WywiadyEpoka globalizacji nie wynika z praw dziejowych – rozmowa z prof. Pawłem Kozłowskim

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Jaka będzie przyszłość globalizacji? Jak wpłynie na nią obecna pandemia?

– Globalizacja w sensie ścisłym, czyli takim, o którym mówi się od końca XX wieku, właściwie się skończyła. Rozumiem przez nią nie tylko poszerzanie handlu i rynku na świecie, tylko coś znacznie więcej: jednolitość ustrojową, przepływ ludzi itd. Dlatego, moim zdaniem, ważniejsze od samej globalizacji są reakcje na nią. Pandemia te reakcje wzmocniła. W Europie przyniosła wzrost liczby murów, przywrócenie granic, zamknięcie przepływu ludzi. Jednak gniazdem są państwa narodowe, a nie cały świat, jak miało się stać w wyniku globalizacji. Nie ma żadnego prawa historii, które mówiłoby o tym, że globalizacja to wyższy etap rozwoju kapitalizmu czy świata. Pandemia niektóre reakcje na globalizację uwidoczniła, ale one istnieją już od dłuższego czasu, np. nacjonalizmy – używam tego określenia w rozumieniu anglosaskim, neutralnym w sferze wartościowania  – zamykanie się w swoich granicach, protekcjonizm, wojny handlowe, inne tego rodzaju zjawiska. Globalizacja, taka, jakiej doświadczamy, nie jest remedium na nacjonalizm, ale przeciwnie – jego katalizatorem.

Czy będą jacyś ekonomiczni zwycięzcy i beneficjenci obecnej pandemii?

– Będą to korporacje i państwa, z którymi te korporacje są ewentualnie związane. Sa to przede wszystkim korporacje amerykańskie produkujące różne medykamenty w czasach pandemii. Swoją siłę pokazała też Rosja, również produkująca szczepionki. Widzimy natomiast przede wszystkim ogromne straty tych krajów, których gospodarka oparta była na turystyce czy tranzycie, np. w regionie Morza Śródziemnego. Na marginesie, nie sądzę, by to właśnie pandemia była największym zagrożeniem czy źródłem zmian w gospodarce światowej.

Jaka jest Pańska prognoza gospodarcza dla Polski na 2021 rok?

– Dotychczas byłem, i miałem nadzieję, że i w przyszłości będę, dobrego zdania o polityce gospodarczej Mateusza Morawieckiego. Odróżniałem Morawieckiego jako szefa rządu prowadzącego politykę gospodarczą od innych sfer jego działalności politycznej. Teraz mam duże wątpliwości i jestem pełen niepokoju, co do przyszłego roku, ponieważ rząd zapowiada wzrost podatków, co samo w sobie nie jest czymś nadzwyczajnym, bo podatki w Polsce powinny być gruntownie zmienione. Jednak w przyszłym roku jest na to za wcześnie. Niepokoją mnie również zbyt małe inwestycje, a przecież stymulowanie ich, przede wszystkim tych publicznych, jest zadaniem państwa. Niepokoi mnie też to, że jest to kolejny rząd, który uważa, że budżet to coś naturalnego, a nie coś, co jest zależne od ludzi i jest ich tworem. Powinny nastąpić zasadnicze zmiany w jego proporcjach, w wydatkach, we wszystkim, co jest związane z kształtowaniem ładu społecznego, również za pośrednictwem budżetu. Władze zakładają, że gospodarka i popyt zostaną odbudowane. Nie jest to takie pewne. Zmiany postaw ludzkich polegające na wzroście poczucia braku bezpieczeństwa, braku zaufania mogą powodować to, że ludzie nie stworzą poprzedniego popytu, lecz będą zwiększali oszczędności, żeby zabezpieczyć się przed niepewną przyszłością. Innymi słowy, możemy mieć drogę deflacyjną na wzór japoński, a nie umiarkowanie inflacyjną, która napędzałaby wzrost. Mechanizm  popytowy, na który stawia rząd, może się okazać zawodny. Oszczędności mogą rosnąć, ale nie muszą być one przeznaczane ani na konsumpcję, ani na inwestycje. Jednak największy z moich niepokojów wykracza poza tak zadane pytanie. Jak wspomniałem, dla mnie największym niebezpieczeństwem wiszącym nad światem nie jest pandemia. Ona mogłaby być wręcz szansą. Jest nim natomiast kryzys klimatyczny, który postępuje i jest bardzo blisko. Pandemia i reakcje ludzi na nią mogą być szansą, formą szoku, o którym pisała Naomi Klein, a który mógłby dokonać rewolucji kulturowej i zmienić wartości ludzi na kwestie celów gospodarki i społeczeństwa. Mieliśmy ogromną szansę, bo doszło do rzadkiej sytuacji, w której spadała i podaż, i popyt. Wszystko mogło się zmienić. Władze chcą jednak odbudować gospodarkę poprzez przywrócenie jej do stanu wcześniejszego, a nie zmianę ludzkiego stosunku do potrzeb. Zdaje się, że szansa na to została zaprzepaszczona, a być może jest to ostatnia szansa. Możemy wkrótce osiągnąć punkt krytyczny zmian klimatycznych, które przecież nie polegają tylko na ociepleniu klimatu, ale na powstawaniu różnych ekstremalnych zjawisk pogodowych. W punkcie krytycznym w świecie przyrody dojdzie do interakcji, na które kompletnie nie będziemy mieli wpływu i które będą nie do opanowania. Nastąpi on już za kilka lat, według najnowszych prognoz i informacji Organizacji Narodów Zjednoczonych. To stanie się w naszym dziesięcioleciu. Można to było zmienić, ale wygląda na to, że to się nie uda.

Rozmawiał: Mateusz Piskorski

Prof. Paweł Kozłowski – ekonomista, socjolog (Uniwersytet Warszawski), członek Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus” Polskiej Akademii Nauk.

Myśl Polska, nr 51-52 (20-27.12.2020)

Redakcja