „z góry”, ale chęć pomocy ze strony ludności NRD jest autentyczna i szczera.

W tym czasie socjalistyczny kraj sąsiedni, Polska przeżywa nie tylko największy kryzys polityczny w swojej historii, ale także dołek gospodarczy: półki sklepowe są w większości puste, a jeśli można coś kupić, to tylko za kartki żywnościowe. NRD to w porównaniu z nim kraina mlekiem i miodem płynąca.

To, co działo się w Marienbergu w tych dniach na krótko przed Bożym Narodzeniem, jest częścią regionalnej akcji solidarnościowej. 17 grudnia 1981 roku, zaledwie kilka dni po ogłoszeniu stanu wojennego, z lotniska Berlin-Schönefeld wystartował rządowy samolot z dziesięcioma tonami leków dla Polski na pokładzie, a z Drezna wyruszył pierwszy konwój ciężarówek z zaopatrzeniem pomocowym.

Dzień później rusza akcja „Pomoc dla dzieci Polski Ludowej”, w której biorą udział także Schulzowie z Marienbergu. We wszystkich szkołach w NRD zbierane są paczki z żywnością, słodyczami i zabawkami. Dorośli mogą wpłacać datki na specjalne konto 555 w Postscheckamt Berlin.

Promocja akcji humanitarnej

Zaledwie dzień po apelu, 19 grudnia 1981 roku, Stimme der DDR, Berliner Rundfunk i Radio DDR II relacjonują solidarność ludności w dwuipółgodzinnej audycji specjalnej: setki osób dzwonią lub wysyłają telegramy do studia. Młodzi pionierzy, członkowie FDJ i kolektywy pracownicze podają, ile datków udało im się zebrać – podobno w pierwszym dniu akcji zebrano 1,25 mln marek.

W ciągu następnych dni „Neues Deutschland” skrupulatnie wylicza także darowizny, od stosunkowo niewielkich przelewów, takich jak 480 marek od brygady młodzieżowej „Ernst Thälmann” przy VEB Robotron-Elektronik Zella-Mehlis, po duże darowizny od Centralnej Rady FDJ i FDGB, które przekazują odpowiednio milion i dziesięć milionów marek. W programie z 21 grudnia 1981 roku zastępca redaktora naczelnego „Die Aktuelle Kamera” dosłownie szaleje z powodu tak wielkiej uczynności – i jednocześnie nie może się powstrzymać od narzekania na „wroga klasowego” z Zachodu.

Konwoje ciężarówek z darami od Berlińczyków dla polskiego „miasta siostrzanego” – Warszawy liczyła 60 pojazdów. Gdy dotarła, wywołała sensację: przechodnie odwracali się ze zdumieniem, donosiła „Neues Deutschland”, a telewizja NRD pokazywała warszawskie dzieci z domów, które otwierały paczki, promieniejąc radością. Również poza Berlinem nie brakowało pomocy – w końcu przywódca partii Honecker osobiście nakazał wszystkim powiatom NRD organizowanie transportów do swojego polskiego regionu partnerskiego.

W ten sposób do końca roku z samego powiatu drezdeńskiego wyjeżdża około 160 ciężarówek. Z Magdeburga pięć milionów jaj toczy się w pociągu towarowym do Polski, z Cottbus – kilka transportów mleka. Nierzadko zdarza się, że konwoje ciężarówek spędzają cały dzień podróżując po lodzie i śniegu. „Pomoc humanitarna od przyjaciela do przyjaciela” i „obowiązek internacjonalistyczny” – ocenia centralny organ SED. Pojazdy ozdobione są flagami NRD i dwujęzycznymi napisami typu „Przyjaźń – Freundchaft”.

Nawet Narodowa Armia Ludowa wysyła po drodze datki „dla klasy polskiej i towarzyszy broni”.

Wojna w Polsce?

Kierowcom ciężarówek zdarzało się wyjeżdżać, jakby prowadzili na front, bo podobno sytuacja w Polsce przypomina prawdziwą wojnę, a uzbrojeni członkowie „Solidarności” sieją spustoszenie na ulicach. Te horrory to był efekt kampanii propagandowej sprzed stanu wojennego. Kierownictwo SED obawiało się, że „polski wirus”, czyli żądanie reform, może rozlać się na NRD. Dlatego znosi bezwizowy ruch graniczny i podsyca w mediach zastrzeżenia wobec Polski.

Ale wraz z ogłoszeniem stanu wojennego zmienili taktykę. Z punktu widzenia SED Polska wraca na właściwą drogę i znów jest przedstawiana w mediach jako „bratni kraj”, któremu trzeba pomóc. I nawet jeśli akcja jest sterowana z góry i wykorzystywana w celach propagandowych – chęć pomocy obywateli NRD jest wielka i szczera! Potwierdzają to raporty Stasi, która dyskretnie monitoruje wydarzenia.

W NRD zbiera się dwa i pół miliona paczek świątecznych. Uczniowie, nauczyciele i rodzice chętnie angażują się w zbiórkę. Firmy pracują w nadgodzinach, aby wyprodukować towary dla Polski. Ludzie są też hojni w datkach, organizują loterie i bazary charytatywne. Według rządu NRD, towary o wartości 200 mln marek mogą być wysyłane do dnia poprzedzającego Wigilię.

W geście ludzkiej solidarności, również dodawano kartki z życzeniami Frohe Weihnachten, od dorosłych i dzieci, które przygotowywały dary dla głodujących rodzin w Polsce.

*****

Relacje NRD – PRL były rożne, jak widać.

Nie można zapomnieć, iż denazyfikacja w obu niemieckich krajach nie była „gruntowna”. Bardzo dużo byłych członków NSDAP, Gestapo czy SS zasilało szeregi SED i Nationale Volksarmee (NVA), ale tez Stasi czy Polizei w RFN. W NRD propagandyści z NSDAP mogli bardzo szybko się odnaleźć, propaganda – nowy wróg – Zachód i kapitalizm. Metody propagandowe nie uległy zmianie, jak wspomniałem, zmienił się tylko kierunek propagandy.

Matthäus Golla

Literatura:

  • Tytus Jaskułowski, „Von einer Freundschaft, die es nicht gab. Das Ministerium für Staatssicherheit der DDR und das polnische Innenministerium 1974-1990”, Analysen und Dokumente, Vol. 57. Seria naukowa Federalnego Komisarza ds. Akt Służby Bezpieczeństwa Państwowego byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej (BstU)
  • Die DDR im Blick der Stasi 1976 Die geheimen Berichte an die SED-Führungiegfried Suckut (Hg.)
  • Die Streitkräfte der DDR und Polens in der Operationsplanung des Warschauer Paktes – Taschenbuch · Sachliteratur · Geschichte MGFA
  • ’Polen geben wir nicht preis’. Der Kampf der DDR-Führung gegen die SolidarnoÅc 1980/81 Galczak, Filip
  • Land und Leute – Polen – Berliner Verlag DDR
  • WER HAT ANGST VORM STREIK NEBENAN? Vom Umgang mit der polnischen Solidarność-Bewegung in der MDR 21. 10. 2022

Redakcja

Powiązane Posty