FelietonyOpinieIgrzysko Wuja Sama

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

W każdej wojnie obie strony kłamią. Nie ma chyba potrzeby wyjaśniać przyczyn. Powszechność i intensywność kłamstwa daje spodziewane efekty: w Polsce 80% społeczeństwa nienawidzi Putina i Rosjan, w Rosji 80% ludzi popiera zbrodniczego Putina i jest dumna z Rosji walczącej z całym światem.

Tylko przegląd faktów daje pewne szanse na względnie obiektywną ocenę stanu rzeczy. Względnie, bo sam dobór faktów ma wpływ na ocenę zdarzeń i wnioski. Ale innej drogi nie widać, jak powiedział ślepy do głuchego. Najbardziej znaczącym jest fakt, że świat się zmienił i to diametralnie po 1990 roku. Nie rozmieniając się na drobne, popatrzmy tylko na USA, Rosję i Chiny. USA po zwycięstwie nad wrogami i konkurentami – Niemcami i Japonią,  pomogły ustanowić w tych krajach demokratyczne systemy państwa dobrobytu. Tajwan i Korea Południowa utwierdziły świat w przekonaniu, że dobry wujek Sam (US – Uncle Sam) nie myśli o niczym innym, jak o zapewnieniu wszystkim podległym krajom pokoju i dobrobytu, zapominając, że przed atakiem na Pearl Harbour, nałożył na Japonię  embargo na dostawy wszelkich źródeł energii.

Jednak fakt prosperity i pełnej akceptacji sojuszników USA nie mógł być podważony i stanowił taran rozbijający wszelkie próby Kraju  Rad podważenia cywilizacyjnej roli amerykańskiego hegemona. Nie jest istotny fakt, że te wykreowane potęgi gospodarcze były i są w pełni kontrolowane przez Wuja Sama. Istotne, że są mocne, wspierające światowy postęp, stabilne, dumne ze swoich sukcesów gospodarczych i społecznych. Rzekomo bezpieczne pod atomowym parasolem hegemona.

Ta opinia inspiruje świat do dziś i wyznacza bez alternatywnie kierunki polityki Polski i wielu innych państw, szczególnie postradzieckich. Ten obraz zniszczyła wojna w Wietnamie. Okazało się, że hegemon może być pogoniony przez dzikich obdartusów walczących w norach wykopanych w ziemi i zmuszony utracić elementy godności zdradzając i pozostawiając na zatracenie sojusznika. Remedium na utratę twarzy wuj Sam odkrył, lub jak sugerują teorie spiskowe – wykreował  1 sierpnia 2011 r. Rozpoczął walkę z terroryzmem, czego efektem są zrujnowane: Somalia, Jemen, Irak, Libia, Syria. Bombardowanie Serbii przez dwa lata mocno naruszyło wizerunek USA jako obrońcy demokracji i praw człowieka. Od dziesięcioleci USA są już tylko synonimem zniszczenia i destrukcji, przyczyną masowych emigracji ludzi pozbawionych państwa, domów, możliwości pracy i elementarnych podstaw egzystencji. Ale mit dobrego Wuja Sama nie umarł, podtrzymywany kroplówką starannie kontrolowanych mediów na czele z mediami zwanymi społecznościowymi z cenzurą, której technicznych możliwości sam  Orwell nie mógł sobie wyobrazić.

W 1990 r. zmieniła się także diametralnie Rosja, a mam wrażenie, że panuje powszechnie wpajane przekonanie, że mamy continuum ZSRR. A przecież jest faktem, że ZSRR się rozpadł, a raczej został rozmontowany. Obecna Rosja także nie jest jakimś szczątkowym „sojuzem”. Obowiązuje gospodarka rynkowa, w rolnictwie – prywatna własność i oczywiście pełny sukces – znaczący udział w produkcji żywności, działa giełda, waluta wymienialna, poddana prawom rynku, i zupełnie jak w gospodarce Zachodu: 2 % społeczeństwa posiada 95 % majątku.

Oligarchowie Rosji (i Ukrainy) niczym się nie różnią od Gatesów, Besosów i Musków przynajmniej co do zasobności portfeli. Nie ma zasadniczych, funkcjonalnych i strukturalnych różnic poza tą jedną, że Rosja nie w pełni jest kontrolowana przez tzw. „międzynarodowe rynki finansowe”. To miara także ograniczonej, ale jednak pewnej, suwerenności Rosji, główny problem Zachodu.

Tylko w tym kontekście musi być postrzegana wojna na Ukrainie z uwzględnieniem faktu, że państwo ukraińskie nie istniało, nie istnieje i nie będzie istnieć z przyczyn zupełnie naturalnych: obecna koncepcja tego tworu nie ma żadnych państwotwórczych fundamentów. Nie udało się utworzyć ukraińskiego państwa Habsburgom i Piłsudskiemu. Paradoksalnie tylko ZSRR nadał Ukrainie pewna formę państwowości wprowadzając sowiecką republikę Ukrainy (i Białoruś) do ONZ.

Ukraina po 1990 r. jest tylko polem walki o to, którzy oligarchowie będę eksploatować niezmierzone bogactwa naturalne tej niczyjej ziemi u kraja: rosyjscy, czy amerykańscy. Zdaje się, że w 2014 r za nędzne 4 miliardy USD zmieniono opcję rosyjską na amerykańską, która jest aktualnie w trakcie realizacji kosztem, jak zwykle,  cywilnych ofiar. Putin nie zamierza zrezygnować bez walki z tego tłustego kąska. Szczególnie, że trudno przyjąć do wiadomości, że Ukraina jest bardziej amerykańska niż ruska. Tak więc poza truizmem, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę, musimy uwzględnić w analizie stanu rzeczy nieznane ustalenia  Putina z Klausem Schwabem i śmiałe żądania żydowskiego komika z Ukrainy 50 miliardów euro na miesiąc dla Ukrainy na dobry początek nowego wspaniałego świata.

Eugeniusz Moczydłowski

 

 

Redakcja