PublicystykaWyjątkowość Leppera

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Można znaleźć na całym świecie ruchy polityczne wywodzące się ze wsi, niechętne wobec reguł neoliberalnej gospodarki kapitalistycznej i opowiadające się za polityką gospodarczego interwencjonizmu państwowego oraz umacnianiem suwerenności narodowej w obliczu zglobalizowanego kapitału.

W krajach zachodnich przychodzi od razu na myśl Konfederacja Chłopska i jej anarchizujący lider José Bové, późniejszy europoseł z ramienia partii ekologicznej. On również głosił hasła na rzecz drobnego rolnictwa i opozycyjne wobec globalnego kapitalizmu, choć nigdy nie odważył się piętnować antychłopskiej w swym fundamencie Unii Europejskiej.

Andrzej Lepper, w odróżnieniu od Bové, był prawdziwym człowiekiem wsi, nawet mimo tego, że zaczynał karierę jako pracownik, a następnie kierownik PGR, by dopiero po latach zostać rolnikiem indywidualnym. Bové z kolei był synem intelektualistów zajmujących się sprawami rolnictwa czy naukami przyrodniczymi, skąd brały się jego związki z paryską lewicą intelektualno-instytucjonalną, żeby nie powiedzieć salonową, w której gronie można czasem, owszem, głosić dyskurs antykapitalistyczny, ale tylko nadal znajdując się w ramach systemu.

I tu właśnie widzimy specyfikę zjawiska ruchu Leppera w porównaniu z jakimkolwiek innym ruchem związanym ze światem rolniczym na Zachodzie, tam gdzie chłopstwo właściwie zniknęło, aby ustąpić miejsca garstce wielkich kapitalistycznych przedsiębiorstw rolno-przemysłowych oraz nielicznym mieszczuchom, którzy na opuszczonych terenach wiejskich zaczęli marzyć o przyrodzie i ekologii, obok niemal całkowicie wyniszczonych resztówek dawnej kultury chłopskiej. Tak się nie dzieje, póki co, w takim stopniu w krajach byłego obozu socjalistycznego ; tam gdzie, czy to w ramach kolektywizacji, czy nie, chłopi pozostali ludźmi wiejskimi, którzy uprawiali swoje działki przykołchozowe uczestnicząc jednocześnie w pracach wielkich, zmodernizowanych gospodarstw, ale w sposób trochę taki, jak to czynił dawny chłop na folwarku, z tą różnicą, że ‘komunistyczny pan’ był daleko, przeważnie sam pochodził z chłopstwa i mógł sobie pozwolić na bycie nieporównanie bardziej opiekuńczym niż feudalny latyfundysta.

Przypadek Polski jest jeszcze bardziej specyficzny, nawet w porównaniu z jej wschodnimi sąsiadami, ponieważ kolektywizacja dotknęła tam tylko mniejszości chłopstwa, a na wsi pozostała znacznie większa masa wiejskiego ludu, który nadal był dość tradycjonalistyczny w swoich koncepcjach świata, życia, gospodarki i stosunków społecznych. Lepper pochodził z tego świata, choć należał do jego najbardziej zmodernizowanej warstwy, tej powstałej na ziemiach polskich odzyskanych po 1945 roku i nieporównanie bardziej zmodernizowanych niż tzw. ściana wschodnia.

Można by sądzić w takim razie, że sytuacja życia wiejskiego w Polsce da się porównać do sytuacji krajów Trzeciego Świata, gdzie wciąż istnieją masy wiejskie o mniej lub bardziej tradycyjnym stylu życia, które dały początek potężnym antykapitalistycznym ruchom oporu, jak w Brazylii i innych krajach Ameryki Łacińskiej, czy dziś w Indiach. Ale sytuacja polskich mieszkańców wsi jest jednak całkiem nietypowa, bo nie zostali oni poddani procesowi koncentracji kapitalistycznej tak, jak na Zachodzie, ani nie zostali zepchnięci do kolektywnych gospodarstw rolnych, jak to miało miejsce na Wschodzie, a trzecioświatowe latyfundia zniknęły tu po 1944 roku.

Polski rolnik w sposób specyficzny głęboko się unowocześnił w czasach PRL, z jej „peryferyjną” nowoczesnością, czy to poprzez politykę kontroli cen, rozwoju rolnictwa, inwestycje w usługi i przemysł rolno-spożywczy, czy też poprzez pojawienie się warstwy chłopów-robotników, w połowie wiejskich, a w połowie miejskich. I niewątpliwie to wszystko razem tłumaczy fenomen Leppera. Miał on swoją specyfikę, której nie znajdziemy nigdzie indziej. Specyfika, która teraz być może dopiero zanika, co sugerowałoby hipotezę, że fenomen Leppera mógł być tylko chwilowym, przejściowym. Nawet jeśli ta ewolucja stanowi również zjawisko już zapowiadające impas kapitalizmu, zwłaszcza kapitalizmu w krajach jego peryferii.

Lepper nie był produktem postmodernistycznego, ekologicznego, lewicującego drobnomieszczaństwa, które dało początek jeszcze bardziej przejściowemu fenomenowi José Bové, raczej związanego z drobnomieszczaństwem o miejskiej kulturze, rozczarowanego jego postępującym kryzysem. Nie był on również, pomimo okresu PGR-owskiego w swojej biografii, spadkobiercą kołchoźniczego lobby, jakie można spotkać w innych krajach Europy Wschodniej, i którego wybitną i na swój sposób konsekwentną postacią jest prezydent Aleksandr Łukaszenko. Nie był on oczywiście też antykolonialnym, socjalistycznym przywódcą z Trzeciego Świata, wyhodowanym przez masowe związki rolnicze.

Był raczej tragicznym produktem hybrydowej i zmarginalizowanej warstwy społecznej, która była pod ochroną w realnym socjalizmie i która nagle po 1989 roku znalazła się w ‘lodowatej wodzie egoistycznych kalkulacji’; i to w kraju, w którym wciąż stanowiła masę będącą w stanie domagać się swoich piętnastu minut. Lepper, gromadząc w swoim związku zawodowym, a następnie ruchu politycznym, rozczarowanych realnym socjalizmem i jeszcze bardziej rozczarowanych i zmarginalizowanych przez realny kapitalizm z jego polityką koncentracji, lichwiarskim oprocentowaniem, brakiem szacunku dla mieszkańców prowincji, próbował przywrócić godność niepewnym i zmarginalizowanym, producentom, robotnikom i swojemu krajowi. Nie rozumiał czasem tylko natury jałowości i etnocentryzmu niektórych ‘ultrapatriotów’, którzy go raczej kompromitowali.

Lepper zbyt wcześnie, jak na jego czasy, dostrzegł logikę i skutki prekaryzacji społecznej, która wraz z kapitalizmem i polityką rolną UE spadła na ludność wiejską i małomiasteczkową, szczególnie liczną w Polsce w wyniku socjalistycznej polityki budowania zakładów przemysłowych tak, by praca poszukiwała pracowników, a nie odwrotnie, jak to ma miejsce w gospodarkach kapitalistycznych. Lepper był owocem buntu tych wszystkich, którzy byli rezultatem polityki gospodarowania przestrzennego lat 1945-1989, a którzy następnie zostali zignorowani przez misjonarzy kapitalistycznej transformacji przybyłych zza Atlantyku i którzy postawili na Leszka Balcerowicza i jego kolesiów. ‘Balcerowicz musi odejść!’ było hasłem najgłębszej polskiej prowincji, które Lepper potrafił powtarzać do tego stopnia, że weszło do świadomości, choć nie przekształciło rzeczywistości.

A zadaniem tych, którzy stopniowo go niszczyli, było uniemożliwienie mu przyłączenia do środowiska ludzi obiektywnie umierających pod wpływem zglobalizowanego kapitalizmu, z którego wyszedł, nowych prekaryzowanych środowisk powstających i mnożących się na tle deindustrializacji, a następnie wpędzonych w lichwiarskie długi, a potem emigrację. Zadanie zniszczenia rodzącej się alternatywy dla dominującego porządku globalnego i lokalnego, które w pełni udało się przeciwnikom Leppera, polegało na wyeliminowaniu ‘mobilizującego populizmu’, a więc obiektywnie niosącego tendencję, która powinna ewoluować w kierunku sojuszu interesów klas zmarginalizowanych, ale produktywnych, z interesami narodu umieszczonego na peryferiach kapitalistycznego świata. Tych, którzy aby przetrwać, musieli domagać się aktywnej polityki rozwoju, tu i teraz. W jego miejsce wprowadzono obecny ‘werbalny populizm’, który podtrzymuje wszystkie frustracje społeczne i narodowe, nie dążąc do wyjścia poza nie. To w pełni odpowiada interesom kapłanów globalnego liberalizmu i ich obiektywnych lokajów, zarówno z ‘prawa’, jak i z ‘lewa’.

Lepper odznaczał się intuicją i bystrością, co widać było choćby po tym, że nie poddawał się, jak prawie wszyscy, mimo całego medialnego lukrowania, urokowi leseferystycznej polityki liberalnej i potrafił zrozumieć, że interesy polskiej prowincji leżą we współpracy ze wschodnimi sąsiadami, a nawet z krajami tak odległymi, jak Ameryka Łacińska (wśród wielu pochwał, jakie otrzymywał z zagranicy, były też wyrazy uznania z takich krajów, jak Białoruś, Ukraina, Rosja, Stany Zjednoczone, a nawet państwa Ameryki Południowej). Wokół Samoobrony rzeczywiście można było coś budować, ale nie dano na to czasu i zepsuto to, wykorzystując jej słabości i trudności w zrozumieniu błyskawicznej ewolucji świata, który zmieniał się w przyspieszonym tempie. Balcerowicz, w wywiadzie udzielonym ‘Sztandarowi Młodych’ na początku przemian ustrojowych, odpowiadając na pytanie Zuzanny Dąbrowskiej o to, co przewiduje, gdy większość społeczeństwa zorientuje się, że jest po przegranej stronie, odpowiedział, że zmiany zostały zaplanowane tak, żeby zanim masa się zorientuje, były one już nieodwracalne.

I rzeczywiście, kiedy masa polskiego społeczeństwa zdała sobie sprawę z niekorzystnej dla niej ewolucji własnej sytuacji, w 1993 roku zagłosowała na spadkobierców PZPR, nie zdając sobie sprawy, że ci od dawna są włączeni w funkcjonowanie globalnego systemu i że nie ma mowy, żeby się chcieli z tego wycofać. Po prostu wykorzystali niezadowolenie i nostalgię, aby wrócić na polityczne stołki zajęte przez konkurentów-partnerów z Okrągłego Stołu. Wtedy narodziła się Samoobrona jako reakcja na ‘zdradę elit’, oddolnie, zatem bez narzędzi, wiedzy i analizy dorównujących przewrotnej inteligencji ekip grawitujących wokół Balcerowicza i jego mentora George’a Sorosa.

Lepper miał empiryczne rozeznanie w sytuacji i konsekwencjach nowych stosunków społecznych, które w kolejnych latach wysyłały kolejne fale Polaków, poczynając od tych z małych miasteczek i peryferyjnych regionów kraju, ‘pod ścianę’. Ale Polska, podobnie jak większość sąsiednich krajów, była już złapana w pajęczą sieć stworzoną przez zachodnie elity i wszystko było zorganizowane tak, aby nie mogła się z niej wydostać. NATO było żandarmem, a UE ekonomem domeny, a kmiotek pozostawał kmiotkiem. Dyrektywy, prawodawstwo, przepływy finansowe, wszystko to miało wymknąć się spod jakiejkolwiek kontroli wybranych przedstawicieli krajowych i być dyktowane przez brukselskich biurokratów wolnych od odpowiedzialności przed społeczeństwami, nawet tych najbogatszych krajów. Wydaje się, że Lepper, po krótkim pobycie w Parlamencie Europejskim (spędził trzy miesiące jako europoseł, a następnie wolał być w latach 2005-2008 delegatem do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, instytucji znacznie bardziej autonomicznej i demokratycznej niż unijne), bardzo szybko zorientował się, że ta instytucja nie ma żadnej władzy, a jej rola polega jedynie na sterylizacji politycznej kreatywności jego członków, zabawianych przywilejami z innej epoki.

W przeciwieństwie do José Bové, Andrzej Lepper miał odwagę wyrzec się tych przywilejów i wrócić do swojego kraju, by być wśród swoich. Można sądzić, że w tym momencie podpisał on swój wyrok śmierci, przynajmniej politycznej, ponieważ elity rządzące Polską nie mogły sobie pozwolić na to, by nad Wisłą pojawił się nowy Łukaszenko, zdeterminowany, by za wszelką cenę utrzymać swój kraj z dala od imperialistycznych i oligarchicznych ścieżek.

prof. Bruno Drwęski

Myśl Polska, nr 31-32 (1-8.08.2021)

 

Redakcja