HistoriaAwantura o Pyjasa

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

22 maja 2021 r. „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł red. Wojciecha Czuchnowskiego zatytułowany „Wolimy wierzyć w legendę”. Jak rozwiewał się mit męczeńskiej śmierci Pyjasa”.

Już początek artykułu był mocny: „Pyjas nie został zamordowany przez peerlowską bezpiekę, nikt przed śmiercią go nie pobił. Czemu udajemy, że tego nie wiemy. Pierwszym, który powiedział, że Stanisława Pyjasa zabiła Służba Bezpieczeństwa, był Lesław Maleszka. To jeden z paradoksów historii. Bo Maleszka nie dość, że donosił na kolegów, to jeszcze w jednym z raportów wskazał Pyjasa jako przywódcę rodzącej się w Krakowie opozycji. Jednocześnie to Maleszka 7 maja 1977 roku o godzinie 17:46 zatelefonował do Jacka Kuronia z krzykiem, że „Staszka zamordowali”.

Niby człowiek o tym wie, ale po raz pierwszy głos to przyznający padł ze strony środowiska wywodzącego się z dawnego Komitetu Obrony Robotników, z którym Pyjas był powiązany. Przyczynkiem do napisania przez red. Czuchnowskiego powyższego artykułu stała się książka „Wokół sprawy Pyjasa”, wydana przez wydawnictwo Galerii Sztuki Współczesnej „Bunkier Sztuki” w Krakowie. Znalazły się w niej teksty Liliany Batko-Sonik, Cezarego Łazarewicza, Marii Anny Potockiej, Stanisława Pyjasa, Andrzeja Romanowskiego, Pawła Sękowskiego, Bogusława Sonika, Joanny Szczęsnej, Adama Szostkiewicza i Jana Widackiego oraz wiersz Adama Zagajewskiego, a także wypowiedzi opracowane przez Marię Annę Potocką na podstawie rozmów z Andrzejem Kłoczowskim, Janem Kołodziejem, Lesławem Maleszką i Różą Thun. Publikację zredagowała dr Maria Anna Potocka (ur. 1950 r.) – krytyk i teoretyk sztuki, dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej i Galerii „Bunkier Sztuki” w Krakowie, w PRL związana z opozycją.

To właśnie jej wnioski poszły najdalej, tzn. w kierunku przyznania, że śmierć Stanisława Pyjasa w dniu 7 maja 1977 r. była rezultatem nieszczęśliwego wypadku, a nie morderstwa. Czyli tak jak to wówczas przyjął odbierający sekcję zwłok prof. Kazimierz Jaegermann oraz jego zwierzchnik w Katedrze Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Krakowie (obecnie Wydział Lekarski UJ), prof. Zdzisław Marek (1924-2015). Jednakże ekspertyza podpisana przez prof. Marka została od razu zanegowana przez rodzącą się wtedy opozycję antypeerlowską. Ze środowiska Pyjasa wyszła natychmiast wiadomość, że został on rzekomo zamordowany przez SB. Dzisiaj już wiemy, że autorami tych enuncjacji byli Bronisław Wildstein i Lesław Maleszka. Fama o brutalnym zamordowaniu studenta przez SB doprowadziła do masowych demonstracji studenckich w Krakowie, czyli tzw. Czarnego Marszu w dniu 15 maja 1977 r. Na jego zakończenie, które miało miejsce pod Wawelem, wezwano do bojkotu juwenaliów oraz odczytano deklarację zawiązującą Studencki Komitet Solidarności.

To był początek procesu przekształcenia kanapowej dotąd opozycji antypeerlowskiej w masowy ruch polityczny. Proces ten miał swój ogólnopolski finał w Sierpniu 1980 r. Śmierć Pyjasa – rzekomo zamordowanego przez SB – stała się impulsem, który uruchomił kulę śnieżną. Tym samym zajęła w historii PRL miejsce jako jedno z kluczowych wydarzeń tego okresu dziejów. Pamiętam jak w 1989 r. NZS, KPN, Ruch Wolność i Pokój etc. organizowały w Krakowie manifestację w 12-tą rocznicę śmierci Pyjasa, nawiązującą do Czarnego Marszu z 1977 r. Pamiętam rozdawane wtedy ulotki z informacją o domniemanym zamordowaniu Pyjasa przez SB. Przyznam, że już wtedy zadawałem sobie pytanie po co SB miała mordować studenta polonistyki, który co prawda myślał nie to co powinien (czy on jeden?), ale nie stanowił wielkiego zagrożenia dla PRL. To samo pytanie zadał Edward Gierek, indagowany o to przez red. Janusza Rolickiego w 1990 r. Wątpić jednak wtedy nie wypadało i nie wypada także teraz, o czym boleśnie przekonali się red. Czuchnowski i dyrektor Potocka.

Mit Pyjasa, skromnego i wrażliwego studenta, młodego opozycyjnego intelektualisty, zamordowanego przez SB, stał się jednym z mitów założycielskich (kto wie czy nie najważniejszym) tzw. opozycji demokratycznej w PRL i wyrosłej z niej w 1980 r. Solidarności. Ten mit trafił na tablicę przy ulicy Szewskiej 7 („Pamięci Staszka Pyjasa, studenta UJ, opozycjonisty, zamordowanego przez komunistów 7 maja 1977 r. Młodzież Krakowa, 1994”), pod którą tzw. antykomuna urządza do dzisiaj swoje manifestacje, czy raczej obrzędy. Trafił do podręczników historii w III RP i publikacji IPN. Trafił wreszcie do kultury masowej, czego przejawem jest chociażby hagiograficzny film dokumentalny Ewy Stankiewicz z 2008 r. pt. „Trzech kumpli” oraz utrzymane w tym duchu filmy Krzysztofa Krauzego – „Spadł, utonął, umarł” i „Kontrwywiad” z 1994 r. oraz „Gry uliczne” z 1996 r. 21 września 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Pyjasa Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Natomiast w 2019 r. nadano mu pośmiertnie na wniosek IPN Krzyż Wolności i Solidarności.

Każdy ruch polityczny albo religijny (a w wypadku Solidarności to się przecież wzajemnie przenikało) potrzebuje męczenników i legendarnych żywotów świętych. Inaczej mówiąc – mitów założycielskich. Pojawienie się zatem takiego mitu w wypadku masowego ruchu politycznego, który kształtował się w Polsce pomiędzy czerwcem 1976 a sierpniem 1980 r., wydaje się zrozumiałe. Ten mit jest do dzisiaj zaciekle broniony przez siły polityczne będące beneficjentami tamtego masowego ruchu politycznego. Kombatanci KOR i SKS nie mogą zgodzić się na negację tego mitu, bo to oznaczałoby przecież zanegowanie swoich życiorysów.

Dlatego nigdy nie zwrócono dobrego imienia prof. Zdzisławowi Markowi, który po brutalnej nagonce na początku lat 90-tych XX w. został decyzją rektora Akademii Medycznej w Krakowie zwolniony z funkcji kierownika Katedry Medycyny Sądowej za „naruszenie norm etycznych w działalności opiniodawczej”. Kolejne śledztwa wznawiane od 1991 r. nie znalazły jednak dowodów na zabicie Pyjasa przez SB. Na koniec, w 2010 r., przeprowadzono z inicjatywy IPN ekshumację szczątków Pyjasa. Biegli sądowi z Zakładów Medycyny Sądowej we Wrocławiu, Bydgoszczy i Gdańsku poszli wtedy dalej niż ekspertyza prof. Marka z 1977 r., tzn. uznali, że śmierć Pyjasa była wynikiem upadku z wysokości na klatce schodowej w kamienicy przy ul. Szewskiej 7. Stwierdzili również, że zmarły był pod wpływem alkoholu, natomiast nie odnotowano śladów pobicia ani postrzelenia.

Pomimo tej opinii media oraz kombatanci KOR, SKS i Solidarności nadal jednak stoją na straży świętego ognia, czyli wersji zapisanej na tablicy pamiątkowej przy ul. Szewskiej 7. Aż tu pani dyrektor Potocka i red. Czuchnowski spróbowali po 44 latach przekłuć ten balon. Inspiracją do powstania książki Potockiej była ubiegłoroczna wystawa „Sprawa Pyjasa” w Bunkrze Sztuki, zaprojektowana przez Dorotę Nieznalską. Potockiej udało się wówczas namówić do rozmowy Lesława Maleszkę. Ta rozmowa pozwoliła jej ustalić, że Pyjas bynajmniej nie był antykomunistą, jak przedstawia go solidarnościowa i postsolidarnościowa hagiografia. Owszem, brał udział w protestach przeciw represjom wobec robotników z Radomia i Ursusa, nie podobała mu się cenzura (nie tylko jemu), ale antykomunizmu w sensie dążenia do obalenia ustroju nie uprawiał. Polityka nie była zresztą jego powołaniem. Był początkującym intelektualistą i marzył zostać pisarzem. Jeśli SB przyczyniała się do śmierci Pyjasa, to inspirując przeciw niemu oszczercze anonimy w środowisku studenckim – uważa Potocka. To mogło spowodować, że załamał się psychicznie, sięgnął po alkohol, prawdopodobnie przypadkowo znalazł się na klatce schodowej kamienicy przy ul. Szewskiej 7 i tam tragicznie zginął.

Nawiązując do tych ustaleń red. Czuchnowski napisał: „Książka Potockiej pokazuje, że Stanisław Pyjas nie był urodzonym opozycjonistą, a już na pewno nie „antykomunistycznym”. Może kiedyś by nim został. Ale wtedy, w 1977 r., był jednym z tysięcy młodych ludzi, którzy dusili się w zakłamanym i represyjnym systemie. Chciał swobodnie żyć, pisać książki i wiersze, których by nie masakrowała cenzura. Tylko tyle i aż tyle. Nie został zamordowany. Ani przez SB, ani przez nikogo innego. Po prostu spadł ze schodów, stracił przytomność i udusił się krwią”.

Czuchnowski przypomniał też treść ulotek, jakie po śmierci Pyjasa pojawiły się na ulicach Krakowa: „Przeklęci (MO)rdercy [MO od Milicja Obywatelska] zamordowaliście nożami niewinnego studenta S. Pyjasa (…). To MO i SB zamordowało jego!”. Taka ulotka znalazła się właśnie na poświęconej Pyjasowi wystawie Doroty Nieznalskiej w krakowskim Bunkrze Sztuki. „To jest kłamstwo historyczne. Nigdy nie zostało udowodnione, że Pyjas został zamordowany” oraz „Wildstein uznał, że mit musi mieć wsparcie polskiej tragedii” – takie z kolei tezy postawiła Maria Anna Potocka w rozmowie z Katarzyną Janowską na temat swojej książki, którą wyemitował 14 maja br. w internecie portal Onet.pl.

Wszystko to spowodowało, że zostało poruszone gniazdo szerszeni. Trzeba by napisać odrębny artykuł, żeby pokazać wszystkie gromy, jakie spadły na red. Czuchnowskiego i panią Potocką. Zaczął weteran SKS Bogusław Sonik, obecnie poseł KO. „Tekst Czuchnowskiego, powielający za Potocką ubecką wersję śmierci Stanisława Pyjasa, jest tyle wart co kłamstwo, że Potocka znała Pyjasa i naszą grupę” – oburzył się Sonik. Jako koronny dowód na śmierć Pyjasa z rąk SB przytoczył raport z sekcji zwłok podpisany w 1977 r. przez prof. Zdzisława Marka. Tego samego prof. Marka, którego za ten raport po zmianie ustroju rozjechano w postsolidarnościowych mediach i wyrzucono z pracy. Sonikowi chodziło o to, że prof. Marek wątpił w to, iż Pyjas spadł z wysokości przez balustradę schodów. Ale przecież wcale nie musiał spadać przez balustradę. Wiadomo z zeznań jednego ze świadków, że Pyjas przebywał nocą na klatce schodowej najwyższego piętra kamienicy przy Szewskiej 7. Schodząc nad ranem na dół, osłabiony, mógł się np. kilka razy przewrócić i pokaleczyć, uderzyć głową o ścianę, w końcu stracić przytomność z wiadomym skutkiem. „Twierdzenie teraz, że zbudowaliśmy coś na micie śmierci Pyjasa, jest po prostu obrzydliwe” – dodał Bogusław Sonik.

Dalej poszło już w tym duchu, że Czuchnowski i Potocka powielili ubecką wersję śmierci Pyjasa i zszargali narodową świętość. Bronisław Wildstein, Dorota Skóra, Liliana Sonik, Sławomir Cenckiewicz, Dorota Kania, Wojciech Polak (szef kolegium IPN)… Długa jest lista oburzonych i rzucających gromy. Na koniec od Potockiej odcięła się Dorota Nieznalska. Przy czym internetowe wypowiedzi tzw. antykomuny były już bardzo agresywne. Pozwolę sobie tylko zauważyć, że w jednym szeregu oburzonych i potępiających stanęły środowiska polityczne PO i PiS, na co dzień śmiertelnie ze sobą skłócone i wzajemnie zagryzające się nie tylko w polskim Sejmie i polskich mediach, ale i w Parlamencie Europejskim i mediach zagranicznych.

Wniosek z tego można wyciągnąć taki, że dopóki żyje i rządzi pokolenie Solidarności mit Pyjasa „zamordowanego przez komunistów” jest nienaruszalny. Mit ten dalej będzie powielany na ścianie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie, podręcznikach historii, wydawnictwach IPN i mediach. Ale awantura wywołana publikacjami Czuchnowskiego i Potockiej pokazuje też, że doszło do poważnych pęknięć w hermetycznej budowli legendarnej historii KOR i Solidarności. Nie są to pierwsze pęknięcia i zapewne nie ostatnie. Za każdym razem poszerzają one naszą wiedzę o historii najnowszej Polski i być może są zwiastunem stopniowego schyłku Polski solidarnościowej.

Na koniec warto przypomnieć, że red. Czuchnowski i dyrektor Potocka nie byli pierwsi w próbie publicystycznego podważenia legendy o zamordowaniu Pyjasa przez SB. Jako pierwszy uczynił to prof. Andrzej Romanowski, który w grudniu 2013 r. napisał:

„Przed sześciu laty wmurowano na Uniwersytecie Jagiellońskim tablicę, która głosi: „W tym gmachu w latach 1972-1977 studiował Stanisław Pyjas, działacz opozycji, zamordowany przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa”. Kilka razy w tygodniu mijam ten napis – zawsze z uczuciem przykrości. Bo mniejsza już o użyty język. Ale oto świątynia prawdy, jaką jest Uniwersytet, poświadcza nieprawdę. Przecież gdy w kwietniu 2010 przeprowadzono na zlecenie IPN ekshumację Pyjasa, po dziesięciu miesiącach przedostała się do mediów wiadomość, że najwybitniejsi w Polsce biegli medycy sadowi z Wrocławia, Bydgoszczy i Gdańska wydali obszerną, 100-stronicową opinię, w której za przyczynę śmierci studenta uznali… upadek z wysokości. Więc nawet nie pobicie! Fakt: ekspertyza ta nie przebiła się do opinii publicznej. IPN natychmiast zadał biegłym 23 dodatkowe pytania (do dziś nie wiadomo, czego dotyczyły), media rozpoczęły festiwal przemilczeń, mnożenia wątpliwości i podnoszenia kwestii drugo- i trzeciorzędnych, a kombatanci ze Studenckiego Komitetu Solidarności przyjęli opinię z „oburzeniem” (sic!). Ostatecznie zapanowało na ten temat milczenie”.

Natomiast w styczniu 2019 r., nawiązując do sprawy Pyjasa, Romanowski napisał: „Mit rządzi Polską wbrew faktom. Czy więc powinniśmy się dziwić, że katastrofa lotnicza w Smoleńsku stała się zamachem terrorystycznym? Że z takim uporem szukano przez lata „trotylu we wraku Tupolewa”? Że w imię tego mitu wylano kubły pomyj na władze Polski i władze Rosji, rujnując pokój społeczny, dewastując stosunki dobrosąsiedzkie?” [1]

Bohdan Piętka

[1] A. Romanowski, „Antykomunizm, czyli upadek Polski. Publicystyka lat 1998-2019”, Kraków 2019, s. 173, 392.

Fot. książki.wp.pl

 

Redakcja