HistoriaUmieliśmy dogadać się z bolszewikami, z Rosją nigdy

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Dopiero od niedawna podjęto w polskim piśmiennictwie próbę odpowiedzi na pytanie, dlaczego w latach 1919-1921 rządzący naszym krajem nie chcieli się dogadać z politykami rosyjskimi i utworzyć tym samym wspólnego frontu przeciwko bolszewikom. Mieliśmy wtedy szansę pokonać tych uzurpatorów, co oszczędziłoby nam nie tylko kosztów cudem wygranej wojny obronnej z 1920 roku, lecz również późniejszych, odroczonych tylko o dziewiętnaście lat klęsk.

Antybolszewicka koalicja polsko-rosyjska miałaby polityczne i finansowe poparcie państw Ententy, które jeszcze w 1921 roku uznawały politycznie i dyplomatycznie państwo rosyjskie. Czy mieliśmy wówczas szanse zmienić bieg historii, dusząc w zarodku „pierwsze państwo socjalistyczne”, tworzone na gruzach Rosji? Specjaliści są zgodni: połączone siły i skoordynowane działania wojsk polskich i rosyjskich („białogwardyjskich”) miały nie tylko przewagę liczebną i kompetencyjną, lecz również ekonomiczną, bo mogły czerpać z zasobów demobilu francuskiego, brytyjskiego i amerykańskiego.

Tak się jednak nie stało. Rosja przegrała z bolszewikami w 1921 roku, a my osiemnaście lat później, czyli w 1939 roku przegraliśmy również z kretesem, co spowodowało, że elity polityczne lat 1918-1939 już nigdy nie wróciły do władzy w naszym kraju (i z oczywistych względów nie wrócą, bo ich nie ma), a politycy, którzy pokracznie nawiązują do tej tradycji, słusznie nazywani są grupami rekonstrukcyjnymi. Obecna Polska nie ma nic wspólnego z sanacyjną wersją naszego kraju (i bardzo dobrze).

Ważniejsze jest to, że bez trwałego (na ponad siedemdziesiąt lat) opanowania Rosji przez bolszewików nie byłoby II wojny światowej, dziesiątków milionów ofiar „inżynierii społecznej” tego okresu, a my bylibyśmy – co nie zabrzmi zbyt optymistycznie -państwem, w którym etniczni Polacy mogliby być już nawet mniejszością wobec eksplozji demograficznej narodów, które przed stu laty były jeszcze mniejszościami. Dlaczego więc – mimo nacisków ze strony państw Ententy – nie dogadaliśmy się z Rosją w latach 1919-1921, podobnie jak teraz, gdy też nie mamy tej umiejętności? Przyczyny były co najmniej cztery:

– polityka zagraniczna i sprawy wojskowe były w rękach Piłsudskiego, który nigdy nie krył swojej wrodzonej wrogości wobec „reakcyjnej” Rosji i proniemieckich sympatii;
– zarówno polscy, jak i rosyjscy socjaliści (czyli bolszewicy) mieli ze sobą wieloletnie kontakty osobiste i polityczne, a przede wszystkim byli przez długie lata wspierani z tej samej kasy niemieckiego i austriackiego wywiadu;
– rządzący w Moskwie i Warszawie politycy zawdzięczali swoją władzę niemieckim mocodawcom, w czasie wojny byli wrogami państw Ententy, czyli również Rosji;
– przywrócenie w Moskwie i Piotrogrodzie władztwa państwa rosyjskiego zmarginalizowałoby lub wręcz wyeliminowałoby Polskę, która zwłaszcza dla Francji była tzw. allie supplementaire w antyniemieckiej koalicji.

Ten ostatni powód jest do dziś niedoceniany, a w sensie geopolitycznym miał chyba największe znaczenie. Ówczesnym światem rządzili przywódcy dwóch państw: Francji i Wielkiej Brytanii, które z trudem wygrały wojnę z Niemcami, przy czym owo zwycięstwo było przede wszystkim sukcesem politycznym, a nie militarnym. Obiektywnie kajzerowska armia nie została w 1918 roku ani pokonana, ani zlikwidowana. Upokarzające warunki pokojowe traktatu wersalskiego groziłyby szybkim odrodzeniem się niemieckiego rewanżyzmu i bez wschodniego sojusznika zwłaszcza Francja nie mogła być pewna swoich zdobyczy uzyskanych kosztem Niemiec. Jedynym liczącym się przeciwnikiem dla Niemiec w tym regionie świata jest, była i będzie Rosja, pod warunkiem że nie będzie państwem proniemieckim. Gdy jej zabrakło, do roli głównego alianta wschodniego awansowano Polskę. I mogła odgrywać tę rolę, dopóki Rosja nie wróciła do współpracy z tzw. Zachodem.

Szybko o tym przekonaliśmy się już w czasie kolejnej wojny z Niemcami, gdy ów Zachód postawił w tej części świata na postbolszewicki Związek Radziecki i bezceremonialnie porzucił wszystkie zobowiązania w stosunku do Polski. Co więcej, pokonanie bolszewików w 1919 roku powodowałoby, że czas Piłsudskiego jako liczącego się polityka byłyby zakończony. Francuzi szybko usunęliby go ze wszystkich ważnych funkcji, tak jak zresztą chcieli to zrobić w 1920 roku. Piłsudski i jego poplecznicy nigdy nie mieli szans na zdobycie władzy w demokratycznych wyborach.

Prof. Witold Modzelewski
Tekst z książki „Polska – Rosja. Cud nad Wisłą – zwycięstwo zapowiadające katastrofę”.
1.12.2020

Redakcja