OpinieŚwiatWojna w optyce innej Ameryki

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Nie ulega wątpliwości, że decyzja Władimira Putina o ataku na Ukrainę poza wszystkimi konsekwencjami dla polityki światowej, w tym przede wszystkim dla Rosji, odbija się również bardzo poważnie na sytuacji zwolenników stanowiska realistycznego w polityce Zachodu.

Przedstawiciele realizmu nie stanowią jedności, różni ich wiele, niemniej wszyscy w uproszczonym, żeby nie powiedzieć sprymityzowanym przekazie medialnym, niezależnie od kraju, który reprezentują, są uważani w najlepszym wypadku za sympatyków Rosji, czy zwolenników Putina, a w najgorszym, za agentów wpływu Kremla. Niezależnie od pierwotnych przyczyn konfliktu, który toczy się na naszych oczach, ludzie ci, nas nie wyłączając, znaleźli się bardzo trudnej sytuacji, przede wszystkim, z powodu decyzji o inwazji podjętej przez prezydenta Rosji. Reakcją, która występuje najczęściej jest potępienie wojny. Tak się stało w przypadku Marine Le Pen, czy Vaclava Klausa. Spójrzmy jednak na reakcje ze szczególnie interesującego kierunku – ze Stanów Zjednoczonych, czy po prostu z Ameryki Płn.

Przegląd komentarzy i postaw środowiska realistycznego zacznę od Paula Robinsona, profesora Uniwersytetu w Ottawie, autora szeregu książek o historii Rosji i ZSRR, w tym takich jak „Russian conservatism”, „The White Russianarmy in exile 1920-1941” i „Grand Duke Nikolai Nikolaevich – Supreme commander of the Russian army”. Robinson prowadził blog pt. „Irrussianality” (typowa anglojęzyczna gra słów – wymawia się jak irrationality – irracjonalność) poświęcony sprawom rosyjskim. Autor postanowił zawiesić prowadzenie bloga wyjaśniając to w następujący, bardzo radykalny także wobec siebie samego, sposób: „Jak moi regularni czytelnicy wiedzą, byłem zdecydowanie sceptyczny wobec idei pełnowymiarowego ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Szczerze mówiąc – nie chcę wierzyć, że on nastąpi [Robinson pisał te słowa 23 lutego – AŚ], gdyż byłby to akt kryminalnego szaleństwa – akt jednocześnie kryminalny i szaleńczy, żeby być precyzyjnym. Będzie to także humanitarna tragedia, gdyż atak taki będzie skutkować wielką liczbą kompletnie niepotrzebnych śmierci i zniszczeń. Postawmy sprawę jasno – jeśli nastąpi, potępię go w całej pełni. W takiej sytuacji zawieszę ten blog, gdyż jego misja, którą jest współtworzenie racjonalnej dyskusji o Rosji i o polityce zagranicznej, poniesie absolutną klęskę i nie będzie mieć widoków na odrodzenie przez długie lata. (…) Często krytykowałem tych wszystkich polityków, dziennikarzy, ludzi z think tanków, którzy wspierali fatalną inwazję na Irak, wojnę w Afganistanie, Libii etc., którzy nie ustawali w wypuszczaniu jastrzębich tekstów i elaboratów. Oni teraz zwyciężą. Zawsze głosiłem potrzebę odpowiedzialności. Cóż, dlatego pozostanę odpowiedzialnym i tym samym wycofuję się z życia publicznego”.

Wielokrotnie tłumaczony i przytaczany przeze mnie Pat J. Buchanan, napisał 24 lutego w dzień inwazji, odpowiadając pozytywnie na postawione pytanie „Czy sprowokowaliśmy wojnę Putina na Ukrainie?”: „Cokolwiek ktoś może myśleć o Putinie, nie jest on Stalinem, nie wymordował milionów i nie stworzył gułagów. Nie jest też irracjonalny jak niektórzy eksperci twierdzą. Nie chce wojny z nami, która byłaby daleko bardziej niż rujnująca dla obu stron. Putin jest rosyjskim nacjonalistą, patriotą, tradycjonalistą i zimnym i bezwzględnym realistą dążącym do utrwalenia Rosji jako wielkiej i szanowanej potęgi, którą niegdyś była i którą, jak mu się wydaje znowu być może. Ale tak się nie stanie, jeśli NATO nie zaprzestanie swej ekspansji,  a siostrzana Ukraina stanie się częścią sojuszu militarnego, którego najbardziej dumna przechwałką jest wygranie Zimnej Wojny z narodem, któremu Putin służy całe swoje życie. Prezydent Biden niemal od razu oświadczył, że Ameryka nie pójdzie na wojnę na Ukrainie. Dlaczego zatem jednoznacznie nie wykluczył członkostwa Ukrainy w NATO, które będzie wymagało od nas tego, czego wg słów Bidena Amerykanie nigdy nie powinni byli zrobić w imię  dla własnego przetrwania – iść na wojnę z Rosją?”.

4 marca br. Buchanan dodał: „W 1948 Harry Truman odmówił użycia siły, by złamać blokadę Berlina, w 1956 Eisenhower odmówił pomocy Węgrom, w 1961 Kennedy nie zdecydował się użyć siły przeciwko budowie berlińskiego muru. W 1968 Lyndon B. Johnson odmówił interwencji, kiedy ZSRR postanowił zmiażdżyć Praską Wiosnę. (…) Dzisiaj, odmawiając militarnej interwencji na Ukrainie, aby spowolnić lub zatrzymać agresję rosyjską, wysyłamy światu wiadomość. Czy tę wiadomość? Że niepodległość Ukrainy nie jest naszym żywotnym interesem, że jakkolwiek jest pożądanym celem, to nie jest on wart naszego zaangażowania w wojnę z Rosją. (…) Doprawdy, gdybyśmy dali Putinowi gwarancje, że NATO jest zamknięte dla Kijowa, mogliśmy zapobiec temu wszystkiemu, co się stało, gdyż było to pierwsze i najistotniejsze z żądań Putina. Niezależnie od heroicznej retoryki jaką słyszymy od naszych polityków i mediów, prawdziwym przesłaniem jakie ślemy Ukrainie jest: wyślemy wam broń, ale nie wyślemy żołnierzy, nie będziemy walczyć w waszej wojnie, ani za was tak długo jak nie uznamy, że leży to w naszym żywotnym interesie. (…) Ci którzy nie dopuścili do realizacji ambicji George’a W. Busha wprowadzenia do NATO Ukrainy i Gruzji być może uratowali nas od wyniszczającej wojny z Rosją”.

Anatol Lieven, ekspert od Europy i Rosji w Quincy Institute for Responsible Statecraft, zauważył 25 lutego br.: „Nielegalna inwazja rosyjska na Ukrainę zszokowała Zachód i wielu zwykłych Rosjan. Dla tych jednak, którzy rozumieją rosyjski establishment i jego sposób widzenia żywotnych interesów rosyjskich nie powinna być żadną niespodzianką. Odkąd rozpoczęła się ekspansja NATO w latach 90-tych, Rosjanie ostrzegali Zachód, że próba uczynienia z Ukrainy swojego sojusznika przeciwko Rosji oznaczać będzie konfrontację i prawdopodobną wojnę. Jak uczył wybitny znawca stosunków międzynarodowych Hans Morgenthau, żeby prowadzić skuteczna politykę USA wobec innych potęg trzeba spojrzeć od ich strony, jak postrzegają świat i miejsce swojego kraju w nim. Jest to nam także dzisiaj potrzebne, jeśli mamy prowadzić wobec Rosji politykę, która pozwoli zakończyć tę wojnę, pozwoli wycofać się Rosji z Ukrainy i przywrócić suwerenność tej ostatniej. (…) Rosyjski interes na Ukrainie wykracza daleko poza ekonomię i strategię. Jak podkreślał to Putin w swoich artykułach i wypowiedziach, Rosjanie widzą swoją kulturalną i historyczną tożsamość, jako ściśle związaną z tożsamością Ukrainy. (…) Czy Rosja zaakceptowałaby kompromis (gdyby taki został uczyniony) polegający na moratorium dotyczące dalszej ekspansji NATO i obopólnym ograniczeniu zbrojeń, już prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, gdyż stało się to kwestią tylko do dyskusji akademickiej. (…)

Nikt w Moskwie nie wydaje się dziś wierzyć, aby możliwy był układ z NATO o ograniczeniu zbrojeń konwencjonalnych, czy porozumienie  w sprawie nowej architektury bezpieczeństwa europejskiego. Wszystko na co może liczyć Moskwa, to porozumienie o redukcji broni atomowej w stylu znanym z Zimnej Wojny, ewentualnie jakiś układ o cyberprzestrzeni. Decydując się na inwazję na Ukrainę, rząd rosyjski zaakceptował fakt, że relacje z Zachodem będą odtąd zasadniczo wrogie przez długi okres czasu. Celem rządu rosyjskiego jest ustanowienie strefy wpływów, a nie utworzenie nowego Związku Radzieckiego. (…) Co do dominacji rosyjskiej nad Wschodnią Europą poza granicami dawnego ZSRR, leży to zdecydowanie poza ambicjami i możliwościami Rosji. (…) W sprawie Ukrainy Rosja ma dwie możliwe drogi wyjścia. (…) Pierwsza, to porozumienie z istniejącym rządem ukraińskim, które zagwarantuje neutralność Ukrainy i wykluczy zbrojenie jej przez Zachód. (…) Drugie wyjście, to okupować Kijów, zastąpić obecny rząd marionetkami Moskwy i wprowadzić nową konstytucje pod dyktatem Moskwy. (…) To rozwiązanie o wiele groźniejsze dla Rosji. (…) Celem zachodnich sankcji powinno być wymuszenie na Rosji wycofania wojsk, przywrócenia suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy (za wyjątkiem Krymu).

Ale to jednocześnie oznacza nieuchronnie zawarcie jakiejś formy kompromisu z Rosją dotyczącego neutralności Ukrainy i jej federalizacji. Bez pokonania armii rosyjskiej albo upadku państwa rosyjskiego wydaje się być niemożliwym osiągnięcie bezwarunkowego wycofania Rosji z Ukrainy. Alternatywą dla Stanów Zjednoczonych jest użycie sankcji do zmiany reżimu w Rosji poprzez wyniszczenie państwa i jego ekonomii. To dużo bardziej ambitny ale i niebezpieczny projekt, i zapewne bezowocny. (…) Ponad wszystko inne, sankcje amerykańskie powinny być ukierunkowane na pomoc Ukraińcom. Strategia wspierania działań wojennych instrumentalizuje Ukrainę jako środek, broń służącą osłabieniu Rosji i przypomina najgorsze działania USA z okresu Zimnej Wojny”.

W kolejnym wystąpieniu z 3 marca br. Lieven powtórzył wiele swoich wcześniejszych stwierdzeń. Nawołuje w nim do poważnych negocjacji i do zawarcia układu pomiędzy Rosją a Zachodem. Zwraca uwagę na fakt, że jak Stalin przekonał się, że nie da się narzucić Finom rządu komunistycznego, tak rosyjski establishment przekonał się dzisiaj, że nie da się utrzymywać kontroli Rosji nad całą Ukrainą. Lieven przychyla się do zdania Aleksieja Gromyki, dyrektora Instytutu Europejskiego Rosyjskiej Akademii Nauk, który stwierdził: „Rosyjskie oddziały wycofają się tak szybko, jak tylko osiągnięte zostanie porozumienie uznające podstawowe warunki rosyjskie: uznanie Krymu za część Rosji, uznanie donieckich republik w ich administracyjnych granicach (lub jakiegoś innego uznania ich de facto), ograniczenia zdolności militarnych i ogłoszenie neutralności na wzór austriacki potwierdzonej przez międzynarodowe gwarancje”.

Komentując, Lieven stwierdza, że w kwestii republik donieckich realizm każe widzieć ich pozycję w najlepszym wypadku jako skonfederowanych z Ukrainą wg jakiejś nowej wersji porozumień mińskich, natomiast Zachód powinien zrozumieć, że obstawanie przy zwrocie Krymu, to ślepa uliczka, to podtrzymywanie wojny, to wykluczenie pokoju w przyszłości i możliwości porozumienia z jakimkolwiek rządem rosyjskim w przyszłości.

Wreszcie Katrina van den Heuvel, redaktor naczelna i wydawca czasopisma „The Nation”. 24 lutego napisała: „The Nation konsekwentnie nawołuje wszystkie strony konfliktu na Ukrainie do poszukiwania rozwiązania środkami dyplomatycznymi. Działania Putina są nie do obrony, ale odpowiedzialność za kryzys ponoszą i inni. Nasze czasopismo ostrzegało wielokrotnie, że ekspansja NATO w kierunku granic Rosji zaowocuje w końcu jej ostrą reakcją. Krytykowaliśmy odrzucanie przez NATO rosyjskich propozycji dotyczących bezpieczeństwa. Potępiamy arogancję przedstawicieli władzy USA, którzy uważają, że mamy prawo robić, co nam się żywnie podoba na całym świecie, nawet w regionach takich jak Ukraina, które są o wiele ważniejsze dla innych niż dla nas. Ekspansja NATO stanowi zasadniczy kontekst tego kryzysu – jest to fakt jakże często ignorowany przez media. (…) Dziś, niestety, nielegalne działania Rosji ośmielają jastrzębi wojennych i lobbystów zbrojeń po każdej stronie konfliktu. Już fotelowi stratedzy żądają, aby podwoić militarny budżet USA, aby wykorzystać ‘strategiczną okazję” do wykrwawienia Putina na Ukrainie (…). Tym czego potrzebujemy nie jest wezwanie do broni, ale powrót do intensywnych negocjacji z udziałem ONZ, OBWE w Europie i uczestników porozumień mińskich. (…) Wierzymy, że kryzys może i powinien być ostatecznie rozwiązany poprzez ogłoszenie neutralności Ukrainy i wycofanie wojsk rosyjskich z Donbasu [pisane 24 lutego – AŚ]. (…) Prezydentowi Bidenowi mówimy: amerykański interes na Ukrainie nigdy nie będzie ważniejszy od interesu Rosji; USA i NATO nie mogą i nie wygrają wojny na terytorium Rosji i na jej zapleczu; jest mało prawdopodobne, aby sankcje przyniosły rezultat, a mogą poważnie naruszyć gospodarkę amerykańską”.

Obserwując narrację w Polsce można zapytać – czy to wszystko są agenci wpływu Rosji, trolle Putina? Czy może jednak warto zastanowić się nad wskazanymi przez tych ludzi przyczynami i propozycjami rozwiązań kryzysu ukraińskiego. Twarda linia Polski prowadzi do nikąd. Ludzie myślący nawołują do szukania rozwiązań nawet w tej trudnej sytuacji. Szaleńcy nawołują do eskalacji, choćby kosztem zagłady gospodarczej naszego kraju. Realizm jest wciąż potężną siła o ogromnym potencjale rozwiązywania najtrudniejszych problemów. Trzeba tylko dać mu głos.

Adam Śmiech

„Myśl Polska”, nr 11-12 (13-20.03.2022)

 

Redakcja