OpinieWalka o pamięć, czy aberracja?

Red.2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Kilka lat temu głośno było o akcji „dekomunizacji” przestrzeni publicznej, polegającej na zmianie „nieprawomyślnych” i niezgodnych z duchem czasu nazw ulic i placów. Na podstawie ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 roku – o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej (Dz. U. 2016 poz. 744) – władze samorządowe były zobligowane w ciągu jednego roku do dokonania zmian nazw budzących skojarzenia z minioną epoką.

Jak to u nas zwykle bywa nie obyło się bez absurdów i spektakularnych wpadek. W ramach „dekomunizacji” zaczęto szukać nowych patronów dla ulic Waryńskiego, Okrzei, czy Kasprzaka, choć wyżej wymienieni z komunizmem nie mieli nic wspólnego. No cóż, niektórym z komunizmem kojarzy się nawet Komuna Paryska… W Łodzi ulicę stracił wybitny pisarz Leon Kruczkowski – autor powieści „Kordian i cham” oraz dramatu „Niemcy”. Nieważna była jego spuścizna literacka, istotne że był działaczem PZPR-u i prezesem Związku Literatów Polskich w okresie PRL-u. Co ciekawe, dekomunizatorom nie przeszkadzała postać Leopolda Tyrmanda – współpracownika „Komsomolskiej Prawdy” w czasie wojny, który stał się patronem ulicy w miejsce rewolucyjnego poety Witolda Wandurskiego. Na cenzurowanym znalazła się również młodzieżowa organizacja „Promieniści”, walcząca w okresie II wojny światowej z hitlerowskim okupantem na terenie województwa łódzkiego. „Promieniści” w celu zdobycia broni i zwiększenia siły bojowej sprzymierzyli się z Gwardią Ludową. W związku z tym najpierw zmieniono nazwę parku ich imienia, a następnie nazwy ulic członków organizacji – Franciszka Prożka oraz rodzeństwa Heleny, Henryka i Zdzisława Fibaków. Wyżej wymienieni nawet nie dożyli czasów Polski Ludowej, gdyż zostali zamordowani przez Niemców w czasie okupacji. Innym absurdalnym pomysłem była zmiana nazwy łódzkiego Placu Zwycięstwa na Plac Lecha Kaczyńskiego, której inicjatorem był ówczesny wojewoda łódzki, a obecny minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Nazwa „Plac Zwycięstwa” uznana została bowiem za relikt komunistyczny i symbol sowieckiego zniewolenia… Zmianie sprzeciwiła się Rada Miejska w Łodzi, której po długotrwałej batalii sądowej przyznał rację Naczelny Sąd Administracyjny.

Co ciekawe, zmian niektórych nazw ulic w Łodzi trudno uzasadnić dekomunizacją przestrzeni publicznej. Bo jak uzasadnić na przykład przemianowanie fragmentu jednej z najstarszych ulic Łodzi – Spornej na bł. Anastazego Pankiewicza, czy też części ulicy Strykowskiej na aleję Grzegorza Palki? Oddzielną kwestią są same nazwy, które często brzmią kuriozalnie, jak np. 28 Pułku Strzelców Kaniowskich, czy też św. Teresy od Dzieciątka Jezus…

Dlaczego o tym w ogóle piszę? Otóż batalia dotycząca zmian nazewnictwa ulic i obiektów przestrzeni publicznej nie została zakończona. Do Sejmu wpłynął niedawno projekt przygotowany przez posłów PiS, dotyczący zakazu zmian nazw obiektów przestrzeni publicznej (ulice, skwery, place, parki), których patronami są „osoby wybitnie zasłużone”. Pozornie projekt wydaje się całkiem sensowny – osoby zasłużone i pozytywnie zapisane w historii powinny mieć trwałe miejsce w przestrzeni publicznej, a częsta zmiana nazewnictwa ulic jest sprzeczna z lokalną tradycją i stwarza problemy dla obywateli (np. konieczność wymiany dokumentów). Problem jedynie w tym kto jest osobą „wybitnie zasłużoną” i jakie kryteria należy przyjąć dokonując tej oceny. Często ocena taka ma bowiem charakter polityczny, bądź ideologiczny. Bo, czy osobą „wybitnie zasłużoną” był odpowiedzialny za klęskę wrześniową Edward Rydz-Śmigły, lub współodpowiedzialny za wybuch Powstania Warszawskiego Leopold Okulicki? A czy „wybitnie zasłużonymi” byli: Józef Kuraś „Ogień”, Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” oraz Romuald Rajs „Bury”? A co z Lechem Kaczyńskim, którego imieniem nazwano wiele obiektów na terenie kraju, pomimo tego, że jego postać cały czas dzieli Polaków i jest przedmiotem licznych kontrowersji? Być może zachodzi obawa, że w przypadku utraty władzy i politycznych wpływów przez partię rządzącą Lech Kaczyński zniknie z przestrzeni publicznej…

Może zatem należałoby zakończyć wreszcie tę absurdalną wojnę o jedynie słuszną wersję historii oraz praktykę upamiętniania patronów wyłącznie według klucza politycznego i ideologicznego, zaś kwestię nazewnictwa ulic i obiektów przestrzeni publicznej pozostawić faktycznej woli mieszkańców?

Michał Radzikowski

Red.