OpiniePublicystykaSzczepienia dobrowolne czy jednak przymusowe?

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

W ubiegłym tygodniu brałem udział w trzech konferencjach prasowych, w których apelowałem do radnych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast o niedyskryminowanie osób, które nie zgodzą się zaszczepić przeciw koronawirusowi. Zwróciłem się również do mieszkańców województwa podkarpackiego, żeby domagali się od radnych różnych szczebli podjęcia deklaracji, stanowisk czy nawet uchwał, w których jednoznacznie stwierdzą, że nie będą podejmować działań wymierzonych w osoby, które nie chcą się zaszczepić.

Jako naród i społeczeństwo znaleźliśmy się w sytuacji – przepraszam za wyrażenie – kolczykowanego bydła, które się piętnuje, rejestruje i poddaje całkowitej kontroli. Ta sytuacja jest kolejną niby w wolnej Polsce, w której działania władzy podważają sens istnienia takiego państwa. Z natury rzeczy państwo jest przede wszystkim po to, żeby chronić i zabezpieczać życie, zdrowie i mienie swoich obywateli. Za skutki tych działań, jak i za ich brak, władza ponosi odpowiedzialność przed tymi obywatelami.

Ze swej strony dodam, że w tych fundamentalnych sprawach przedstawiciele władzy powinni odpowiadać gardłem i nie ma siły, która by ich z tej odpowiedzialności zwolniła. Taka relacja jest opoką, na której opiera się państwo wolnego i świadomego swych praw narodu, bo w przeciwnym razie … W przeciwnym razie mamy to, co teraz dzieje się w Polsce. Władza na razie niby namawia, przekonuje, zapewniając o dobrowolności szczepień, ale już ustawowo zdjęła z siebie jakąkolwiek odpowiedzialność za negatywne skutki szczepień. I tak producent szczepionki nie bierze odpowiedzialności za skutki jej użycia.

Rząd, administracja państwowa i służby medyczne też. Wygląda to tak, jakby władza, której społeczeństwo powierzyło pieczę nad swoim bezpieczeństwem, traktowała to społeczeństwo, jak masę, której zdrowie warte jest zachodu tylko po to, żeby ta masa pracowała wyłącznie po to, żeby utrzymać tę władzę. Tak wygląda zazwyczaj polityka okupanta, któremu albo chodzi o biologiczną zagładę okupowanej ludności, albo sprowadzenie jej do uległej, bezwolnej i niezdolnej do oporu ciemnej masy. Już to parokrotnie przerabialiśmy. Skutki były zawsze tragiczne.

Na ostatniej, prowadzonej zdalnie, sesji sejmiku dostałem tego dobitne potwierdzenie. Spytałem członków zarządu i przewodniczącego sejmiku czy odważą się jednoznacznie zadeklarować, że nie będą wprowadzać ani popierać działań i regulacji prawnych, ograniczających prawa osób, które nie chcą się zaszczepić. Niestety, nie okazali się ludźmi, których stać na takie samodzielne, jednoznaczne stanowisko. W pokrętnych wypowiedziach wyszli na zdyscyplinowanych funkcjonariuszy PiS-u dla których samodzielne myślenie, a zwłaszcza publiczne głoszenie tych myśli, jest niebezpiecznym narażeniem swojej pozycji w partii. Bez silenia się na sarkazm można wysnuć wniosek, że z takim nastawieniem, jak tacy funkcjonariusze PiS-u dostaną polecenie, to najpierw zatłuką, a potem i tak zaszczepią.

Nie jestem przeciwnikiem szczepienia się. Należę do grupy największego ryzyka i przyjąłbym szczepionkę, o ile miałbym pewność, że jest całkowicie bezpieczna. Takiej pewności nie mam i wiele wskazuje, że jej miał nie będę. Wszystkie instytucje i osoby, które powinny to gwarantować umyły ręce od odpowiedzialności. Po tym co słyszę i widzę mam prawo obawiać się, że dobrowolność szczepień jest kolejnym kłamstwem, których rząd sobie nie żałuje w sprawach epidemii koronawirusa. Być może nikt na siłę nie będzie szczepił, ale co zrobią rodzice, których dzieci nie zostaną przyjęte do przedszkola lub szkoły, ponieważ oni się nie zaszczepili? Co zrobią ci rodzice dla których warunkiem otrzymania świadczenia 500+ będzie zaszczepienie się? A co jeśli nadgorliwi urzędnicy nie załatwią żadnej sprawy bez okazania zaświadczenia o zaszczepieniu, o ile bez takiego zaświadczenia w ogóle wpuszczą do urzędu.

Trzeba się bronić przed takimi z oczywistych względów bezprawnymi działaniami. Dzisiaj zgłosił się do mnie pan Piotr Bielecki z gminy Pysznica koło Stalowej Woli i pokazał treść wystąpienia do władz gminy, w którym domaga się poszanowania praw osób niechcących się zaszczepić. Pan Bielecki ujawnia wszystkie swoje dane. Nie boi się! Czy tej odwagi wystarczy przedstawicielom władz samorządowych? To będzie dla nich wyzwanie. Ryzykują, a to ryzyko widać było przy ostatnim podziale pieniędzy dla samorządów, które rozdysponowano według prostego klucza; nie ważne jaki masz projekt i potrzeby – ważne czy jesteś z PiS-u, czy nie. Samorządy stają przed dylematem czy bronić praw mieszkańców – wyborców, broniąc w ten sposób istoty samorządności, czy liczyć na jakieś doraźne korzyści, schodząc do roli popychadła, lekceważonego przez rząd, któremu przez to wydaje się, że może być jeszcze bardziej bezkarny. Ilu wśród radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów będzie tak odważnych, jak pan Piotr Bielecki?

Andrzej Szlęzak

 

Redakcja