HistoriaKulturaPoetka z Pawiaka i „Walki”

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Mówimy w tym miejscu o szczególnym czasie w historii Polski, okresie II wojny światowej i o pokoleniu urodzonym i wychowanym już w niepodległej Polsce, któremu jednak nie dane było długo cieszyć się wolnością. Pokolenie, które musiało bardzo szybko dojrzeć. Któremu wojna zabrała, to co mieli najcenniejsze: młodość, wolność, bliskich i przyjaciół.

Wielu ludzi z tego pokolenia przeszło przez mury aresztów, więzień i obozów koncentracyjnych, brało udział w Powstaniu Warszawskim, większość z nich zginęła. W tych „szczególnych” warunkach, w celach, często całkowitym odosobnieniu, w atmosferze cierpienia i niepewności jutra, powstawały przeróżne wiersze i inne utwory, najczęściej o charakterze patriotycznym lub religijnym. Część wierszy pisano z „dużym kunsztem literackim”. Oczywiście mówimy w tym wypadku niekoniecznie o poezji, która stała na najwyższym poziomie literackim. Jednak wszystkie wiersze są dla nas, kolejnych pokoleń, bezcennym dokumentem historycznym.  Owa twórczość poetycka, spełniała ważną rolę „samoobrony psychicznej więźniów” i dodawała sił do przetrwania. Do niektórych wierszy więźniowie dobierali melodie i tak powstawały pieśni, które bardzo często krążyły w odpisach na Pawiaku i Serbii.

Przykładem jest „Hymn więzienny” autorstwa Józefy Radzymińskiej, poetki i powieściopisarki, autorki 36 książek (poezje, powieści, wspomnienia, opowiadania, monografie). Urodziła się 1 czerwca 1921 r. w Lesznowoli pod Warszawą.  Twórczość jest odzwierciedleniem jej życia, świadectwem epoki. W konspiracji działała praktycznie już od wybuchu wojny w 1939 r. najpierw w Służbie Zwycięstwu Polski, później była żołnierzem ZWZ-AK, więźniem Pawiaka, Powstańcem Warszawskim, jeńcem wojennym, emigrantem. Jak sama wspominała „Od 1 września 1939 roku pisałam wiersze każdego dnia – poetycki pamiętnik wojny, świadectwo przerażenia, przeplatającego się z wiarą, która przy końcu kampanii wrześniowej zamieniła się w rozpacz. Ta rozpacz szukała gwałtownie ujścia i ona to zapewne stała się powodem, że wiersze nie wystarczały: zaczęłam tworzyć melodie1.

W styczniu 1940 r. rozpoczęła działalność konspiracyjną w Stronnictwie Narodowym, pełniąc funkcję łączniczki i kolporterki „Słowa Polskiego”, a następnie „Walki”. Za ową działalność została aresztowana 12 stycznia 1941 r. i osadzona na Pawiaku. Oto jak wspominała okoliczności aresztowania i powstania najsłynniejszego jej wiersza za murami Serbii: „Zaangażowana w konspirację od października 1939 r., będąc łączniczką Służby Zwycięstwu Polski i ZWZ, kolporterką „Słowa Polskiego”, a potem „Walki”, zostałam aresztowana w styczniu 1941 r. i przewieziona na oddział Pawiaka – Serbię. Po krótkim okresie rozpaczliwego załamania się, spowodowanego utratą wolności i przerwaniem pracy konspiracyjnej, zaczęłam niebawem pisać wiersze, które pomagały mnie i towarzyszkom w najgorszych chwilach, a po bestialskim przesłuchaniu w alei Szucha, kiedy to gestapowiec torturował mi ręce – opuchłymi od tortur palcami napisałam w marcu 1941 r. „Hymn więzienny”, który obiegł cała Serbię i był śpiewany na melodię ze starego filmu „Dziesięciu z Pawiaka” – „Zmarł biedaczysko w szpitalu polowym”. Stał się hymnem Serbii.

 

Dumne, zacięte siedzimy za kratą –

Nie zmoże serc naszych czas!

Śmiać się będziemy pod świstem ich batów –

Nic nie zwycięży już nas!

 

Bo nasza męka jest wielka i święta,

Jutra zwycięstwem się skrzy –

Choć los okrutny skrzydła nam spętał –

Wielkość narodu to my!

 

My, co gnijemy w więziennych dniach szarych,

Przetrwamy te straszne dni –

Białoczerwone wzniesiemy sztandary,

Uwite z męki i krwi!

 

Kiedy przebywała w samotności, celi izolacyjnej i leżała na pryczy, wpatrzona w małe okratowane okienko więzienne, w lutym 1941 r. ułożyła wiersz „Z okiennej ramy krzyż”

 

Nocą

budzę się i patrzę na świat

przez krzyż z okiennej ramy.

Przede mną wrogie pręgi krat

i krwi zastygłej plamy.

 

I kroki.

Ciężkie, gwoździste.

Worane w serce

 

Nie mogę spać.

 

W celi ogólnej nr 39, przeznaczonej dla małolatek, zastała ją Wielkanoc. Napisała wtedy dla współwięźniarek wiersz pełen nadziei i wiary w zmartwychwstanie pt. „Wielkanoc”.

 

Kochane moje – gdyby nie baranek,

bazie wiosenne, leżące na stole,

gdyby nie jedna z przysłanych pisanek –

byłaby wieczna, szara, zwykła boleść.

 

Kochane moje – dzisiaj jest Wielkanoc –

Może nastąpi cud Zmartwychwstania?

Może w kwietniowe i wiosenne rano

nowa nadzieja ku nam się wyłania?

 

To nic, że miasta w gruzach, że ziemia się pali,

że łzy daremne płyną, ciężka rozpacz matek…

Zacznie się kiedyś gmach krwią zlany walić

wśród Zmartwychwstania zwycięskiego świateł…

 

W tym samym czasie napisała przepiękną „Modlitwę więzienną”, którą odmawiano w celach Serbii:

 

Chryste,

spójrz na nas

zamkniętych w celach więziennych.

 

Daj nam cierpliwość,

byśmy znosić mogły codzienne umęczenie.

 

Daj nam moc,

byśmy znosić mogły nasze dumne winy

 

i daj nam wiarę w to,

że męka nasza przyniesie nam wolność.

 

Spraw w swej dobroci niepojętej,

by dzień, który mija,

był ostatnim dniem naszym w więzieniu,

byśmy cię mogły sławić

Odzyskaną wolnością –

Amen.

 

Modlitwa w murach Pawiaka spełniała szczególną rolę, dawała więźniom nadzieję i sens życia. W celach więźniarki miały zwyczaj modlić się co rano za idących na przesłuchanie. Tak wspominała te chwile J. Radzymińska: „Nie słysząc dzwonka na apel, momentalnie staję w szeregu i odmawiam modlitwę, tak jak bym była z drewna. Dopiero gdy Basia mówi Zdrowaś Mario za idących na przesłuchanie, podnoszę oczy na czarny krzyż, który nam Niemcy przez zapomnienie zostawili. Odzyskuję spokój. Zmuszam się do przełknięcia kawałka czarnego chleba, który popijam czymś burym i obrzydliwym, co mimo codziennego używania jest dla mnie zawsze nowe, a nazywa się „kawą”.

 

Z tego samego okresu pochodzi wiersz pt. „Gefängnis Dzielnastrasse”, opowiadający o trudach codzienności więziennej i grozie Pawiaka:

Gefängnis Dzielnastrasse – czytam przez łzy obce słowa

Gefängnis Dzielnastrasse – tak do mnie adresują list

Gefängnis Dzielnastrasse – rzecz przeraźliwie nowa

Gefängnis Dzielnastrasse – duch mój na kracie zwisł

 

Duch mój osamotniony

Buntuje się z chałasem

Nie wierzy w słowa me

Gefängnis Dzielnastrasse

 

Duch mój zamknięty dzisiaj

Tysiące przekleństw lęgnie

Gdy pierwszy raz usłyszał

Dzielnastrasse Gefängnis

 

Gefängnis Dzielnastrasse – katakumb ponury mrok

Człowiek krwią spływający

Niekończący się rok

Tęsknota wieczna za słońcem.

 

Gefängnis Dzielnastrasse to niebotyczny krzyk

To bezlitosny bicz na nasze karki dumne

Za ludzkiego życia niepomszczony znik  ????

Zamknięty w wyszarganą od boleści trumnę.

 

Gefängnis Dzielnastrasse – ten tylko zrozumie,

Co na pół żywy w ciemnych celach gnił

W celach gorszych od nędznych, najnędzniejszych trumien

W padłym smrodzie zatęchłych, bezpowietrznych brył.

 

Gefängnis Dzielnastrasse lepi się od krwi,

Od ciała obitego, od sączących ran,

Od naszej splugawionej i zelżonej celi

Zawładnął życiem naszym niewiadomy Pan.

 

Gefängnis Dzielnastrasse płynie strugą łez

Wylanych rozpaczliwie w każdej porze dnia

Za tym, co porą nocną jest – z dala od nas jest

Za lasem skamieniałym, co bez końca trwa.

 

Gefängnis Dzielnastrasse – tym strasznym imieniem

Okryta jest bolesna, wielka tajemnica

Gefängnis – to słowo obce oznacza więzienie

A Dzielnastrasse znaczy – na Dzielnej ulicy.

 

Gefängnis Dzielnastrasse – więzienie na Dzielnej

Słyszałam o nim także, że zwie się Pawiak

Dziesięciu kiedyś było z chwałą nieśmiertelną

A teraz sama – w owych dziesięciu się bawię.

 

Gefängnis Dzielnastrasse – rozpadnij się w gruzy

Ty coś męki straszliwe w swoich ścianach skryło

Rozpadnij się i rozpyl w nicości pył

By ciebie więcej u nas już nie było

26 IV 1941

 

Więźniowie pisali też bardzo często wiersze o zwykłych rzeczach. Jeden z wierszy „Akacje wolne” był później tłumaczony na języki obce. Strofy o kwiatach wyrażały ból więźnia:

 

… białe są, wonne, ruchliwe i słodkie,

nie myślą, że w więziennym zakwitły podwórzu,

nie słuchają: granica, broń, radio, ulotki –

i nie widzą: łzy ciężkie omdlewają kurzem…

 

„O tak, omdlewały od kurzu moje łzy na widok małej akacji kwitnącej obok kartoflarni, wydającej się więźniarkom cudem. Patrzyłyśmy w zachwycie na jej drobne kwiaty, spływające ku nam nikłym, słodkawym zapachem, w którym ukrywał się nasz sen o życiu na wolności”.

  1. Radzymińska pisała również wiersze np. o rzodkiewkach, które pewnego razu dostały od Patronatu. Jak pisała, były one radością i powodem łez. Powstawały też wiersze o serwetkach, które wykonywała na Pawiaku. Jak wspominała po latach na jej prośbę zawarta w jednym z grypsów rodzina przesłała jej kawałek płótna wraz z kordonkiem i moliną. Wkrótce powstały z tego przepiękne zakładki do książek, serwetki, a nawet broszki.

Wiersze pisane potajemnie, maczkiem na malutkich karteczkach, a raczej bibułkach były przenoszone drogą konspiracyjną poza mury Pawiaka.

„Jeszcze w celi 39 nawiązano ze mną kontakt przez siatkę konspiracyjną (…) i oddziałowa Lusia Uzarówna, zwana „Myszką” dla swej szczupłości, przyniosła mi fotografie Rodziców i słowa nadziei, że organizacja stara się o uwolnienie. Przez nią też przekazywałam wiersze, pisane maczkiem na bibułeczkach. Jest 9 kartek z tak drobnymi literkami, że trudno mi dziś uwierzyć, jak mogłam wtedy podobne „grafiki” wykonać; w celi było zawsze ciemno, Niemcy często wpadali, by konfiskować brutalnie najmniejsze kawałeczki ołówków i papieru. Rodzina odczytywała w jakiś sposób mikroskopijne wiersze, płacząc nad nimi”.

Adresatkami wierszy Józefy Radzymińskiej były też konkretne więźniarki. Jedną z nich była współwięźniarka Isia Zieleniewska, późniejsza pisarka Maria Ginter, która w zamian za wykonaną własnoręcznie figurkę konika  z pawiackiego chleba, „kupiła” sobie wiersz. „Ziuta napisała o mnie wierszyk, ale nie chciała pokazać, póki nie dostanie figurki konika. Ulepiłam jej go zaraz i obie byłyśmy zadowolone z twórczej wymiany”.

Wiersze autorstwa Józefy Radzymińskiej pisane m.in. na pasemkach higienicznego papieru były podawane z celi do celi i znajdowały licznych odbiorców. Więźniarki czytały je i uczyły się na pamięć. Do niektórych wierszy autorka starała się dopasować melodię, bo jak pisała „nic tak nie pomaga w smutku jak pieśń”.

„Tworzą się nowe rany i nowe porosną je blizny w bolesnej ciągłości pokoleń. Dla dzisiejszych pokoleń młodych, my z lat 1939-1945 jesteśmy pokoleniem minionym, a dla nas samych – by oddać tragizm walki w epoce ludobójstwa – jesteśmy może POKOLENIEM WYPALONYCH DRZEW? Bo coś najgłębszego w nas i najżarliwszego wypaliło się w codziennej walce okupacyjnej i w tragicznym zrywie powstania warszawskiego?…

Czas porósł blizną. Pod błoną zasklepienia skrywa się jeszcze może jakiś okruch tamtej bolesnej wiary. Cień dni, w których młodzi poeci walczyli bronią i słowem po równo, a kiedy słowa wydawały się nie wystarczające, sięgali po coś trwalszego od nich: pieśń.

Muzyka zaczyna się bowiem tam, gdzie kończą się słowa. Jest od nich mocniejsza, jakby w sposób tajemny posiadła wiedzę, umykająca słowu: wizja, która powstaje w jej twórcy, jest bezsłowna, a przez to mocniejsza, bo musi słowo zastąpić, wyrazić to, co ono powiedzieć by pragnęło, lecz w formie rozszerzonej, potężniejszej.

Po zwolnieniu z Pawiaka działała w AK, kolportowała „Biuletyn Informacyjny”. Rozprowadzała również pismo „Kadra”, wydawane przez Kadrę Polski Niepodległej, przenosiła broń. Pracowała również w konspiracyjnej wytwórni granatów. Była działaczką podziemnej kultury, współpracowała z miesięcznikami literackimi „Dźwigary” oraz „Kuźnia”. W czasie Powstania Warszawskiego służyła w batalionie „Iwo” w Śródmieściu jako łączniczka jego dowódcy Jerzego Antoszewicza „Iwo”. Współpracowała z radiem powstańczym „Błyskawica”. Po zakończeniu walk przeszła przez obozy jenieckie: Lamsdorf, Mühlberg, Altenburg, Oberlangen. Tam również pisała wiersze, a nawet organizowała wieczory poetyckie. Po wojnie pracowała w Polskim Czerwonym Krzyżu we Włoszech. Następnie przebywała w Wielkiej Brytanii i Argentynie. W 1962 r. powróciła do kraju, gdzie działała w Związku Literatów Polskich. Zmarła 3 listopada 2002 r. w Warszawie.

Joanna Gierczyńska

Autorka jest kierownikiem Muzeum Więzienia Pawiak (Oddział Muzeum Niepodległości). Jest to fragment większej całości poświęconej poezji więźniów Pawiaka.

Myśl Polska, nr 41-42 (10-17.10.2021)

Redakcja

Powiązane Posty