HistoriaPublicystykaIrracjonalizm polski – siła sprawcza naszych nieszczęść (2)

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Następne kilkadziesiąt lat pominiemy. To okres, w którym pod wpływem beznadziejnej klęski powstania szerokie masy narodu wybudziły się z szaleństwa, a kierunek narodowo-demokratyczny polityką jakże odmienną od irracjonalizmu powstań, polityką długofalową i konsekwentną, doprowadził Polskę do niepodległości.

Warto tu tylko zauważyć, że wbrew wyznawcom irracjonalizmu i ich duchowym następcom, polityki polskie o przeciwnych wektorach w czasie I wojny światowej nie dodawały się. Dla polityki opartej o Ententę kierunek widzący przyszłość w państwach niemieckich nie był wspomożeniem. Trzeba było się z niego tłumaczyć przed aliantami, gdyż stawiał sprawę polską dwuznacznym wobec aliantów świetle. Przykład z życia – kiedy misja francuska przy korpusie gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego w Bobrujsku powzięła wiadomości o jego kontaktach z Radą Regencyjną (z nadania niemieckiego) wystąpiła z ostrym listem do generała, a po fiasku pomysłu porozumienia z bolszewikami, celem przejścia korpusu na południe i połączenia z innymi siłami polskimi (i przez to pozostaniem wzmocnionego korpusu w wojnie po stronie Ententy), natychmiast opuściła korpus.

Zatem z punktu widzenia Francji, mocarstwa, które odegrało główną rolę w pokonaniu Niemiec i było naszym głównym sojusznikiem takie polskie przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek było niedopuszczalne, a pamiętajmy, że to od Francji głównie zależało powodzenie sprawy polskiej, nie zaś od wolności polskich wyborów. Francja realnie kształtowała sytuację i scenę polityczną w Europie. Polskie wybory nie miały samodzielnej mocy sprawczej. Były istotne tylko w kontekście. Wybór Niemiec nie polepszał sytuacji tych, którzy wybrali Ententę, lecz ją pogarszał. Nauka taka wypływa z I wojny światowej.

1944

Nie zamierzam się zagłębiać w historię sprawy polskiej w czasie II wojny światowej. Oderwanie od rzeczywistości polskiego rządu emigracyjnego od mniej więcej 1942 roku, uparte trzymanie się litery Traktatu Ryskiego, kiedy tyle traktatów zostało przez wojnę podeptanych, jest rzeczą znaną i oczywistą. Warto wskazać jedynie najbardziej jaskrawe przykłady, godne XIX wieku. Z pewnością największą tragedią dla Polski było powstanie warszawskie. Wg niektórych miało ono jednak spełnić swoją rolę poprzez maksymalizację ofiary. Gen. Leopold Okulicki należał do tych, którzy usilnie dążyli do wywołania powstania w Warszawie.

Wg relacji płk Kazimierza Pluty-Czachowskiego Okulicki wołał: „W Teheranie alianci zachodni zdradzili Polskę. Przywódcy Zachodu okazali się małodusznymi. Musimy zdobyć się na wielki zbrojny czyn. Podejmiemy w sercu Polski walkę z taką mocą, by wstrząsnęła opinią świata. Krew będzie się lała potokami, a mury będą się walić w gruzy. I taka walka sprawi, że opinia świata wymusi na rządach przekreślenie decyzji teherańskiej, a Rzeczpospolita ocaleje”. Potoki krwi nie wpłynęły na „zdrajców z Teheranu”.

Opinia niczego na nich nie wymusiła. Co najwyżej Polacy potwierdzili swą złą reputację w niechętnych nam kołach Zachodu. A po powstaniu pozostała pieśń, która swoją skoczną melodią do dzisiaj wpływa na umysły, choć treściowo idzie śladem tych, co to poszli w bój bez broni… „Choć na Tygrysy mają Visy, to Warszawiaki fajne chłopaki są”. Co prawda Visów nie było zbyt wiele, a Tygrysów tylko pięć, to jednak nadal uderza beztroska z jaką mówi się o ataku bronią krótką na jakikolwiek czołg, wszak Visem nie można było nic zrobić nawet najsłabszym czołgom niemieckim. Jest w tym tekście rys tej lekkomyślnej pogardy dla śmierci, bez względu na nieszczęścia jakie sprowadzili sprawcy decyzji o wybuchu powstania na Warszawę i jej mieszkańców, idea walki praktycznie bez broni z armią niemiecką.

17 grudnia 1944 r. stojący na czele najbardziej oderwanego od rzeczywistości rządu londyńskiego Tomasz Arciszewski oświadczył w wywiadzie dla „Sunday Times”, że nie chcemy „Wrocławia ani Szczecina”. Nie zdawał sobie sprawy, że od chcenia czy nie chcenia przez rząd londyński w grudniu 1944 r., już nic nie zależy. Rezygnacja, czysto werbalna, z czegokolwiek nie przyniosła Polsce ani metra z utraconych ziem wschodnich, natomiast z pewnością była to wypowiedź wysoce niedyplomatyczna i dawała argumenty przeciwnikom polskiej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, których nie brakowało w obozie alianckim.

Po wojnie…

polska emigracja stojąca na stanowisku kontynuowania fikcji „państwa na wygnaniu” pogrążała się w irracjonalizmie. Witold Olszewski, działacz narodowy, dziennikarz, jeszcze przed założeniem dzieła swojego życia, czyli miesięcznika „Horyzonty”, na łamach „Myśli Polskiej” i paryskiego „Słowa Polskiego” w latach 1954 i 1955 doszedł do przekonania, że polska emigracja wylądowała na pozycjach skrajnego formalistycznego legalizmu, który zakładał nieważność i nielegalność wszystkiego co się w Polsce dzieje, głosił potrzebę cofnięcia się, aby pójść naprzód. Cofnięcia się do czasów przedwojennych, co z czasem hamowało wizje przyszłości, przeradzało się w kult przeszłości i w kult przedwojennej władzy – dyktatury pochodzącej z zamachu. Emigracja popadła w nieustające oczekiwanie, w pewnym momencie irracjonalne, na nową wojnę światową jak na panaceum na wszystkie problemy, z naiwnym przekonaniem, że tym razem taka wojna spełni wszystkie postulaty polskie.

Wojenny mistycyzm Olszewski obwiniał za doprowadzenie do trzeciej skrajności, a mianowicie, do zrównania antykomunizmu z antyrosyjskościa i bezbrzeżnym proamerykanizmem. Zdefiniował cztery rodzaje emigracyjnych postaw. Po pierwsze, postawa protestu: jesteśmy zdradzeni, nie uznajemy niczego, co stało się po zdradzie. Protestujemy przeciwko wszystkiemu będąc natchnieniem i sumieniem świata i żądamy przywrócenia do stanu poprzedniego. Po drugie, postawa katastroficzna: Sowiety są molochem, który pożre świat, a my wołamy, że tylko wielka wojna może uratować świat, lecz nikt nas nie słucha. Po trzecie, postawa beztroska: konflikt światowy jest nieunikniony. Amerykanie jeszcze o tym nie wiedzą, ale się dowiedzą i wtedy wygrają, a my razem z nimi. Wreszcie, po czwarte, postawa surrealistyczna: Polska jest sumieniem świata i jej wolność leży w jego interesie. Stany Zjednoczone są największą potęgą na świecie, zatem wiążąc się z nimi na śmierć i życie uczynimy ich zwycięstwa naszymi. Wniosek jest taki, że emigracja żyje dwoma mitami, trzeciej wojny światowej i Stanów Zjednoczonych.

PRL

Trudno nie zauważyć, że z odbiciem poglądów krytykowanych przez Olszewskiego mamy do czynienia dzisiaj, za oknem. I to nawet w większym stopniu niż nam się wydaje. Negowanie PRL, kult przedwojennej II RP, antykomunizm zrównany z antyrosyjskością, bezbrzeżny proamerykanizm. Zapowiedzi bezwzględnego poparcia dla Ukrainy w odzyskiwaniu Krymu i Donbasu, skrajnie sztywna pozycja wobec Rosji, która doprowadziła już do faktycznego zamarcia wszelkich stosunków z tym państwem, postawa wojownicza, wspieranie i aklamacja dla wszelkich  antyrosyjskich inicjatyw itp.

Mamy do czynienia z niebywałym wręcz regresem myślenia politycznego. Emigranci powojenni, ubrani w piórka prezydentów, premierów i ministrów nie odgrywali żadnej roli na arenie międzynarodowej. Pełnili rolę dyżurnej szczekaczki wtedy, kiedy to było na rękę możnym. W innym wypadku nie zauważano ich istnienia. Dzisiaj jest podobnie. Polska nie liczy się na scenie międzynarodowej. Jest potrzebna o tyle, o ile potrzebna jest propagandowa szczekaczka albo harcownicy i o ile amerykański hegemon może ją wykorzystać dla swoich celów i we własnym interesie. Tu podobieństwa się kończą. Emigranci nie narażali narodu żyjącego w Polsce na nic. Obecnie rządzący robią wszystko, aby z Polski uczynić przyczółek jeśli nie wojny, to permanentnego konfliktu, zarzewia, które nigdy nie gaśnie, które zawsze się tli, aby w razie potrzeby wystrzelić.

Na zakończenie słowo o płk. Zygmuncie Czarneckim i jego Brygadowym Kole Młodych Pogoń (skojarzenia z I Brygadą jak najbardziej uzasadnione). Marian Seyda ostrzegał przed ich działalnością w 1953 r.: „Inni znowu cofają się wbrew woli narodu od Odry, by tym bardziej pchać Polskę na wschód. Tak czynią na przykład broszury Brygadowego Koła Młodych Pogoń, politycznej organizacji wojskowej w Anglii. Pod tytułem ‘Polska wojna w trzeciej światowej’ itp. publikacje Pogoni obstając przy Śląsku i Prusach Wschodnich wycofują jednak Polaków znad dolnego biegu Odry, ze Szczecina i w ogóle z Pomorza zachodniego (mniej więcej po Koszalin) i z całej połaci na południe od niego. Ukrainie zachodniej, którą mają stworzyć Polacy, bo Ukraińcy nie będą do tego zdolni, ma Polska na podstawach federacyjnych oddać część Małopolski wschodniej. Za to mają Polacy iść przez Smoleńsk na Moskwę, rozbić Rosję i zorganizować jej obszary, bo Amerykanie nie potrafią tego zrobić. Polska miałaby przy tym objąć w posiadanie kawał Syberii po obu stronach rzeki Jenisiej, a Ukraina miałaby sobie wybrać inną część Syberii, najgęściej zaludnioną Ukraińcami”.

Seyda zauważa, że może ktoś powiedzieć, że nie należy takich rzeczy brać na poważnie. Nawet pośród nieprzejednanych legalistów mogło się to wydawać szaleństwem. Poza tym brygadowcy mogli pisać, co chcieli, bo i tak nie mieli możliwości wprowadzenia w czyn swoich wizji. Czym innym jest Polska AD 2022, będąca w posiadaniu „elit” ogarniętych autentycznym politycznym szaleństwem. Tamci pisali swe manifesty często w wynajętych mieszkaniach, w trosce o codzienny byt, nie mając nawet szansy zginąć jak Bobrowski. Obecna klasa polityczna w Polsce posiada narzędzia w postaci aparatu państwowego, z wojskiem, służbami specjalnymi itd. Dlatego jest to o wiele bardziej niebezpieczna sytuacja. Niestety, irracjonalizm polski ma się aż za dobrze i jego kresu nie widać. Dalszy ciąg tego tekstu dopisze życie…

Adam Śmiech

Myśl Polska, nr 13-14 (27.03-3.04.2022)

Fot. wikipedia commons

Redakcja

Powiązane Posty