FelietonyPublicystykaCzłowiek magiczny

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Spór o to jaki jest człowiek, a przede wszystkim kim właściwie jest, trwa od początku i nigdy nie będzie miał końca. Dużo już o nim wiadomo. Zwłaszcza o jego biologii, wynikających z niej przypadłościach, ludzkiej naturze, skrywanej stronie psychiki, usposobieniu.

Można by nawet mniemać, że został skutecznie rozebrany na tak zwane czynniki pierwsze, przez co stracił swój autonomiczny status. Stał się zatem kontrolowany i to na różne sposoby.

To prawda, ale na szczęście nie cała! Pomimo ogromnego oprzyrządowania, służącego permanentnej inwigilacji człowieka jako jednostki, jego sterowalności, wciąż można go nazwać zagadką. Żeby jednak ją  ogólnikowo opisać należy przejść na grunt najważniejszego aspektu ludzkiej natury: magii i religijności. Najlepiej, w tej mierze, odwołajmy się do światowego klasyka, rumuńskiego emigranta, przedstawiciela usystematyzowanej szkoły w dziedzinie religioznawstwa: Mircea Eliade – jednego z wielkich rumuńskich myślicieli ubiegłego wieku. Jego zasadniczą tezę, wokół której obraca się twórczość Eliade, można sprowadzić do konkluzji, iż potrzeba, a nawet konieczność wiary wypływa z najgłębszej istoty ludzkiej natury.

Człowiek po prostu taki jest i zawsze był i takim na wieki pozostanie. To cecha przyrodzona, immanentna, a co najważniejsze – nieusuwalna. Ma on więc wiarę wpisaną w swoje jestestwo. I ta właściwość nie podlega wyrugowaniu i nigdy nie zostanie wyeliminowana, czy choćby zagaszona. I jest to niedobra wiadomość dla wszelkiej maści ideologii, systemów i różnych uroszczeń, których – od wieków – główną cechą bywa chęć wyhodowania „nowego człowieka”, dla którego świat religii będzie obcy, a przede wszystkim zupełnie zbędny. Widzimy to na przykładzie  tak zwanych ateistycznych doktryn panowania, że eksperyment wyparcia wszelkiej religii, kultu i różnych aspektów wiary upadł. Jeszcze wciąż trwa jego druga wersja – liberalizm, demokratyzm oraz ekonomizm. I one kiedyś ulegną totalnemu zniszczeniu. Jeśli jednak nie nastąpi wewnętrzna rekonkwista – to przyjdą inni, np. islam, religie Wschodu. Każdy taki system jest bowiem lepszy od władzy praktycznego materializmu.

Powróćmy do twierdzeń Eliade, głęboko przeplatanych przez owego autora filozofią i udokumentowanych licznymi badaniami, którymi się zajmował. Człowiek ma wpisaną w swoją naturę potrzebę wiary. A to co obserwujemy w różnych epokach, miejscach oraz cywilizacjach, są to manifestacje owej przyrodzonej skłonności. Od praktyk indywidualnych, często magicznych, po skomplikowane religie. Ze strukturami, kapłaństwem, doktryną i wizją duchowego świata.

Ta niebiańska sfera jest rzeczywistym suwerenem i niepodzielnym władcą ludzkiego losu. Wymiar duchowy trzeba uznać za ważniejszy od tego biologicznego, będącego niejako swoistym opakowaniem. Trzeba powiedzieć nawet o wiele więcej: wszelkie materialne osiągnięcia są skutkiem wyższości ducha (duszy) nad materią. Powiedzmy sobie też, że nowożytna zajadła walka z objawami duchowości prowadzi do wielu wynaturzeń, gdy to byt ten ograniczany w dostępie do wyższego świata zaczyna usychać.  Stąd wydaje się, że dzisiejszy człowiek na swój sposób jest zabobonny, przesądny, ulegający pokusie wiary w astrologię, czy magiczne czynności. Powyższe zagadnienie można skonkludować następująco: wszystkie materialistyczne ideologie mogą ludzi, co najwyżej zniszczyć, lecz nie są twórcze i na miejsce zinstytucjonalizowanej wiary niczego trwałego nie stworzą.

Antoni Koniuszewski

Myśl Polska, nr 15-16 (10-17.04.2022)

Redakcja