AktualnościKresyMigawki z Białorusi

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Wszystko co dobre szybko się kończy, czas więc pożegnać gościnną Białoruś. To już tradycja, że na koniec każdej podróży piszę krótko o sprawach nader przyziemnych, choć przez to nie mniej przyjemnych, czyli jedzeniu, piciu i ogólnej rozpuście. Zatem dziś Białoruś od kuchni.

Kuchnia białoruska jest nader smaczna, choć tylko z grubsza przypomina naszą. Narodową potrawą są placki ziemniaczane, które można tu spotykać w najrozmaitszych formach i aranżacjach. Począwszy od prostych placków ze śmietaną aż po wymyślne przekładańce z mięsem, serem i warzywami. Uwielbiam plendze (to poznańska nazwa tej potrawy), więc mógłbym na nich poprzestać, ale rzecz jasna z powodu naukowej rzetelności nie mogłem. Najciekawszym lokalnym daniem na które trafiliśmy okazała się zapiekana gruszka owinięta w filet drobiowy.

Z wszech miar godne polecenia są lokalne wareniki czyli po prostu pierogi. Na jednym ze zdjęć możecie podziwiać je podane na pikantnie ze skwarkami i śmietaną. Niekwestionowanym królem zup jest natomiast barszcz. Oczywiście w menu znajdują się też bardziej egzotyczne propozycje. Agnieszka Piwar skusiła się na białoruskie ślimaki, co uwieczniłem na załączonej fotografii. Jedzenie w restauracjach oferowane jest w przystępnych dla nas cenach, obiad można zjeść już od kilkunastu złotych. Najdroższe danie za jakie tutaj płaciliśmy kosztowało w przeliczeniu około 50 złotych. Co ciekawe najlepsze białoruskie jedzenie można zjeść w Grodnie w restauracji „Białystok”…

Zwracam uwagę, że powyższy, pochwalny akapit tyczy się wyłącznie kuchni białoruskiej. Niech sama Opatrzność strzeże Was przed próbowaniem białoruskich fast-foodów. Dwa razy podchodziliśmy do lokalnej wersji kebaba. Oba wytwory były niesmaczne, niedopieczone, niedoprawione i wiele innych nie… Zwyczajnie paskudne.

Sklepy spożywcze są dobrze zaopatrzone a oferowane w nich towary są z naszego punktu widzenia śmiesznie tanie. Produktem, który nas zaintrygował była morska kapusta. Za około 5 złotych nabyliśmy 300-gramowe opakowanie tego specyfiku… który okazał się znaną także u nas sałatką z alg. Uwaga: popijanie morskiej kapusty wódką jest takim sobie pomysłem.

Jeśli już przy tym jesteśmy, nie samym chlebem żyje człowiek. Wódka na Białorusi jest wyjątkowo smaczna i śmiesznie tania. Za półlitrową butelkę najdroższego (co nie znaczy, że najlepszego) trunku zapłacicie w sklepie ok 15 złotych. W restauracji niewiele drożej. Za piwo w lokalu zapłacimy od 2 do nawet 10 rubli, czyli od 3 do 15 złotych, przy czym dominująca cena to 3-4 rubli. Piwo jest całkiem znośne ale do czeskiego się nie umywa. Natomiast wina po prostu nie kupujcie. Białorusini wino importują i nieszczególnie się na nim znają.

Na koniec krótka, lecz znakomita informacja dla kierowców. Litr paliwa na Białorusi kosztuje około 3 zł i 10 groszy. Nie będę pisał o ile to taniej niż w Polsce, bo nie mam intencji psuć Wam humorów. Co ciekawe, mimo, że są tu stacje kilku koncernów cena paliwa jest ustalana państwowo, nie ma się więc co wysilać. Po prostu podjeżdżajcie na stację i tankujcie do pełna.

Przemysław Piasta

Choć Białoruś jest naszym sąsiadem okazała się dla mnie, poznańskiej pyry, pod wieloma względami bardziej egzotyczna i zaskakująca niż kraje położone tysiące kilometrów stąd. Dlatego jeszcze przez jakiś czas będę Was zamęczał swoimi mniej lub bardziej odkrywczymi spostrzeżeniami.

Na zdjęciu stary zamek w Grodnie, posadowiony malowniczo na przepasanej skarpie doliny Niemna. W tym miejscu zakończył doczesny żywot Stephanus, Dei gratia rex Poloniae et magnus dux Lithuaniae, Russiae, Prussiae, Masoviae, Samogitiae, Kiioviae, Volhyniae, Podlachiae, Livoniaeque, necnon princeps Transylvaniae, znany wspólczenym jako Stefan Batory. W tle rzecz jasna rzeka Niemen.

 

Redakcja