GospodarkaOpinieRosyjski gaz nie chce odejść

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Polska odcina się od rosyjskiego gazu – tak brzmi oficjalna strategia, powtarzana jak mantra na kręciołku tybetańskich mnichów. Jednak możemy żegnać się z rosyjskim gazem, ale rosyjski gaz nie pożegna się z nami. Popatrzmy na przykłady Ukrainy i Litwy.

Ukraina tak długo nie płaciła rachunków, że Gazprom w 2015 r. przestał dostarczać jej gaz, żądając uregulowania długów. Uznano to za „polityczny szantaż” i w Kijowie oficjalnie z dumą odliczano dni bez rosyjskiego gazu. Oczywiście to bujda na resorach. Gaz ziemny z Rosji do Europy wciąż płynie tranzytem przez Ukrainę i ta pobiera go z rurociągów, zużywając na własne, coraz mniejsze  potrzeby. Jednak żeby zalegalizować ten system, stworzono tzw. „wirtualny rewers”.

Gaz bowiem musiał przekroczyć granicę, tego wymagał kontrakt eksportowy, wymyślono więc mechanizm „podbijania licznika”, czyli takiej małej pętelki rurociągowej wokół granicznego punktu pomiaru, w której gaz kręcił się w kółko, nabijając licznik. Więc realnie gaz przychodził z Rosji, ale z faktura – z Europy. Porównanie różnicy cen ukraińskich i giełd europejskich aż dech zapierało, zachodni dostawcy (i ich ukraińscy wspólnicy w tym procederze) zarabiali krocie na tym prostym mechanizmie. Cały importowany na Ukrainę gaz pochodził z Rosji, za to śmietankę z tego dealu ściągał Zachód. Za ceny wyższe o 25-50% od dostaw rosyjskich płacili zaś zwykli Ukraińcy w wielokrotnie większych opłatach za gaz i ciepło.

Trochę inaczej było z Litwą. W 2014 r. ogłosiła ona gazową niepodległość, stawiając pływający terminal odbioru LNG w Kłajpedzie. Dalia Grybauskaite, prezydent Litwy ogłaszała, że „więcej nikt nie będzie mógł nas szantażować wysokimi cenami gazu!”. Rzeczywiście, nie trzeba szantażować, sami Litwini kupują najdroższy gaz, jaki można znaleźć. Wybudowano infrastrukturę, kosztującą „zaledwie” 2 miliardy złotych. Część opłaciła Bruksela, ale wysokie dopiero się tu zaczynają. Szczególnie dla zwykłych użytkowników, którym wpisano je do rachunków za gaz. Zmuszono też dużych odbiorców gazu do obowiązkowego zakupu 1/4 swoich potrzeb z terminalu „Niepodległość”. Jednak ten system straszliwie zgrzytał, groził zatopieniem Achemy – jedynej dużej firmy chemicznej na Litwie.

Zmieniono go więc tak, że gaz z „Niepodległości” sprzedawano po cenach rynkowych, a różnicę w kosztach dopłaca państwo z budżetu. Dużo dopłaca, gdyż minister energii odchodzącego rządu ogłosił, że LNG z Equinor jest o połowę droższy niż konkurencyjny gaz. Nie przebierał w słowach, nazwał tę sytuację „wrzodem na zdrowym rynku gazu”. Zaproponował obniżenie o połowę zakupów norweskiego gazu, choć i tak terminal w Kłajpedzie jest wykorzystywany w 1/4, najwyżej 1/3 swoich mocy. Ale… kontrakt się podpisało, więc kobyłka u płota. Łatwo się Litwini nie wymigają od sojuszniczych dostaw.

Na dodatek powrócił stary problem – „Niepodległość” odbiera coraz więcej LNG z Rosji. Na początku to ukrywano, potem próbowano zastraszyć kupców, zablokować rosyjskie dostawy. Jednak terminal Novatek w Wysocku to prawie rzut kamieniem. Zaczyna od niewielkich mocy (0,66 miliona ton rocznie – zaledwie 1/3 zużycia na Litwie). Ale to dopiero początek. Wysock już jest w trakcie rozbudowy, pobliski port Portowaja niedługo otworzy terminal Gazpromu na 1,5 miliona ton. No i potężna inwestycja gazowo-chemiczna w Ust-Łudze, skąd za kilka lat ma płynąć 13 milionów ton LNG. Rosja zajmuje już pierwsze miejsce w dostawach skroplonego gazu do Europy, więc… będzie trzeba budować niezwykle wysokie mury, żeby się chronić przed jej tanim gazem. No i jeszcze przeciąć i zaczopować rury, które wciąż dostarczają gaz z Rosji na Litwę ponad połowę krajowego zapotrzebowania. Więc mimo ponoszenia ciężkich kosztów Litwa wciąż nie może się wyzwolić z niewoli rosyjskiego gazu?

A co z Polską? Odetniemy się? Pozostawię Czytelników w niepewności, zapraszając do lektury następnego numeru „Myśli Polskiej”.

Andrzej Szczęśniak

fot. novatek.ru

Myśl Polska, nr 11-12 (14-21.03.2021)

 

Redakcja