FelietonyGospodarkaSzczęśniak: „Wielkie rozrywanie”

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

No i mamy wojnę. Dość dziwną. Na Ukrainie rosyjskie wojska przeprowadzają „spec-operację”, a przez Ukrainę, jakby nigdy nic, płynie gaz z Rosji do Europy. I to znacznie szerszym strumieniem. Tuż przed inwazją do Słowacji docierało 35 mln m3, by w pierwszy dzień konfliktu wzrosnąć do 60 mln m3, a później już stabilnie ponad 80 mln m3.

Jednak gaz, ropa czy węgiel to wyjątek w stosunkach Europy i Rosji. Poza tym następuje proces „wielkiego rozrywania więzi”. Jest on bolesny dla obu stron i narusza dotychczasowy model współpracy, który bardzo odpowiadał Europie: tanie rosyjskie surowce w zamian za europejskie towary i technologie. Taki charakter wymiany utrwalał niedorozwój Rosji i dawał niezłe zyski dla zachodniego przemysłu. Preferowano go od początku tego wieku, podpisując przeróżne porozumienia z osłabioną Rosją pod rządami prozachodniego wtedy prezydenta Putina.

Jednak nawet taki rodzaj związków Ameryce nie odpowiadał. Warto pamiętać, że Ameryka i Europa to sojusznicy wojskowi (NATO), ale jednocześnie konkurenci gospodarczy, a w części także polityczni. Dlatego każdy odpalany na wschodzie Europy konflikt, także zbrojny, demontował te delikatne konstrukcje między Europą a Rosją. I tak: pomarańczowa rewolucja 2004 roku, wojna gruzińska 2008, Majdan 2014 r., w końcu wojna na Ukrainie 2022 r. i wiele pomniejszych, były wykorzystywane do niszczenia tych więzi. Europa, grająca w nich rolę raczej obserwatora i gaszącego pożar strażaka, starała się je jak najmniej nadwerężać.

Podobnie było i teraz, nacisk zza oceanu był potężny. Jednak przez trzy miesiące przygotowań do wojny, gdy Waszyngton i Bruksela negocjowały, jak głęboko Europa odetnie się od Rosji, Ameryce nie udało się wymusić odcięcia najmocniejszego ogniwa łańcucha – dostaw gazu, ropy czy węgla. To bowiem wyrwałoby z europejskiego krwiobiegu gospodarczego i energetycznego tak wielką część, że pacjent mógłby nie przeżyć. Nie pomogły zapewnienia, że gaz przypłynie od sojuszników, nie były bowiem realne.

Dlatego mamy energetyczny „business as usual”. Europa nie może marznąć czy zatrzymać przemysłu. Jednak z precyzją i premedytacją niszczone są pozostałe więzi gospodarcze.

Z interesów w Rosji zrezygnowała ogromna ilość zachodnich firm. Przede wszystkim globalnych koncernów, które jeśli mają interesy w Stanach, muszą się podporządkować, gdyż inaczej mogą tego gorzko pożałować. Dlatego takie energetyczne giganty jak Exxon, BP, Shell ogłosiły sprzedaż aktywów rosyjskich. To biznesowo nieracjonalne, gdyż ich dochody z rosyjskich złóż były perłą w koronie zysków z wydobycia ropy i gazu.

Nawet najpotężniejsze firmy energetyczne, które po kryzysie ukraińskim 2014 r. zdecydowały się na wspólne przedsięwzięcie z Gazpromem i wybudowanie rurociągu Nord Stream 2, po kilkudniowych wahaniach – wycofały się z tego projektu. A obłożenie sankcjami amerykańskimi szwajcarskiej spółki – właściciela rurociągu, spowodowało zwolnienie z pracy 130 osób i pogłoski o bankructwie.

Z drugiej strony odcięto Rosji możliwość zakupu technologii energetycznych, próbując zablokować jej wzrost gospodarczy i rozwój.

Ogromną rolę w budowaniu nowej żelaznej kurtyny odgrywają finanse. To potężna przewaga Zachodu, dlatego na pierwszy bój poszło odrąbywanie Rosji dostępu do tego zasobu. Zakaz finansowania państwowego długu rosyjskiego, zamknięcie rosyjskim bankom (dwa największe) dostępu do dolara odcina je od światowego handlu. To co zostało oznaczone przez Kreml jako czerwona linia, z którą jest już tylko wojna, czyli odcięcie Rosji od systemu finansowego SWIFT, nie zostało zrealizowane. Zagwarantowanie możliwości realizacji transakcji energetycznych to okienko na korzyść Zachodu, zabezpieczające jego interesy surowcowe.

Bowiem w drugą stronę, nawet jeśli Rosja otrzyma swoje należności, to nic za nie kupić na zachodzie nie może. To wszystko bowiem, co było domeną importu rosyjskiego – maszyny, urządzenia, produkty IT czy technologie – zostało objęte zakazem eksportu czy kontrolą i zezwoleniami.

Dlatego nowy kształt wymiany gospodarczej jest dla Rosji skrajnie niekorzystny. Sprzedaje realne surowce (choć z pewnością nie tanio), jednak w zamian nie może kupić niczego, co ją interesuje. To zapowiada kolejny etap konfliktu, chyba że… Podobne decyzje po 2014 r., choć na znacznie mniejszą skalę, nie osiągnęły swoich celów. O tym, dlaczego tak się stało, w następnym felietonie.

Andrzej Szczęśniak

Myśl Polska, nr 11-12 (13-20.03.2022)

Redakcja