HistoriaZiemie zachodnieKról Kaszubów ze stolemowego rodu

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Żył na Kaszubach w zamierzchłych czasach ród Stolemowy*. Były o olbrzymy w ludzkiej postaci, o sile, która mogła przysłowiowe „góry przenosić”. Tak mówi tradycja ludu kaszubskiego. Ale iw czasach nam bliższych, w XIX i XX w. takowych mocarzy nie brakowało.

Jednym z nich, był prosty Kaszub, Antoni Abraham, który wywodził się z ubogiej chłopskiej rodziny. Data jego narodzin jest niemal symboliczna. To 19 grudnia 1869 r., a więc w przeddzień Godów czyli Świąt Bożego Narodzenia. Zatem można powiedzieć, że był prezentem gwiazdkowym dla swoich rodziców. Ale stał się również takim, czego dowiodło jego dorosłe życie, dla całej społeczności kaszubskiej. Jego ojciec Jan był bezrolnym komornikiem, który żył ze swoją żoną Franciszką z domu Czap w osadzie Zdrada należącej wówczas do parafii w Mechowej na Nordzie (północne Kaszuby). Jak można przeczytać w księgach parafialnych, jego chrzest odbył się już następnego dnia – 20 grudnia.

Z uwagi na ubóstwo, gdy tylko stało się to możliwe musiał pomagać rodzicom w pracach gospodarskich. Jedyną szkołą do której uczęszczał, była jednoklasowa szkoła pruska oddalona od domu rodzinnego o niemal 3 kilometry. Pomimo nader skromnych warunków życia, w domu rodzinnym panowała atmosfera patriotyczna, którą młody Antoś przesiąknął na tyle, że zdominowała jego całe dorosłe życie. O takie wychowanie zadbała matka, która uczyła go czytać „na książce do nabożeństwa”.

Uczyła go także  polskich pieśni religijnych. Ograniczony zakres nauki wywoływał w nim uczucie niedosytu posiadanej wiedzy. Dlatego starał się ją uzupełniać na własna rękę czytając książki i gazety w języku polskim. Najbardziej interesowały go tematy historyczne związane z przeszłością ziemi pomorskiej oraz baśnie ludu kaszubskiego. Trudnym, ale przełomowym wydarzeniem w jego życiu była strata ojca. Miał wówczas 16 lat i ten smutny fakt zmusił go do podejmowania pracy zarobkowej by utrzymać siebie i owdowiałą matkę. Musiał zatem „za chlebem” opuścić dom rodzinny. Pozostawał jednak wierny swoim Kaszubom i podejmując się różnych zajęć przewędrował niemal całe Kaszuby. Te ciężkie warunki życia, trud pracy od najmłodszych lat spowodowały, że wyrósł na rosłego, silnego młodzieńca. Okazała postura połączona z siłą fizyczną były wyróżniającymi go cechami zewnętrznymi. Ale była jeszcze jedna. Był człowiekiem niezwykle pogodnego usposobienia co ułatwiało mu kontakt z ludźmi, wśród których żył i pracował. To pogodne usposobienie zjednywała mu sympatie i przychylność otoczenia, co ułatwiało również prowadzenie bardzo aktywnej działalności społeczno-narodowej.

Młody człowiek, jak każdy, gdy przychodzi na to czas, założył rodzinę. Jego wybranką była poznana w Bolszewie u leśniczego Wichy, u którego pracował, starsza o 10 lat Matyldę Pankównę. To z nią w 1896 r. w miejscowości Góra zawarł związek małżeński. Młodzi zamieszkali w Grązłowie, które było to osadą położoną na terenie oliwskiego kompleksu leśnego. Razem doczekali się czwórki dzieci – dwóch synów i dwóch córek. Kolejnym miejscem zamieszkania był Sopot, gdzie podjął pracę w jednej z firm spedycyjnych.

Ugruntowana i stabilna sytuacja ekonomiczna umożliwiła mu rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Został właścicielem żwirowni a dodatkowo prowadził działalność transportową urobku. Wydawało się, że dla rodziny Abrahamów nadeszły dobre czasy. Niestety. Jego ufność do ludzi spowodowała, że zadał się z nieuczciwym człowiekiem, co spowodowało, że stracił cały majątek. I znów musiał podjąć pracę najemną. Tym razem zatrudnił się w firmie jako wędrowny przedstawiciel i mechanik gdańskiej firmy sprzedającej maszyny do szycia i rowery.

Nowa praca zbiegła się z nasileniem działalności społeczno-narodowej. I tutaj dało znać o sobie jego patriotyczne wychowanie wyniesione z domu rodzinnego. Nie mógł pozostać obojętnym wobec działań germanizacyjnych zaborcy. Całe jego dorosłe życie dzielił między pracę zawodową, troskę o rodzinę i działalność społeczną. Dzięki pracy jako wędrowny akwizytor miał możliwość agitacji na rzecz wizji przyszłej nowej Polski. W czasie tych wędrówek zwołuje ludność miejscową na wiece patriotyczne. Uczestniczy w organizowaniu Towarzystwa Ludowego. Jest również autorem wielu odezw i artykułów publikowanych w lokalnej prasie polskiej (m. in. w „Gazecie Gdańskiej”). Jego aktywność patriotyczna nie mogła ujść uwadze władz pruskich. Jak groźnym był przeciwnikiem może świadczyć fakt, że do I wojny światowej władze wytoczyły mu 40 procesów karnych. Wielokrotnie też był karany administracyjnie przez nakładane kary grzywny.

Antoni Abraham

Wszystkie te przeciwności nie mogły złamać twardego charakteru kaszubskiego. Do takiej właśnie niezłomnej postawy nawołuje Kaszubów: „Nam nie płakać i nie rozpaczać, ale mężnie swoich praw bronić trzeba”. I dalej: „Lud nasz w dalszym ciągu doznaje upośledzenia strasznego. Pozbawiają go gwałtem mowy ojczystej, docierając w tym kierunku aż do domów Bożych, które za dawnych czasów nawet chroniących się doń zbrodniarzy czyniły nietykalnymi. Zabraniają nam wystawiać nad głowami schronisko, wskutek czego rodacy nasi niejednokrotnie zniewoleni są mieszkać jak cygani w wozach lub jak króliki w norach ziemnych. Nie pozwalają nam łączyć się w towarzystwa, śledząc na każdym kroku, jakbyśmy byli największymi złoczyńcami, a w dodatku wywłaszczają nas z zagonów ojczystych. Wszystkie poniżenia i uciski znosimy jednak cierpliwie, ciesząc się nadzieją, że nadejdzie kiedyś czas, w którym wyswobodzeni zostaniemy z pod jarzma okrutnego”. („Gazeta Gdańska” nr 56 1914 r.) Czyż te słowa wypowiedziane w roku wybuchu wielkiej wojny nie miały wymiaru proroczego?

Symbolicznego znaczenia nabiera wydarzenie z roku 1911. Wówczas na wiecu w Żarnowcu Prusacy aresztując A. Abrahama, zakuwają go w kajdany. W pewnym momencie Abraham rozrywa łańcuch kierując do zgromadzonych mieszkańców okolicznych miejscowości następujące słowa: „Bracia! Polska zerwie kajdany, tak jak ja je zerwałem w tej chwili”.

Tę działalność narodową przerwał wybuch I wojny światowej. Jako poddany cesarza otrzymał powołanie do artylerii, w której służy na froncie francuskim. Widzi, że giną tam m. in. Kaszubi służący w pruskiej armii. Giną również najbliższe mu osoby – zięć Teofil Okoń i najstarszy syn Jan. Sam, ranny trafia do szpitala. Po wyleczeniu powraca do kraju i niemal natychmiast rozpoczyna na nowo działalność patriotyczną. Koniec wojny, pomimo proklamacji przez Polskę niepodległości, nie przynosi mu wytchnienia. O polskie Pomorze z Kaszubami, trzeba jeszcze walczyć. Doznaje również kolejnego ciosu w życiu rodzinnym. Tuż po wojnie umiera jego młodszy syn a następnie córka. Ale i te przeciwności jakby na przekór wszystkim przesłankom, nie osłabiają jego ducha. Wręcz przeciwnie, sprawiają, że już wkrótce nastąpi kulminacja jego pracy narodowej.

Koniec wojny to decyzja zwycięskich państw Ententy o potrzebie zbudowania nowego porządku światowego. W tym celu 18 stycznia 1919 r. w Paryżu rozpoczyna się konferencja pokojowa. Z Pomorza na konferencję zostali oddelegowani czterej emisariusze. Byli to adwokat gdański dr Mieczysław Marchlewski, rzemieślnik z Kościerzyny, Tomasz Rogala oraz Antoni Abraham. W Paryżu odbyli liczne spotkania, począwszy od członków Komitetu Narodowego Polskiego przez ambasady i redakcje największych organów prasowych. Ich agitacja opierała się na głównym argumencie o polskości Pomorza. Dowodem na to były argumenty historyczne i językowe. By wykazać, że mowa kaszubska jest bardzo zbliżona do polskiej, wszędzie między sobą głośno rozmawiali po kaszubsku.

Kulminacją tych działań było spotkanie z Lloyd Georgem i T. W. Wilsonem. Obaj dyplomaci zadali prowokacyjne pytanie: „Czego wy chcecie, kiedy wasz rząd Pomorza się zrzekł”. Do legendy przeszła udzielona wówczas w sposób raczej niedyplomatyczny odpowiedź A. Abrahama. Uderzył ponoć pięścią w stół i głośno zawołał: „Pomorza nom ani kusi purtk zabrać nie może” (Pomorza nie może nam zabrać nawet kusy diabeł). Oświadczył też, że jeśliby Pomorze miało zostać przy Rzeszy Niemieckiej, na jego wezwanie stanie 4000 Kaszubów, olbrzymów jak on sam i bez niczyjego poparcia, sami siłą Pomorze wraz z Gdańskiem zagarną dla Polski. Tak zdecydowana postawa niezłomnego Kaszuby nie mogła odbić się echem i zaowocować pozytywnym – choć nie do końca – rezultatem.

Przyznanie Polsce Pomorza i Wybrzeża zostało zwieńczone uroczystościami Zaślubin Polski z Morzem w Pucku 10 lutego 1920 r. I tu również nie mogło obyć się bez obecności A. Abrahama. Po dokonaniu tego uroczystego aktu stanął pomiędzy oficerami towarzyszącymi gen. Józefowi Hallerowi, sięgnął po nieodłączną tabakierę i zgodnie z kaszubskim zwyczajem uraczył całe grono oficerskie tabaką: „Kiedy Pan Generał na Kaszubach to musi z Kaszubą zażyć tabaki z tej tabakiery”.

W tym samym roku, gdy zagrożony zostaje byt ledwo co odzyskanej niepodległości, zgłasza się na ochotnika do wojska z zamiarem obrony ojczyzny. Jednak z uwagi na nienajlepszy stan zdrowia nie zostaje przyjęty. W tym samym czasie przenosi się do Gdyni i wynajmuje mieszkanie w domu p. Kostrzeńskiej przy ul. Starowiejskiej. Pomimo pogarszającego się stanu zdrowia, nie przerywa swojej działalności. Jest aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Pomorza, w którym współpracuje z jego założycielem Stefanem Żeromskim. Jego dotychczasowa działalność zostaje doceniona przez Prezydenta RP, który 2 maja 1922 r. nadaje mu Order Odrodzenia Polski V kl.

Abraham, pojednany z Bogiem i opatrzony sakramentami, zmarł 23 czerwca 1923 r. Miał wówczas 54 lata. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją patriotyczną. Kondukt złożony z Orkiestry Marynarki Wojennej z Pucka, licznych delegacji z całych Kaszub a także innych regionów Polski, w asyście 27 księży, odprowadzał go na  oksywski cmentarz. Na czas pogrzebu w porcie gdyńskim wstrzymano pracę. Abraham został pochowany na oksywskim cmentarzu przy kościele św. Michała Archanioła, w miejscu, które wybrał jeszcze za życia: Tu chciałbym spocząć i strzec nawet po śmierci tej bramy Polski na szeroki świat. Stało się zadość jego woli.

Kim był ten prosty i niewykształcony Kaszuba z Nordy? Z racji jego działalności nadano mu jakże zaszczytny, choć nieformalny tytuł „Króla Kaszubów”. Charakterystykę tej postaci podpisana Stary Michał odnajdujemy w „Gazecie Gdańskiej” (nr 116, 27 IX 1913): „Widziałem go już na własne oczy. W teraźniejszych ciężkich czasach jest on największym działaczem na niwie narodowej na Kaszubach. Jest to chłop mocny i silny, do 2 metrów wysoki, dłoń ma jak lew, plecy jak niedźwiedź, a głos piorunujący! Zaś tabakierka jego jest tak wielka, że tabaka z niej starczyłaby dla nas na cały rok. Na głowie ma polską czapkę (maciejówkę) i kij dębowy jak drąg. Wędrując po naszych kaszubskich okolicach, agituje, naucza, pisze i rozdaje „Gazetę Gdańska” i książki. A wszędzie gdzie przyjdzie, jest jak w domu, każdy go lubi, każdy rad słucha i chętnie go widzi”.

Jego postać została utrwalona w literaturze. Jeśli czyta się powieść Aleksandra Majkowskiego „Życie i przygody Remusa”, trudno nie dopatrzyć się pewnych analogii w postaci głównego bohatera. Tytułowy Remus jak A. Abraham wędruje po Kaszubach, dociera do ziemi Słowińców i przez cały czas ze swojej kary (taczki) sprzedaje i rozdaje wydawnictwa mówiące o przeszłości tej ziemi. Również i on ma problemy z władzami pruskimi. O swoim mieszkańcu nie zapomnieli również mieszkańcy w Gdyni. W 2001 r. na Placu Kaszubskim został odsłonięty pomnik Abrahama. Jego autorem jest Stanisław Szwechowicz. Najnowszym upamiętnieniem tej tak ważnej postaci dla Kaszub jest nakręcony w roku 2018 przez Filipa Bajona film „Kamerdyner”, gdzie w postać, która w wielu elementach nawiązuje do A. Abrahama wcielił się Janusz Gajos.

Andrzej Kotecki

*Stolemy – w legendach kaszubskich olbrzymy, które przed wiekami zamieszkiwały tereny Kaszub.

Opracowanie na podst. dr Władysław Pniewski, „Antoni Abraham (1869-1923) wielki patriota z ludu kaszubskiego”, Nakładem Polskiego Związku Zachodniego, Warszawa 1936.

Myśl Polska, nr 15-16 (10-17.04.2022)

Redakcja