WywiadyMaszerować oddzielnie – uderzać razem! – rozmowa z Kamilem Klimczakiem

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Kiedy rozpoczęła się Twoja „przygoda” z ruchem narodowym (nie mylić z Ruchem Narodowym)? Czy impulsem do rozpoczęcia działalności była tradycja rodzinna, przeczytane lektury, a może inne czynniki?

– Związki z ruchem narodowym wyniosłem z domu. Moi rodzice byli zaangażowani w działalność Ligi Polskich Rodzin, więc atmosferę aktywizmu w duchu narodowym wyniosłem z domu, tak samo zainteresowanie historią Polski i postawę polityczną. „Myśli nowoczesnego Polaka” przeczytałem pierwszy raz mając chyba 15 lat. Od 2012 roku zaangażowałem się w działalność Młodzieży Wszechpolskiej, a potem Ruchu Narodowego, działając zarówno na terenie rodzinnego Zgierza, jak i Łodzi.

Jak doszło do powstania Klubu im. Romana Dmowskiego? Czy była to odpowiedź na indolencję i stagnację innych organizacji nawiązujących do tradycji narodowej w Łodzi i w Polsce?

– Szyld Klubu imienia Romana Dmowskiego funkcjonował już od 2013 roku, ale tylko na gruncie zgierskim. Ta organizacja miała od początku na celu integrację środowisk młodych narodowców z działaczami starszej generacji (głównie wywodzącymi się z LPR, często nawet z bogatszym rodowodem organizacyjnym). W 2015 roku w obliczu postępującej destrukcji struktur Ruchu Narodowego, do którego zawsze utrudniony wstęp mieli działacze starszego pokolenia, powołany został Klub imienia Romana Dmowskiego. Luźna formuła organizacyjna pozwoliła na rozwój w obliczu sekciarstwa pozostałych organizacji. Co prawda w miarę upływu czasu i zmiany trendów w ogólnopolskiej polityce (zwłaszcza po powstaniu w 2019 roku Konfederacji) inne organizacje zrozumiały, że droga do sukcesu leży w kooperacji, jednak sposób działalności jaki obraliśmy – czyli przede wszystkim formacja i dyskusja nad istotnymi tematami – moim zdaniem okazały się optymalne.

Klub im. R. Dmowskiego przez szereg lat swojej działalności zorganizował kilkadziesiąt spotkań, konferencji i manifestacji. Z tego co pamiętam w wielu przypadkach nie obyło się bez reakcji wrogich nam środowisk. Które z nich najbardziej zapadły w Twojej pamięci?

– O ile spotkania zazwyczaj przebiegały spokojnie (z jednym wyjątkiem) to manifestacje często spotykają się z kontrpikietami lewicy spod znaku „Obywateli RP”, którzy – jak odnoszę wrażenie – walcząc z PiS-em znajdują w nas „przeciwnika zastępczego”, co wygląda dość kuriozalnie w momencie, gdy protestujemy pod biurami partii rządzącej np. przeciw imigracji czy roszczeniom żydowskim. Najczęściej naszych adwersarzy jest o wiele mniej, a ich nastroje są pacyfikowane przez policję. Najbardziej zapadły mi w pamięć próby blokady marszów 1 marca, wyglądające co najmniej groteskowo.

Pamiętam również pozew niejakiego Roberta Bąkiewicza skierowany przeciw Tobie i Rafałowi Mossakowskiemu. Czy mógłbyś przybliżyć ten temat?

– Jak zapewne wszyscy wiedzą, środowisko skupione wokół Roberta Bąkiewicza przed II turą ubiegłorocznych wyborów prezydenckich zaangażowało się po stronie Andrzeja Dudy. Wywołało to niemałe zdziwienie, a nawet oburzenie w środowiskach narodowych. Współpracowałem z Robertem Bąkiewiczem w 2019 roku podczas kampanii przeciwko roszczeniom żydowskim i taktyka jego środowiska (czasem niemal ostentacyjnie odcinającego się od Konfederacji) mocno kontrastowała z jego bezkrytycznym wsparciem Dudy. Z Rafałem Mossakowskim nagraliśmy swoiste podsumowanie wszystkich nieczystych zagrań jakich dopuścił się Bąkiewicz, niejako „uwłaszczając się” na wypromowanym przez wiele innych środowisk szyldzie jakim jest Marsz Niepodległości. Warto zaznaczyć, że pozew nie wyszedł poza stadium faktu medialnego, gdyż ani ja, ani kol. Mossakowski nie otrzymaliśmy po dziś dzień odpisu pozwu.

Istotnym wydarzeniem w wymiarze lokalnym było zarejestrowanie w wyborach samorządowych w 2018 roku listy Akcji Narodowej. Lista ta pomimo braku szerszej rozpoznawalności uzyskała wynik porównywalny z lokalną listą Ruchu Narodowego. Z jakich przyczyn nie było wówczas możliwe stworzenie jednej listy?

– W odpowiedzi na jedno z poprzednich pytań mówiłem o sekciarstwie niektórych organizacji narodowych. Nasze środowisko ostatecznie opuściło szeregi Ruchu Narodowego w 2017 roku, gdyż od poprzednich wyborów parlamentarnych nasze wysiłki organizacyjne były blokowane przez lokalnych działaczy. Podczas wyborów samorządowych próbowaliśmy dojść do porozumienia z Ruchem Narodowym. Jednak ówczesne władze RN nie wyobrażały sobie, że ktoś poza nimi może w ogóle śmieć aspirować do reprezentowania obozu narodowego, co przełożyło się na kompletny brak chęci dojścia do porozumienia, aby sformułować wspólną listę wyborczą. Skończyło się na niczym, a do tego niektórzy działacze RN popierali półoficjalnie kandydatów PiS do Rady Miejskiej, zamiast listę Akcji Narodowej (Ruch Narodowy wystawił listy tylko do sejmiku województwa). Biorąc pod uwagę, że pojawiliśmy się na arenie 3 miesiące przed wyborami wynik na poziomie 0,6 %, w porównaniu do nieco ponad 1 % Ruchu Narodowego to dużo. Niestety brak woli porozumienia był obecny w RN także podczas następnych wyborów.

Od szeregu lat zajmujesz się działalnością dziennikarską. Mam tu na myśli przede wszystkim kanał „Chrobry Szlak” oraz miesięcznik o tym samym tytule, a także kanał „Emisja”. Czy z Twojego doświadczenia trudno jest w obecnych czasach dotrzeć z wyraźnym przekazem politycznym do masowego odbiorcy?

– To zależy, kogo zdefiniujemy jako „,masowego odbiorcę”. Dla nas często dotarcie do odbiorcy „ogólnoprawicowego” jest sukcesem. W sferze niezależnego dziennikarstwa od kilku lat nastąpił wysyp różnych inicjatyw, dziś prawie każdy posiadacz telefonu czy laptopa może być dziennikarzem-youtuberem. Oczywiście cierpi na tym poziom merytoryczny. Aby odnieść sukces, trzeba znaleźć złoty środek. Nie można tworzyć treści do przesady przeintelektualizowanych, które mało kto zrozumie, ani też treści maksymalnie uproszczonych, które wypaczą nasz przekaz.

W Łodzi zgodnie koegzystują różne inicjatywy. Mam na myśli: Klub im. Romana Dmowskiego, Klub Myśli Polskiej, Praca Polska oraz inicjatywy lokalne. Czy Twoim zdaniem może być to drogowskazem dla środowisk odwołujących się do dziedzictwa narodowo-demokratycznego w innych miastach i ośrodkach?

– Być może, chociaż w miarę zbliżania się wyborów będzie dochodziło do polaryzacji, nawet jeśli część środowisk nie będą się angażować bezpośrednio w politykę. Trzeba przede wszystkim rozmawiać i szukać punktów stycznych. Współpracując na płaszczyźnie społecznej czy politycznej musimy pamiętać o tym, że będziemy się zawsze różnić, ale nawet przy okresowym współdziałaniu możemy odnieść spore sukcesy, nawet jeśli będzie to tylko udana manifestacja, konferencja czy inne wydarzenie. W momencie, gdy na włosku zawisł suwerenny byt państwa polskiego i jego narodowy charakter, pamiętajmy, że „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”. Ale podstawą do porozumienia musi być też działanie, a nie jałowe dyskusje o zawartości idei narodowej w danym środowisku. A musimy utworzyć struktury, które będą miały jakąkolwiek siłę oddziaływania na społeczeństwo.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał: Michał Radzikowski

Myśl Polska, nr 1-2 (2-9.01.2022)

Redakcja