KresyWołanie o krzyże na kresowych mogiłach Polaków

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Jeszcze nie przebrzmiał głos PiS-owskiej trąbki obwieszczającej sukces wizyty Prezydenta RP Andrzeja Dudy w Ukrainie, a już mamy bolesne zwiastuny zawartej w Kijowie ,,ugody” między neobanderowską wykładnią relacji polsko-ukraińskich i skumulowaną nieporadnością i naiwnością naszej ekipy rządowej inspirowanej w obszarze tych właśnie relacji przez zamorskich graczy, dla których najważniejsze jest każde działanie, które ma szkodzić Rosji.

A skoro Ukraina jest antyrosyjska to nasz ,,sojuszniczy” obowiązek polega na tym, by Ukrainę wspierać bezrefleksyjnie, bezwarunkowo i ofiarnie. Ten ,,obowiązek” Polska spełnia z nawiązką. Z tej nadrzędnej tezy bierze się polska indolencja w sprawach niezwykle istotnych dla polskiej racji stanu, a także dla kondycji moralnej naszego narodu, jego dumy i prestiżu. Bo czyż nie jest hańbą zmuszanie Polski do trwałego niemal, pomnikowego uczczenia zbrodniarzy spod szyldu UPA pochowanych na cmentarzu w miejscowości Monasterzec?

Stronie ukraińskiej nie wystarczy, że na tym cmentarzu mają upowcy swoje groby. Ukraińcy żądają, by tam pojawiły się tablice sławiące ich ,,heroizm”, którego przejawem były walki z żołnierzami Armii Czerwonej.  W żaden sposób nie dają sobie wytłumaczyć, że wcześniej ci ,,bohaterowie” spod znaku tryzuba mordowali polskich starców, kobiety, dzieci i osoby duchowne. Mordowali bez skrupułów, bestialsko, ze szczególnym okrucieństwem. Czy ktoś kto był bezlitosnym mordercą w 1943 r. może być uznany za bohatera tylko dlatego, że w 1944 r. lub w latach późniejszych strzelał zza węgła w plecy czerwonoarmistów, a na terenach południowo-wschodnich powiatów naszego państwa walczył z żołnierzami Wojska Polskiego broniącego życia mieszkańców tych ziem i integralności terytorialnej Rzeczypospolitej. Czy metamorfoza zbrodniarza zasługującego na karę i potępienie w bohatera walczącego o swoiście pojmowaną ,,samostijną Ukrainę” może być przyjętą przez cywilizowany świat za normę postępowania? Czy mamy się zgodzić na taki relatywizm moralny przymuszani do tego przez poprawność polityczną i mocodawców zza oceanu?

A takie żądania wysuwają pod adresem Polski ci, którzy mają nadzieję na to, że Polska i tak ustąpi w tym sporze, bo już przyzwyczaili się do tego, że władze naszego państwa bez względu na kolor polityczny rządzących pójdą na rozwiązanie kompromisowe. Na zgniły kompromis, który zaciemnia lub deformuje prawdę historyczną. Już narzucana przez stronę ukraińską prezydentowi A. Dudzie i jego ekipie bałamutna teza o ,,pozostawieniu historii historykom” jest sygnałem noszącym znamiona kapitulacji w sprawach zasadniczych. Bo jeśli mamy przyjąć jako normę postępowania w obszarze pamięci historycznej hasło ,,zostawmy historię historykom”, to ja się uprzejmie pytam, którym politykom mamy tę historię zostawić? Czy tym, którzy nam         i światu próbują wmówić, że od 1943 roku toczyła się wojna polsko- ukraińska, że chłopi ukraińscy walczyli z chłopami polskimi o ziemię i dobra doczesne, że była symetria ofiar po obydwu stronach konfliktu, że na Wołyniu były tylko wydarzenia na tle narodowościowym, że zbrodniarze mordujący Polaków to przebrani w upowskie mundury Rosjanie?

A może tę historię zostawimy tym historykom, którzy proponują prezesowi IPN Jarosławowi Szarkowi by jednak na ziemi polskiej postawiono tablice gloryfikujące UPA, której członkowie mają ręce unurzane w polskiej krwi ,,nie po łokcie – jak swego czasu pisał Jerzy Janicki – ale po ramiona”. Taka propozycja obliczona jest na to, że Polacy pozbyli się swojej dumy i honoru. Ale tak nie jest! Uzależnienie zgody na ekshumację szczątków polskich żołnierzy, którzy zginęli w obronie Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku i ofiar banderowskiego ludobójstwa od publicznej apologetyki UPA na stosowanych tablicach zainstalowanych na terytorium państwa polskiego jest pogwałceniem zasad moralnych, ludzkiej przyzwoitości i norm prawnych regulujących pochówki żołnierskie i innych ofiar zbrodni wojennych.

Takie ,,sine qua non” w ukraińskim wykonaniu to swoiste ,,rozpoznanie bojem”: jak daleko można się posunąć w swoich absurdalnych żądaniach wobec spętanej poprawnością polityczną i z nadwerężonym przez mocodawców honorem Polski. W tej sytuacji niczego nie zazdroszczę prezesowi IPN  Jarosławowi Szarkowi, który był na Ukrainie w składzie prezydenckiej delegacji. Nie wiem czy miał okazję i sposobność by do rozmów na najwyższym szczeblu wprowadzić wątek ekshumacji i pochówków ofiar banderowskiego ludobójstwa, choć ten postulat był w pakiecie obietnic wyborczych PiS. Publicysta ,,Przeglądu” napisał niedawno: ,,Kaczyński, Duda, Morawiecki wstali z kolan, ale nie na tyle, by zadbać o tamte bezimienne mogiły. By postawić na miejscach zbrodni choć skromne pomniki i krzyże”.  Domyślam się, że prezesowi J.Szarkowi jest bardzo nieswojo, że odczuwa dyskomfort z tego powodu, że zaledwie po kilku tygodniach od prezydenckiej wizyty spotyka go taki afront, bo tylko tak można ocenić śmiałość – że nie użyję słowa bardziej dosadnego- z jaką jego instytucjonalni partnerzy po stronie ukraińskiej zapragnęli go zapisać do chóru gloryfikującego zbrodniarzy spod znaku UPA.

I kontynuując wątek ,,pozostawienia historii-historykom’” ponawiam pytanie: którym historykom? Czy tym, którzy jak ognia unikają prawdy o banderowskim ludobójstwie blokując lub utrudniając organizowanie konferencji naukowych i eliminując z nich badaczy i autorów referatów, którzy mają odwagę pisać i mówić prawdę? Czy mamy ,,historię zostawić historykom”, którzy zablokowali w Kijowie pokaz filmu ,,Wołyń’” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego? Takich i podobnych im pytań można postawić wiele.

Niemniej jednak warto odnotować, że jest grono historyków głównie       w Polsce, ale też i w Rosji i na Ukrainie, którym można zgodnie z ustaleniami z prezydenckiej wizyty ,,zostawić historię”. Dla ilustracji tego stanu rzeczy użyję sarkastycznego karambolu słownego: ,,Sytuacja jest pomyślna, niemniej nie beznadziejna”.  Bo rzeczywiście sytuacja nie jest beznadziejna, jeśli analizuje się wyniki badań naukowych i czyta publikacje historyków tej miary co: prof. Czesław Partacz, prof. Stanisław Nicieja, prof. Włodzimierz Osadczy, dr Lucyna Kulińska, dr Andrzej Zapałowski, dr Leon Popek, prof. Bogumił Grott, Ryszard Czarnowski (Warszawa), Ewa Siemaszko (Warszawa).  W zmaganiach z fałszowaniem historii i w walce o prawdę historyczną talentem artystycznym, literackim i organizacyjnym ofiarnie uczestniczą Krzesimir Dębski (książka ,,Nic nie jest w porządku”), Stanisław Srokowski (powieści ,,Ukraiński kochanek”, ,,Nienawiść”), ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski (,,Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, ,,Nie zapomnij o Kresach”, ,,Chodzi mi tylko o prawdę”), Szczepan Siekierka (periodyk „Na Rubieży”) oraz grono Kresowian zrzeszonych w różnych towarzystwach i stowarzyszeniach: Witold Listowski (Kędzierzyn-Koźle), Jan Skalski (Światowy Kongres Kresowian), Danuta Skalska (Polskie Radio Katowice), dr Zbigniew Kopociński, dr Krzysztof Kopociński (Żary), Józef Tarniowy (Żary), Monika Śladewska (publicystka, Środowisko 27 Wołyńskiej Dywizji AK), Bożena Marciniak (Warszawa), ks. Marek Kluwak (Paszowice k. Jawora), ks. Dariusz Pudełko (Chojnów).

Nigdy nie sądziłem, że dożyję czasów, w których możliwość ekshumacji ofiar i organizacji ich godnego pochówku stanie się kartą przetargową za przyzwolenie na zmaterializowaną w granicie apologetykę zbrodniarzy.

O tempora! O mores! A na dowód, że ta kwestia jest ważna nie tyle dla polityków co dla zwykłych ludzi, często bliskich krewnych ofiar bestialskich mordów, zacytuję wypowiedź Kazimiery Kowalczyk z Uściługa, która kilkanaście lat temu tak napisała: ,,Dziś mam już 68 lat i moje życie powoli zbliża się ku zasłużonej starości. Moim ogromnym pragnieniem jest, aby jeśli to będzie tylko w przyszłości możliwe, przenieść szczątki mojego umiłowanego taty Kazimierza Czerwieńca i brata Stanisława oraz pozostałe ofiary tej strasznej rzezi uściłudzkiej na poświęconą ziemię, na katolicki cmentarz. Razem z moją mamą z serca przebaczamy tym, którzy wymordowali bestialsko naszych mężów i nasze rodziny, jednak gorąco prosimy, aby ogromne męczeństwo naszych bliskich i szeroko rozlana danina ich krwi nie zostały zapomniane i zmarnowane przez nowe, młode pokolenia naszych Rodaków. Niech to ogromne cierpienie będzie przestrogą dla wszystkich, szczególnie dla Polaków i Ukraińców, aby nie powtórzyły się znów kainowe dni, gdy historia ponownie zatoczy się kołem”.

Pragniemy żyć w zgodzie z Ukraińcami i Ukrainą. To jasne i oczywiste. Jest wiele przesłanek świadczących o naszej kulturowej, a często też mentalnościowej bliskości. W interesie obydwu narodów leży by nasze stosunki były przyjazne i godne, oparte na prawdzie i na systemie wartości, które akceptuje cywilizowany świat. W obydwu naszych narodach jest taki potencjał dobra i szlachetności, że już nigdy nie powinny się powtórzyć kainowe dni.

Tadeusz Samborski

Myśl Polska, nr 51-52 (20-27.12.2020)

Redakcja