PolskaPublicystykaŚwiatDzieci z Michałowa

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Pomiędzy Polską a Białorusią Łukaszenki trwa wojna hybrydowa, w której trakcie Białorusini wpychają do Polski migrantów z Bliskiego Wschodu. Należy przyznać – że wojnę tę rozpoczęły władze w Warszawie poprzez jawne działania zmierzające do obalenia władz Białorusi, a w szczególności prezydenta.

Działania te trwają dawno, sponsorowana jest opozycja, przeciwnicy Łukaszenki otrzymują w Polsce wszelkie wsparcie, a nawet lokale (słynna „willa w Warszawie” na Saskiej Kępie). Nadają wszelkie szczekaczki, Biełsaty itp. Łukaszenko postanowił więc upiec kilka pieczeni na jednym ogniu: 1) zemścić się na rządzie polskim, 2) zmusić do rozmów i negocjacji, 3) uzyskać być może zniesienie sankcji w zamian za zastopowanie migrantów, 4) za przykładem Turcji – uzyskać z UE pieniądze na „ochronę granic”, 5) no i najzwyczajniej w świecie zarobić, bo migranci płacą za swą podróż firmie turystycznej kontrolowanej przez syna Łukaszenki tysiące dolarów każdy.

Jak i kiedy ten kryzys migracyjny się rozwiąże – nie wiemy. Jako arabista i politolog jestem często pytany – dlaczego ci migranci idą z Iraku czy innej Syrii do Europy – a nie do sąsiednich bogatych krajów, w których mieszkają ich rodacy Arabowie i bracia w wierze.

Odpowiedź na to pytanie znam jako arabista doskonale – dlatego podzielę się tą wiedzą z tymi Czytelnikami, którzy znają się na wielu innych rzeczach – ale nie wszyscy pojmują mentalność islamską, która nie jest ani gorsza od europejsko-chrześcijańskiej, ani lepsza – ale z pewnością jest zupełnie inna.

Dla każdego muzułmanina najważniejsze w świecie są trzy sprawy: 1) Allach, 2) Rodzina,  3) „umma” – czyli lokalna społeczność wiernych, której ośrodkiem jest najczęściej meczet, a największym autorytetem – duchowny zwany „imamem” – czyli przewodnikiem.

Od samego urodzenia każdy muzułmanin otoczony jest opieką najbliższej rodziny – a gdy jej zabraknie – to dalszej rodziny. Dlatego w wielu islamskich krajach w ogóle nie ma sierocińców, bo w przypadku śmierci rodziców dzieckiem opiekuje się starsze rodzeństwo i/lub krewni. A że rodziny są bardzo liczne – to praktycznie każdy ma bliższych czy dalszych krewnych.

Muzułmańskie dziecko od samego urodzenia otoczone jest rodziną, jej ciepłem i wsparciem, zwykle bardzo liczną, a przede wszystkim religijną. Praktyki modlitewne odprawiane są wiele razy dziennie (zwykle pięć razy), często w meczetach, które w odróżnieniu od świątyń chrześcijańskich nie są budynkami sakralnymi – lecz miejscem modlitwy tylko, a poza czasem tej modlitwy może to być np. ośrodek kulturalny. Meczetem na czas modłów może stać się zwykłe mieszkanie jednego z wiernych. Najważniejsze jest nabożeństwo piątkowe w południe.

Samo słowo „Islam” oznacza „podporządkowanie się” Allachowi i Jego prorokowi Mahometowi. W rodzinie zaś kobieta jest podporządkowana mężowi (wcześniej ojcu), który ma bronić rodziny, dbać o nią i utrzymywać. Zadaniem kobiety jest dbanie o ognisko domowe i rodzenie dzieci.

Tak więc to nie naród czy państwo są fundamentem egzystencji muzułmanów – lecz Allach, Mahomet, dom, rodzina i „umma” (lokalna społeczność islamska). A Mahomet przez swoje wyjście z Mekki do Medyny (tzw. „hidżra”) – a potem powrót stamtąd – dał przykład i nawoływał do wędrówek celem rozpowszechniania jedynej prawdziwej wiary. Przy czym każdy sposób jest usprawiedliwiony: od wojny poczynając po zasiedlanie nowych terytoriów i „rozmnażanie się” na nich, jest to tzw. „podbój przez zasiedlenie”. Gdy bojownicy islamscy szli poprzez kraje i kontynenty, podbijając i zasiedlając nowe terytoria – to byli to (jak dzisiaj) w większości młodzi brodaci mężczyźni.  Dlatego pozwala się, by muzułmanin ożenił się z np. chrześcijanką pod warunkiem jednak – że dzieci będą muzułmanami. Jest to nawet dobrze widziane – że obcym religijnie „odbiera się” kobietę, która zamiast np. chrześcijan będzie rodziła muzułmanów.

Dlatego spotkacie Państwo mieszane wyznaniowo małżeństwa – ale będzie to zawsze mężczyzna muzułmanin z nie-muzułmanką. Nigdy natomiast nie spotkacie Państwo muzułmanki wychodzącej za mąż za nie-muzułmanina, jest to zabronione. Gdyby taka sytuacja się wydarzyła (czysto teoretycznie) – to rodzina by tę kobietę zabiła, a w rodzinach bardzo zeświecczonych, mieszkających np. od stu lat we Francji czy Anglii – rodzina się takiej kobiety na zawsze wyrzeknie, zostanie ona wyklęta. Sytuacja, gdy muzułmanka wychodzi za np. Polaka jest możliwa tylko wówczas, jeśli przejdzie on na islam.

Tak więc emigracja jest przez islam mile widziana – o ile jest nakierowana na kraje niemuzułmańskie – gdyż jest krzewieniem wiary na nowych terytoriach. Tłumaczy to, dlaczego po odwołaniu bezpośrednich lotów z Iraku – Irakijczycy latając na Białoruś przez Dubaj – nie zostają w tym arcybogatym kraju (Zjednoczone Emiraty Arabskie) należącym do ich arabskich rodaków i braci w wierze.

Poza tym w Dubaju Irakijczyk musiałby pracować – a w takich Niemczech czy Szwecji wystarczy imigrantom, że będą się płodzić – otrzymując na każde dziecko zasiłki wielokrotnie przewyższające ich pensje w ojczystych krajach.

Moi znajomi często pytają mnie, dlaczego imigranci są tak nielojalni wobec nowych swoich ojczyzn – i dlaczego nie tylko, że nie są wdzięczni za socjale, opiekę i pomoc – ale często są wręcz wrogo do nich nastawieni – i do rdzennych mieszkańców tych krajów, czyli „autochtonów” – posuwając się do napaści – od seksualnych po terrorystyczne.

Odpowiedź jest prosta:  Bo cały świat i wszystkie jego bogactwa, kraje i pieniądze należą do Allacha. I wszystko dzieje się z Jego woli. Jeśli tacy Niemcy czy Szwedzi są tak głupi, że rozdają pieniądze – to rozdają wiernym pieniądze Allacha  – bo taka jest Jego wola. Są jedynie Jego narzędziem.

A dlaczego islamscy imigranci często nie lubią narodów-gospodarzy, np. Niemców? Bo dla muzułmanina największą wartością są Bóg (Allach) i Rodzina – a Zachód się sekularyzuje, coraz mniej rdzennych białych Europejczyków chodzi do kościoła, rodziny często mają po zaledwie jednym dziecku, czasem w ogóle nie mają dzieci, jest wiele osób samotnych, w niektórych krajach są tzw. „małżeństwa” homoseksualistów, dzieci oddawane są do domów dziecka czy zostawiane w „oknie życia”, a osoby wiekowe – do domów opieki.. Takie społeczeństwo spotyka się nie tylko z niechęcią – ale wręcz z pogardą ze strony islamskich imigrantów i ich potomków. Chcą zatem jak najszybciej takie społeczeństwo opanować, stać się większością, wprowadzić swoje zasady – a w przyszłości i swoje prawo: szariat. Paradoksem jest, że to tzw. „lewacy” najgłośniej nawołują do nieograniczonego napływu migrantów do Europy – a to przecież oni: lewacy, LGBT i ateiści – są pierwszym ich wrogiem „do odstrzału”.

Migranci na granicy z Białorusią nie jadą do Polski – bo za niski socjal. Chcą do Niemiec. Jeśli są zatrzymani przez polską służbę graniczna – to nie chcą występować o azyl – bo nie chcą pozostać w Polsce. Za mało kasy dostaną. Dlatego wolą być odwożeni z powrotem na białoruską granicę – by spróbować powtórnie nielegalnie ją przekroczyć i dotrzeć do Niemiec.

Sytuacje tę wykorzystują wrogowie państw i narodów, którzy dla swoich korporacyjnych interesów i globalizacji chcą skundlić narody, odebrać im patriotyzm, ich kulturę, tradycyjną religię, historię tożsamość i dumę narodową. Lud ma być wymieszany i głupi, od Lizbony po Moskwę grający w te same puste gry komputerowe, kupujący taką samą odzież, komputery, telefony produkowane przez te same korporacje… Wszelkie tzw. „otwarte” uniwersytety i instytucje produkują tak zwanych szczekaczy i propagatorów „otwartego” świata bez ojczyzn, bez religii, tradycji – gdzie najwyższą wartością jest tzw. „tolerancja” – która z tolerancją nie ma oczywiście nic wspólnego. Bo toleruje tylko swoje lewackie antynarodowe i antyreligijne poglądy oraz tzw. „wartości” europejskie.

A przecież tradycja europejska i wartości europejskie to: 1) filozofia grecka 2) prawo rzymskie 3) chrześcijaństwo.  Co ciekawe – kręgi inicjujące i sponsorujące degradację i likwidację europejskich narodów i społeczeństw same ABSOLUTNIE nie mieszają się z innymi (niż swoje) grupami i społecznościami. Masoni, illuminaci, określone kręgi żydowskie czy anglosaskie (statek „Myflower”) – czyli dzisiejsi Rockefellerowie, Rotszyldowie (Rotshild) czy Morganowie. Przykładowo:  Gdy Donald Trump chciał zostać prezydentem – to wydał córkę za pana Kuśnierza (Kushner), który go tym prezydentem zrobił. Ale córka MUSIAŁA przejść na judaizm, a Trump (Niemiec z pochodzenia) z wielką dumą mówi, że jego wnuki są żydami.

Globaliści i neoliberałowie bardzo aktywnie działają i u nas. Znaczna, może nawet większa część ludzi na całym świecie nie jest zbyt mądra – a demokracja to przecież dyktatura większości nad mniejszością.  Przekaz jest więc kierowany do tej mniej rozgarniętej większości. Przykładowo brzmi tak: „Biedni uchodźcy są wyrzucani z Polski, marzną i głodują na granicy, a wśród nich waj waj DZIECI Z MICHAŁOWA”.

Oczywiście inteligentny człowiek wie, że to nie są uchodźcy (tylko nachodźcy) – a ich dzieci nie są z Michałowa (tylko z Islamabadu czy innego Damaszku lub Bagdadu). Problem w tym, że inteligentnych ludzi jest w każdym społeczeństwie znacznie mniej, niż głupich.

Uchodźcą się jest w pierwszym bezpiecznym kraju. Ogromna większość migrantów na granicy białoruskiej pochodzi z krajów bezpiecznych – dlatego wyrzucają dokumenty, bo azylu nigdy by nie dostali. No ale powiedzmy – że jeden na tysiąc z nich rzeczywiście jest z kraju, gdzie toczy się wojna. I ucieka, bo nie chce walczyć o ojczyznę. Woli jechać na socjal do Europy robić dzieci, może jeden na stu zostanie taksówkarzem lub kebab otworzy. Ale zgodnie z prawem międzynarodowym nie jest on uchodźcą – bo uchodźcą się jest w PIERWSZYM BEZPIECZNYM KRAJU przybycia – a na pewno i w żadnym przypadku nie jest nim Polska. Wcześniej jest Dubaj, Stambuł czy Mińsk.

A gdzie są DZIECI Z MICHAŁOWA? Odpowiem Państwu, bo wiem: Są w Michałowie. Adaś, Wandzia, Marysia, Jadzia, Tadzio…  A te zdjęcia, które Państwo oglądacie.. „dzieci z Michałowa” – są zdjęciami dzieci arabskich. Dlaczego rodzice narazili je na trudną podróż? No bo każde dziecko przynosi ogromny socjal w Niemczech!  Jeden Ahmed z innym kombinuje sobie, że jak przewiezie dzieciaki – to na każdego dostanie co najmniej 500 Euro socjalu. A jak jeszcze żonę przemyci – to urodzi mu ona z dziesięciu kolejnych Ahmedów – a więc i socjal ogromny – i Allach będzie zadowolony, że „podbijamy świat przez zasiedlenie”.

Wiele krajów Europy zachodniej traci swą tożsamość, kulturę. Co najgorsza – tamtejsze narody tracą swą dumę i tożsamość. Anglik to już nie dżentelmen w meloniku – tylko pijany ogolony na łyso kibol. Narody są pozbawiane tożsamości, historii, korzeni, dumy narodowej. Wiem na pewno, że bardzo nie chcę, by podobnie stało się z Polską.  Komuś podoba się pakistański Londyn, północnoafrykański Paryż, turecki Berlin… A mnie podoba się polska Warszawa.

Pilnujmy naszych miast i granic – bo w przeciwnym razie za 50 lat nie będą już nasze… Nie tylko kamienice, ale nawet i ulice. Bo ulice w Paryżu francuskimi na pewno już nie są.

Niektórzy uważają, że podmiana narodów, starzenie się społeczeństwa polskiego, setki tysiące – a może i miliony imigrantów (nie tylko muzułmanów, oczywiście – ale choćby i Ukraińców czy innych Pakistańczyków) jest dla nas ratunkiem, że to „ubogacenie kulturowe”. Czasem przyjemnie jest coś zjeść w knajpce hinduskiej – a kebab powoli staje się polskim daniem narodowym. Niedawno w centrum Łodzi w restauracji ludowej („Gospodzie chłopskiej”) nie mieli bigosu ani zsiadłego mleka. Zaproponowali mi kebab i aperitif… Należy widzieć różnicę pomiędzy ubogaceniem a skudleniem.

Mariusz Świder

P.S. No i przypominam o mojej najnowszej książce pt. „Jak budowaliśmy Rosję”. Znajdziecie Państwo w necie bez problemu.

P.P.S. Jako językoznawca i arabista zobowiązany jestem dopisać drobny komentarz. Otóż w języku arabskim istnieją do dziś  dwa rodzaje litery „H”: dźwięczne i bezdźwięczne. Tak, jak do niedawna w języku polskim, gdzie dziś bezdźwięczne jest pisane jako „CH” (np. „cham”) – a dźwięczne jako „H” (np. „huk”). Otóż w języku arabskim w słowie ALLACH  „H” jest dźwięczne, a „Mahomet” (Muhammad) bezdźwięczne. Zatem prawidłowo w języku polskim – jako arabista – powinienem pisać „Allah” i „Machomet”. Uznałem jednak, że norma zwyczajowa jest ważniejsza niż purytanizm językowy i zastosowałem w artykule  przyjęte powszechnie w języku polskim określenia.

Redakcja