HistoriaRomuald Traugutt – Przeczucie współczesnego nacjonalizmu

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Od redakcji: przedstawiamy poniżej tekst, który ukazał się ma łamach „Warszawskiego Dziennika Narodowego” (WDN) w 1937 r. Jest to omówienie książki ks. Józefa Jarzębowskiego (1897-1964), sympatyka obozu narodowego, który opublikował szereg dokumentów i wypowiedzi Romualda Traugutta. Otrzymał je on córki Traugutta Anny Korwin-Juszkiewiczowej (1853-1938). Publikacją mało znanych dokumentów, w tym wypowiedzi samego Traugutta – wzbudziły żywe zainteresowanie publicystów obozu narodowego.

W tym czasie do tradycji trauguttowskiej przyznawał się przede wszystkim obóz piłsudczykowski, choć sam Traugutt, ortodoksyjny katolik i przeciwnik „czerwonych” – raczej się na to nie nadawał. Publicysta „WDN” właśnie na to zwrócił uwagę, uznając, że Traugutt ze swoją postawą i poglądami bardziej nadaje się na antenata Narodowej Demokracji. Autorem tego tekstu jest wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wybitny działacz Ligi Narodowej, Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego i Stronnictwa Narodowego – Joachim Bartoszewicz (1867-1938), podpisujący się inicjałami J. BA. Pozostawiając do dyskusji tezę Bartoszewicza warto zauważyć, że postać Traugutta była i jest akceptowana przez praktycznie wszystkie obozy polityczne, od PPR po Narodową Demokrację. Z tego punktu widzenia jest to postać w polskiej historii wyjątkowa. Oto tekst Bartoszewicza:

„W rozgwarze dnia codziennego nie dostrzegamy często zjawisk charakterystycznych, świadczących o zasadniczych zmianach bardziej lub mniej korzystnych, pożądanych lub idących w kierunku jakim radzibyśmy byli po łożyć tamę. Do tych ostatnich należy zanik kultu historycznych postaci bohaterskich na korzyść aktualnych wielkości oficjalnych, urzędowych lub partyjnych wskutek czego odsuwamy się powoli, ale stale od historii własnego Narodu. Co więcej, w chwilach niezadowolenia sięgamy do wzorów obcych, czynimy wcale nie budujące zestawienia. zapominamy, że w przeszłości znaleźć możemy naukę jakże szlachetnej jakości!

Dużą przeto jest zasługą, księdza Józefa Jarzębowskiego, iż dał nam broszurę poświęcona jednej z największych postaci naszych dziejów — Romualdowi Trauguttowi*) Traugutt był w pełnym słowa tego znaczeniu człowiekiem wyjątkowym. Już samo tempo awansów w hierarchii powstańczej ma pierwiastki zupełnej niezwykłości. Badania historyczne wykazały, iż nie brał on wcale udziału w przygotowaniach a nawet należał do przeciwników zbrojnego porywu ze względu na swój realizm tak przedziwnie pomieszany z mistycyzmem, realizm poparty fachową wiedzą wojskową. Siedząc u siebie na wsi gdzieś między Podlasiem a Polesiem oddalony był zarówno przestrzenią, jak trybem życia i jego kłopotami od egzaltacji powszechnej, która cechowała ówczesną Warszawę.

Nie stanął też od razu do szeregów, ale dopiero w dniu 8 maja na usilne błagania Jana Mitraszewskiego, naczelnika powiatu kobryńskiego, przyjął dowództwo oddziału a w pięć miesięcy potem, dnia 17-go października objął już funkcje dyktatora! Z domu przy ul. Smolnej kierował ruchem aż do tragicznego momentu pojmania i stracenia.

Postać Traugutta rysuje się nam obecnie coraz wyraźniej. Jest ona przedziwnie bliska współczesnym ambicjom ruchu nacjonalistycznego w Polsce, jest nawet jego uosobieniem. Dziwna rzecz – tak bardzo i na szczęście odbiegliśmy od czasów niewoli i tak bardzo odbiegliśmy od ducha wie ku XIX-go, a jednak… Świadczy to, iż wielkość ostatniego dyktatora Powstawania Styczniowego zakrojona jest na miarę wieczystą. Nie odbija on od swojej epoki – jest, prawda w niej ale jednocześnie ponad nią. Trafnie pisze ksiądz Jarzębowski, że pochodził z rodu norwidowskiej „szlachty „Chrystusowej”, legitymującej się wiernością sumienia usque ad mortem. „Na tle wieku XIXgo, postępującego ku laicyzacji wszelkich wartości detronizowaniu Boga w życiu narodów, Traugutt należy do niewielu tego wieku krzyżowców. Cynizmowi materialistycznej polityki, której dogmatem jest siła rzuca w twarz – omal spod owej szubienicy: „Najwyższa Sprawiedliwość i Boskie Miłosierdzie!” (str. 40).

„Boską Sprawiedliwość i Miłosierdzie” uważa słusznie autor broszury za motyw przewodni idei głoszonych przez Dyktatora. Piękne i dumne niezwykle są słowa manifestu Rządu Narodowego: „odzywamy się do Was, Ludy i Rządy Europy, a odzywamy się nie głosem błagalnym i żebraczym… Nie przystoi jęczeć i błagać temu, kto występuje w imię obrażonych i podeptanych najświętszych praw ludzkości, kto z niezachwiana wiarą w Najwyższą Sprawiedliwość, bezstronnie prawie — przeszło od roku walczy z rozwścieklonym wrogiem” (str. 14).

Powiedziałem przed chwilą, iż Romuald Traugutt jest przedziwnie bliski naszemu współczesnemu gatunkowi nacjonalizmu. Przede wszystkim stoi na tym stanowisku, iż stan życia narodowego jest stanem przyrodzonym: „Bóg podzielił ludzkość na narody, dając każdemu z nich pewne od rębne cechy; każdy wiec naród równe ma prawo do swego istnienia jako niezależna jednostka, rozwijająca ze swobodą zupełną tę myśl, którą Stwórca w jej łono złożył” (str. 18). Ogromne też wrażenie czynią na nas słowa stwierdzające nieuchronność pędu ku nacjonalizmowi, chociażby przez burze rewolucji.

„Idea narodowości jest tak potężna i czyni tak szybkie postępy w Europie, że jej nic nie pokona, a wstrzymanie jej postępu posłuży tylko do nabrania siły i popularności ludziom najbardziej rewolucyjnych przekonań, którzy nie widzą innego środka do zaspokojenia pragnień wielu ludów, jak tylko ogólną burzę społeczną i zupełny przewrót istniejącego porządku rzeczy” (str. 19).

Zbrojne powstanie, którym właśnie kierował, uważał za przejaw takiej burzy. Toteż w jego, na dużą skalę skrojonym umyśle, Polacy podjęli zadanie wybiegające daleko poza egoistycznie pojęty ideał służby narodowej. To pewna, że Narodowi nic przez to nie ubyło, przeciwnie — oddech przybrał na miarze: „Jako chrześcijanie jesteśmy cząstką tej ludzkości, dla której Chrystus krew swą wytoczył; również jak On pracować chcemy; za całą ludzkość i dla ludzkości walczyliśmy, cierpieliśmy za całą ludzkość i dla ludzkości teraz walczymy. Krew naszą, łzy nasze i całe męczeństwo z radością do skarbnicy ludów składamy i jako wspólna od wszystkich ofiarę, ośmielamy się złożyć przed tronem Przedwieczne! Sprawiedliwości” (str. 15).

Powie ktoś, że wiele w tym jest typowego dla Polaków ówczesnych mesjanizmu. Może, ale trzeba sobie zdać z tego dobrze sprawę, że nie o wolność chodzi przede wszystkim Trauguttowi, tę wolność, za którą nasi przodkowie krew przelewali we wszystkich krajach Europy, ale o boski ideał Sprawiedliwości. Różnica zasadnicza. W listach do komisarza Pełnomocnego przy Komisji Długu Narodowego Karola Ruprechta pisze słowa znamienne, które dzisiaj szczególnie przybierają na wadze: „Błędne i nieszczęsne w swych skutkach jest pojęcie, że dla skupienia wszystkich sił Narodu, wszystko, co sie tylko mieni być polskim, asymilować powinniśmy i we wspólnych robotach jednoczyć. Błoto i kał wszelkiego rodzaju zawsze odrzucać należy, bo to i czystych zawalać musi”.

Traugutt głosił z przekonaniem największym jedną z prawd podstawowych naszej cywilizacji, iż są „świętości, dla których trzeba poświęcić najdroższe uczucia, a do takich prawy Polak zaliczy honor i wstyd niewieści...” Wysoko stawia pojęcie honoru, co najlepiej widać z listu do generała Hauke-Bosaka: „Żołnierz polski powinien być prawdziwym żołnierzem Chrystusa: czystość obyczajów i nieskalana cnotę, a nie swawole i demoralizacje roznosić wszędzie powinien. Cnota żołnierza naszego powinna być czynna t.j. zasadzać się głównie na czynach, połączonych z poszanowaniem zewnętrznych form przez Kościół przyjętych i uświęconych. jako objaw widomy uczuć wewnętrznych, ale bynajmniej nie uważając tych form za treść samą, za doskonałość chrześcijańską, bo one, bez ducha chrześcijańskiego i płynących zeń czynów, będą nie tylko bezużytecznymi, ale szkodliwymi nawet”.

Z działania całego, nie tylko z myśli, ale i działania przebija się w postaci Traugutta polskość gatunku najwyższego, oparta o istotny, prawdziwy, szczery i walczący katolicyzm. Od dziecinnych pacierzy, poprzez wspólne modlitwy odprawiane pod jego przewodem w kaplicy rodzinnego Ostrowia dziedziczonego po dziadku Witalisie księciu Szujskim, poprzez Sakramenty Spowiedzi i Komunii Świętej, którymi rozpoczynał każde ważniejsze wydarzenia życia swojego, poprzez wreszcie owe niedzielne Msze św., na które wychodził ze swej dyktatorskiej pustelni narażając się tym samym pilnie poszukującym go władzom rosyjskim aż po śmierć męczeńską na Stokach Cytadeli. do której przygotowywał się żarliwa modlitwą – wszędzie widzimy Dyktatora mówiącego o Bogu nie jaką o frazesie jakimś, ale treści najgłębszej. Czyż trzeba dodawać, że ponieważ rasowym był Polakiem, miał przeto szczególne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny?

***

Broszura księdza Józefa Jarzębowskiego jest udana próba ujęcia duchowego wizerunku Traugutta. Wielki to był duch. a wiec i praca niełatwa. Wywiązał sie z niej autor dobrze i z dużym pożytkiem dla ogółu. Oby dla ogółu! Książeczkę tę winny przeczytać koła jak najszersze, a szczególnie młodzi, których czynny nacjonalizm coraz bardziej zestraja się mało – zespala najzupełniej z realnym katolicyzmem.

                                                                                                                                                                                                                                                                                     J. BA

 

*) Ks. Józef Jarzębowski, Marianin, „Duchowe oblicze Traugutta”. Warszawa, 1936. Wydawn. ks. Jezuitów, str. 40.

Za: „Warszawski Dziennik Narodowy”, 18 IV 1937 r.

 

Od redakcji: tekst ukazał się pierwotnie w roku 2016. Przypominamy go w związku ze 158. rocznicą wybuchu powstania styczniowego.

 

Redakcja